Rozdział 1

53 3 0
                                    

Obudził mnie budzik, równo o godzinie 6. Otworzyłam zaspane oczy, w tym samym momencie, mama weszła do pokoju i odsłoniła zasłony. Zacisnęłam powieki kiedy promienie słońca spotkały się z moimi oczami.

- Wstawaj, masz równo godzinę. – powiedziała mama odkrywając kołdrę z mojego ciała, przeszedł mnie dreszcz, przykryłam swoje nogi.

- Mamo, nie każ mi tam jechać po raz kolejny, przyrzekam, że będę ci pomagała i takie tam. – opatuliłam się kołdrą.

- Ariana, dobrze wiemy, że kłamiesz. – mama pokręciła głową patrząc na mnie. Wzdychając ciężko wreszcie wstałam.

Czemu moja mama zawsze musi mieć rację? Co roku tak mówię, że będę grzeczna, tylko po to, żebym nie musiała tam jechać. Co roku to nie wychodzi. Ten obóz jest bezsensu, jeżdżę tam tylko dlatego, bo moi rodzice mają mnie dosyć. Nie dziwię im się, w szkole nie mam żadnych znajomych. A kiedy już kogoś poznaję, ten ktoś po dwóch czy trzech dniach się mną nudzi. Przyzwyczaiłam się do tego, przez to wszystko nie cierpię ludzi. Ludzie skrzywdzą cię prędzej czy później, tylko czekają na odpowiedni moment, kiedy będziesz najsłabszy.

Mama wyszła z pokoju, wolnym krokiem podeszłam do szafy, mając nadzieje, że spóźnię się na autokar. Przebrałam się w krótkie spodenki oraz liliowy sweterek, weszłam do łazienki, która była tylko moja, umyłam zęby, uczesałam włosy, w typowy dla mnie sposób i pomalowałam się. Po półgodzinnym szykowaniu się, wzięłam torebkę gdzie miałam najpotrzebniejsze rzeczy, żeby mieć je pod ręką w autokarze. Wyszłam z pokoju poprawiając włosy, mama mnie pośpieszała, na język cisnęło mi się tysiąc przekleństw, żeby w końcu przestała gadać. Zeszłam wolno po schodach.

- Dlaczego ty jesteś taka nieposłuszna? Inne dzieci, gdyby rodzice kazali im być na dole za 20 minut, to byliby nawet 5 minut wcześniej! – stała w progu drzwi od kuchni, spojrzałam na nią obojętnym wzrokiem.

- Przepraszam, że nie jestem taka jak inni, znowu. – mruknęłam pod nosem, ale na tyle głośno, żeby usłyszała. Chwyciłam rączkę od walizki i wyszłam z domu rzucając krótkie „cześć”. 

Na ulicy stał samochód ojca, gdy mnie zobaczył, wysiadł z auta i podszedł do mnie szybkim krokiem.

- Dłużej się nie dało? – zapytał ostro biorąc moją walizkę, włożył ją do bagażnika.

Mój tata, od kiedy pamiętam, zawsze taki był… Niecierpliwy, nerwowy, surowy i na pewno nadopiekuńczy. Myślę, że to, że nie mam znajomych to po części jego wina. Kiedy są zabawy szkolne, nigdy na nie, nie chodziłam, bo tata zawsze powtarzał „na to będzie czas, teraz nauka”. I tak oto stałam się kujonem, zastanawia mnie jedna rzecz, skoro mam dobre oceny i tak dalej, czemu muszę tam jeździć? Tylko dlatego, że im nie pomagam w domu? Bezsens. 

Bawiąc się pierścionkiem na małym palcu, na znak taty, wsiadłam do auta, jechaliśmy na miejsce zbiórki w ciszy. 

***

Stałam w wyznaczonym miejscu przez opiekunów, byłam jedną z pierwszych, więc musieliśmy jeszcze czekać na pozostałych. Po dłuższym czasie, który dla mnie dłużył się koszmarnie, kiedy wszyscy już byli, rozejrzałam się po nich. Każdy ubrany na czarno, niektórzy mieli całe ręce w dziarach, mój wzrok przykuła dziewczyna paląca papierosa, stała oparta o autokar i lustrowała wszystkich wokół. Chyba była tu pierwszy raz, widać, że czuła się nieswojo. Kiedy jej wzrok spotkał się z moim, szybko odwróciłam wzrok. Na szczęście mogliśmy już wsiadać, więc pożegnałam się z tatą i od razu wsiadłam. Usiadłam na samym końcu, żeby nikomu nie przeszkadzać, nie chciałam się zbytnio rzucać w oczy. Wyjęłam z torebki rzeczy które pomogą mi przeżyć tę drogę, słuchawki i telefon. Słuchałam muzyki i tylko czekałam, aż ten koszmar się skończy, zamknęłam oczy. Słyszałam jak opiekunowie starali się uspokoić tych nowych, przewróciłam oczami i pogłośniłam muzykę. Poczułam, że ktoś siada obok mnie, ten ktoś na pewno był facetem, bo od razu do moich nozdrzy, dotarł mocny zapach męskich perfum. Zaciągnęłam się tym zapachem z lekkim uśmiechem, otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę, skąd dochodził ten cudowny zapach. Moim oczom ukazał się przystojny, cholera, cholernie przystojny blondyn. Jego włosy były postawione do góry, oczy miał koloru błękitu. Mierząc go wzrokiem, stwierdziłam, że jest cudownie umięśniony. Wyobraziłam sobie jak to by było, być przytulonym przez te ramiona.. Chwila, o czym ja myślę? Nie znam ani troszeczkę tego chłopaka, a już wyobrażam sobie z nim w roli głównej, niestworzone rzeczy. Chyba serio jest ze mną coś nie tak. 

Usłyszałam chrząknięcie, zamrugałam parę razy i popatrzyłam na chłopaka. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, językiem bawił się kolczykiem w wardze. Wyjął słuchawkę z mojego ucha.

- Jeszcze będziesz miała czas na mnie popatrzeć, całe dwa miesiące, nie martw się kochanie. – Przygryzł wargę z uśmiechem. – Jestem Luke, a ty? - Otworzyłam usta jakbym chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiłam wydusić z siebie słowa, przyłapana na przyglądaniu się jemu. Uniósł delikatnie brwi, moje policzki zrobiły się gorące, spuściłam głowę zakrywając policzki włosami. Przeklęłam pod nosem.

Cholera.

Teraz serio, uważam, że coś jest ze mną nie tak..

_________________________________________________________________________________

Więc jest pierwszy rozdział, jest dość krótki, za to przepraszam. To dopiero pierwszy, więc kolejne będą na pewno dłuższe :) 

ily

@arivanill

@ooopslukey

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 24, 2015 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Camp SurprisesWhere stories live. Discover now