VII. Start over

51 7 9
                                    

Danielle's POV

— Wciąż nie mogę uwierzyć, że Blake tu był. Odwiózł nas do domu. — Zerkam na moją siostrę spod byka, po czym znowu wracam do czytania książki. Myślałam, że chociaż przy śniadaniu da sobie spokój.

— Tak, to dziwne — mówi moja mama, po czym bierze łyk kawy. Zwraca się do mnie z taką miną jakbym coś jej zrobiła. — Danielle, to dziwne, że was odwiózł, po tym co mi powiedziałaś po konc-

Trzeszczę na nią oczy, już wiedząc, co chce powiedzieć.

— Nie, nie. Pomyliło mi się. Tak nie było — mówię w samo obronie. Teraz jeszcze bardziej żałuję, że jej powiedziałam o Blake'u. Jak się wtedy na mnie tak dziwnie patrzył. Nie chcę roztrząsać tego tematu.

— O co chodzi? — pyta moja siostra, patrząc na nas obie na zmianę.

Moja mama już chce się odezwać, więc zauważając to, od razu jej przerywam.

— O nic. Mówię, że nic się nie stało.

— Ale, co jest w tym złego? — pyta moja mama, wyraźnie nie rozumiejąc, o co mi chodzi. Wzdycham. Zerkam na zegarek.

— O kurde, jak późno. Musimy już iść — oznajmiam, aby zakończyć już ten temat, po czym wstaję i idę do hallu.

— Jest siódma — woła moja mama z kuchni. Założywszy buty, wracam się jeszcze tam, gdzie one są i staję w futrynie.

— Tak, ale jeszcze muszę... załatwić... coś — mówię. Nawet nie chce mi się nic wymyślić. Obydwie patrzą na mnie jak na jakąś wariatkę, nic nie mówiąc. — Pojadę autobusem — oznajmiam, po czym wychodzę z kuchni. Biorę plecak i zaczynam iść w stronę przystanku.

Do jasnej anielki, czy jedynym tematem w naszym domu musi być ten boysband? Świetnie by było żyć tylko innym, nie tylko nimi. Plus, zamiast mieć go tylko w mojej głowie, to muszę jeszcze o nim słuchać. Czy moja siostra serio nie może zająć się szkołą albo dosłownie czymkolwiek?

Do centrum docieram trzydzieści minut później. Mam jeszcze czterdzieści minut do pierwszej lekcji, więc jakby nie mam, co robić. Postanawiam przejść się do parku niedaleko szkoły.

Nie mogę zachwycić się, jak pięknie wyglądają drzewa i kwiaty, które dopiero co, obudziły się do życia. Pewnie wyglądam jak debil, chodząc, przed lekcjami, po parku bez celu. Przynajmniej drzewa odwracają moją uwagę od innych rzeczy, o których nie chcę myśleć. Nie potrzebuję o nich myśleć. Mam swoje życie. Chodzę do szkoły. Muszę się przygotowywać do trzeciej klasy. Za dwa miesiące koniec roku, muszę się starać. Nie, żebym tego nie robiła, ale nigdy nie wiadomo, jakie oceny, z którego roku się przydadzą. Zwłaszcza, że chciałabym się dostać do Julliard. Nowy Jork jest daleko stad i wiem, że wysoko mierzę, ale jakimś cudem wierzę, że mi się uda. Jednak oceny to nie wszystko i słyszałam, że przesłuchania są naprawdę stresujące, ale jakby nie patrzeć, to które egzaminy nie są stresujące?

Patrzę na ekran w telefonie by dostrzec, iż już za dziesięć minut zaczyna się pierwsza lekcja. Zaczynam kierować się do szkoły. Gdy tam docieram, moja siostra akurat wychodzi z samochodu naszej mamy i wyciąga z niej case z wiolonczelą, ale przecież ona nie ma dzisiaj wiolonczeli... Kurwa.

Podbiegam do niej, kiedy nasza mama już odjeżdża. Zauważa mnie i podaje mi instrument. Zakładam do na drugie ramię.

If I fell |Blake Richardson|Where stories live. Discover now