Rozdział 3

245 18 0
                                    

Siedziałam przy stole w kuchni i palcami wystukiwałam własny rytm. Już od 10 minut czekamy z Liamem na Claire. Rozumiem, że chce zrobić dobre wrażenie i w ogóle. No, ale błagam! Ileż można się malować?! Jak tak dalej pójdzie to nici z wielkiego wejścia. 

-Dosyć tego. Clarie! Złaź na dół! Nie będziemy wiecznie na ciebie czekać! - Liam w końcu nie wytrzymał. Brawo bracie. 

-Jeszcze tylko jedno oko! - bezczelna Claire nie chce odpuścić. Mała paskuda. 

-Mówiłaś to samo 10 minut temu! Ile ty ich masz do cholery?! - mój brat był coraz to bardziej zdenerwowany.

-Nie traktuj mnie jak dziwoląga! - wkurzona Claire wreszcie zbiegła na dół. 

Liam westchnął teatralnie, a ja próbowałam powstrzymać napad śmiechu, który wywołał widok Clarie. Wszystkiego miała za dużo. Bidulka tak się starała, a wyszło dwa razy gorzej. 

-Zetrzyj trochę tego Claire. - podałam jej chusteczkę, którą wyciągnęłam z torby. 

-Niby po co? Sądzę, że wyglądam dobrze.

-Mówię poważnie mała. Troszczę się jak starsza siostra. Ścieraj to. 

-Posłuchaj jej Claire. Chociaż w tym jednym ma racje. - wtrącił się Liam szczerząc się do mnie. 

-No dobrze. - powiedziała i z lekkim wachaniem zaczęła ścierać nadmiar pudru. 

-Jedźcie już. Chyba nie chcecie się spóźnić pierwszego dnia? - pogonił nas tato wchodząc do kuchni. 

Claire porwała torbę z krzesła i wszyscy wyszliśmy z domu. Jako, że Liam swoje autko kupi dopiero dzisiaj po południu byliśmy zmuszeni pożyczyć chevroleta rodziców. Oczywiście nie obyło się bez wojny o miejsce z przodu. Nie chwaląc się czy coś, ale wygrałam. Wieczna królowa Annie u szczytu władzy. 

Liam odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę nowego światka.  

***

Stałam przy biurku sekretarki czekając aż da mi mój plan lekcji. Liam i Claire swój już dostali. Mój oczywiście musiał się gdzieś zapodziać. Lekcje zaczęły się już osiem minut temu, czyli jednak moim wielkim wejściem będzie spóźnienie. Mogło być gorzej. Tak czy inaczej zwrócę na siebie uwagę. 

-O tutaj jest! Wiedziałam, że gdzieś go tu mam. Proszę kochanie. Wybacz, że musiałaś tyle czekać. - starsza pani odetchnęła z ulgą i podała mi kartę z moim rozkładem zajęć. 

-Nie szkodzi. Dziękuję pani. - wysiliłam się na uśmiech i wyszłam z sekretariatu. 

Miałam teraz biologię w sali 121. Tylko gdzie to może być...mogłabym wrócić i spytać o to sekretarki, ale wiedziałam, że tak czy inaczej nie połapię się w jej tłumaczeniu. Ta szkoła jest zbyt duża.  Wiedziałam za to gdzie znajduje się główne wejście, więc skierowałam się tam. 

Szłam niekończącym się korytarzem patrząc w ekran telefonu. Nikki wrzuciła nowe zdjęcia na swój profil.  Tak strasznię za nią tęsknię. Za naszymi wygłupami. Byłyśmy razem przeciwko całemu światu. A teraz nas rozdzielono. 

Otarłam łzę, która niespodziewanie spłynęła mi po policzku. Poradzę sobie z tym.  Chowałam telefon do kieszeni, gdy nagle uderzyłam w coś twardego. 

-Cholera jasna! Uważaj jak łazisz! - moment...znam ten zimny głos. Podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w równie zimne oczy Rusha. Czułam jak na nowo zalewa mnie fala gniewu. 

- Ja mam uważać?! A ty to niby co?! Jesteśmy jedynymi ludźmi na korytarzu! Mogłeś mnie ominąć! 

-Zamyśliłem się. - jego lodowaty głos powodował, że na moim ciele zaczęły pojawiać się dreszcze. 

-O no proszę! Czyli to może wcale nie moja wina! 

-Moja tym bardziej! 

-Straszny z ciebie gbur wiesz?!  

-A z ciebie wielka zołza! 

-Ponurak!

-Despotka! 

-Kretyn!

-Zamknij się w końcu! 

-Zmuś mnie! 

-Z wielką chęcią. - nie zdążyłam zareagować, bo nagle poczułam jego usta na swoich. Totalnie mnie zatkało. Nie wiedziałam co robić, dlatego tylko stałam osłupiała. Jednak gdy poczułam jak jego język próbuje zmusić mnie do rozchylenia warg przepadłam. Oddałam pocałunek. Namiętność z jaką mnie całował sprawiła, że kolana się pode mną ugięły. Musiał to chyba wyczuć, bo podniósł mnie i oparł o szafki. Oplotłam go nogami w pasie, a rękę wplotłam w jego włosy. Były cudowne w dotyku. Takie mięciutkie. Przestałam całkowicie myśleć. Skoncetrowałam się tylko na jego języku i tym co właśnie nim robił. 

Rush przygryzł moją dolną wargę sprawiając, że jęknęłam. Zaśmiał się cicho i przeniósł usta na mój obojczyk zostawiając na nim kilka drobnych pocałunków. Wrócił z powrotem do moich ust. Łapczywie je całując. 

Byłam o krok od kolejnego jęku, gdy zadzwonił dzwonek na przerwę. Chłopak postawił mnie na ziemię i odsunął się. Jego mina wyrażała złość i kpinę. On sam wydawał się być wkurzony, co było trochę dziwne patrząc na wydarzenia sprzed chwili. 

-Zapomnij o tym. - odezwał się chłodnym głosem. 

-Zapomnieć? To po co to w ogóle robiłeś?! - ten facet potrafi mnie tylko zdenerwować. 

-Prosiłaś się o to. - nie no nie wierzę. Ja się prosiłam! - Chociaż wiesz mała. Zawsze możesz to wziąć za prezent powitalny. - dodał i uśmiechnął się wrednie. 

Nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz. Przez chwilę nie mógł uwierzyć, ale zaraz potem ogarnęła go wściekłość. Przycisnął mnie z powrotem do szefek i oparł ręce po obu stronach mojej głowy.  Jednak tym razem gest ten nie był przyjemny.

- Nigdy więcej tego nie rób. Rozumiesz? - wycedził patrząc na mnie nieprzeniknionym wzrokiem. Skinęłam głową. Nie byłam w stanie nic wydusić. 

Ludzie powoli zaczynali wypełniać korytarz. Rush odsunął się ode mnie i odszedł szybkim krokiem. 

Tym razem nie powstrzymałam się. Mimo, że nie patrzył pokazałam mu środkowy palec.

Kochaj mnie...mimo wszystko.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz