I.

2.5K 129 516
                                    

Szedł powoli wzdłuż kamienic, w których mieszkańcy zaczęli już zapalać światła, z powodu chylącego się ku końcowi dnia. Krok za krokiem, wlókł się ze spuszczoną głową i kopał jakiś kamień, który napatoczył mu się po drodze. Ręce schował w kieszeniach skórzanej kurtki. Chłodne wrześniowe powietrze rozwiewało jego blond grzywkę, tak misternie układaną przez stylistkę trzy godziny wcześniej. Nie dbał o to. Zwłaszcza dzisiaj.

Był już spóźniony. Wiedział, że przyjaciele na niego czekają, ale wyjątkowo nie miał ochoty na spotkanie. Nawet z nimi. Mimo wszystko, po usilnych, długich i męczących namowach Nino, zdecydował się do nich dołączyć. Jeśli to było ważne dla jego najlepszego przyjaciela, nie mógł odmówić.

Stanął właśnie przed drzwiami lokalu i westchnął, starając się uśmiechnąć choć trochę, żeby zaraz ktoś go nie zapytał, czy wszystko w porządku. Spojrzał na odbicie w przeszklonych drzwiach i pokręcił głową z niezadowoleniem, widząc swoją zmęczoną twarz. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Od progu doleciał do niego zapach alkoholu. Skrzywił się, zastanawiając czy to już tak musi być, że jak przekroczy się pewien wiek to z przyjaciółmi chodzi się głównie do baru, kawiarnie zostawiając podlotkom, próbującym zrobić wrażenie na swoich obiektach westchnień. Wprawdzie skończył już 26 lat, ale to nie oznaczało, że musi woleć whisky od herbaty, chociaż jego ojciec tak właśnie uważał.

Gdy tylko pokazał się w drzwiach lokalu, natychmiast usłyszał swoje imię.

- Adrien, ziom, no wreszcie jesteś!

Blondyn zerknął z uśmiechem na siedzącego w kącie przyjaciela. Mężczyzna machał do niego, obejmując drugą ręką swoją żonę, która właśnie nachylała się do przyjaciółki, szepcząc jej coś do ucha. Ta z kolei zerknęła na niego ciepło w międzyczasie, ale zaraz uciekła wzrokiem w kierunku swojego chłopaka. Adrien podszedł do stolika przy którym siedzieli znajomi i ucałował w policzek Alyę i Marinette, a potem wymienił uścisk dłoni z Nino i Luką. Powiesił kurtkę na oparciu krzesła i usiadł przy stole obok mulata.

- Wybaczcie spóźnienie. Ojciec zatrzymał mnie trochę dłużej na próbie pokazu. - skłamał z łatwością. Przez tyle lat drobne wymówki weszły mu w krew.

- Nie ma sprawy. - odparł od razu Nino, a reszta znajomych pokiwała na to głowami.

- Zamawiasz coś? Idę akurat po drinka dla Marinette. - zwrócił się do niego Luka

- Nie, dzięki, nie mam dziś ochoty. - odparł przeczesując włosy ręką i wbijając wzrok w telefon, który chwilę wcześniej wydał dźwięk nadchodzącej wiadomości, której Adrien nie zamierzał odczytywać.

Luka zerknął na niego marszcząc brwi, ale nic nie powiedział. Spojrzał porozumiewawczo na przyjaciół i niedostrzegalnie ścisnął rękę Marinette. Dopiero wtedy wstał, żeby podejść do barmana.

- Dobra Adrien, o co chodzi? - zapytała Alya.

Ona nigdy nie lubiła owijać w bawełnę. Gdy tylko zobaczyła przyjaciela w drzwiach, wyczytała z jego twarzy, że coś się stało, a on będzie próbował to ukryć. Ale nie z nią te numery.

Blondyn natychmiast poderwał głowę i spojrzał na Alyę.

- O nic. Czemu pytasz? - odparł

- Adrien... - cichy i spokojny głos Marinette, przykuł jego uwagę - Przecież od razu widać po tobie, że coś jest nie tak. Coś się stało?

- Ziom, przed nami nie musisz udawać. - szturchnął go łokciem Nino. - Dawaj, chodzi o Kagami?

Adrien skrzywił się i pochylił głowę, nie mogąc znieść widoku wpatrzonych w niego trzech par oczu, do których po chwili dołączyły również niebieskie tęczówki Luki, który właśnie wrócił do stolika. Blondyn westchnął i odchylił się na krześle. W prawej ręce obracał jedną z podkładek pod kufel, leżących na stole. Stuknął nią kilka razy lekko o blat, zdradzając tym swoje zdenerwowanie.

Zawsze... ••• Miraculous ••• (Zakończone)Where stories live. Discover now