⁵² - ɪ ꜱᴀɪᴅ ᴛᴏ yᴏᴜ ᴛʜᴀᴛ ɪ ʟɪᴋᴇᴅ ʜɪᴍ ᴡɪᴛʜ yᴏᴜʀ ᴋɴɪꜰᴇ ᴩʀᴇꜱꜱᴇᴅ ᴀɢᴀɪɴꜱᴛ ᴍy ᴛʜʀᴏᴀᴛ

1.7K 180 110
                                    

↷ 로맨스 시간이 없다

─── ・ 。゚☆: *

Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

San's chapter

Nie mógł inaczej zacząć tego spotkania.

Rano wydawało mu się, że gorzej być nie może.

Że będzie to tylko kwestia kilku godzin, aż znowu wróci do siebie i zapomni o całym spotkaniu.

Los postanowił zadziałać nieco inaczej, niż zazwyczaj.

Pierwsze kłopoty zaczęły się, gdy Seonghwa pomieszał lokalizacje i wysłał Hongjoonga na drugi koniec miast, co skutkowało czekaniem kolejnych czterdziestu pięciu minut na wietrze bez ciepłych kurtek

Mimo, iż zapierał się, że zrobił to przez przypadek, wpisując inną literkę w nazwie ulicy, to San dalej mu nie wierzył.

Znali się tyle czasu, że o przypadku nie było tu nawet mowy.

No chyba, że mowa o przypadku przyjścia Hwy na świat; wtedy jest to rozmowa na inny temat i przy dużej ilości alkoholu (na spokojnie nie da się tego wytłumaczyć, wiele osób próbowało).

Gdy w końcu Hong z Mingim przyjechali na miejsce, a Park ulotnił się z prędkością światła, nawet się nie żegnając, kłopoty nadeszły z chwilą wpakowania ogromnego pluszaka do bagażnika Hyundaia Santa Fe, który bardziej nadawał się do terenowych wycieczek, niż do wożenia ponad półtora metrowego misia.

Musieli się mocno natrudzić, by zmieścić go razem z Sanem do środka.

Mingi był za tym, by wsadzić go na tylne siedzenie a Hongjoong chciał przekształcić bagażnik, który zajął by wszystkie miejsca z tyłu, tylko wtedy Choi nie miałby gdzie siedzieć.

Kompromisem było wdrożenie w życie planu Songa, który zażegnał nadchodzącą powoli awanturę.

Gdy przypatrywał się z boku przyjaciołom Wooyounga, dochodził do wniosku, że byli oni dość nietypowi (jeśli można to tak nazwać).

Ton ich wypowiedzi był nieco osły, jakby rozmawiali do siebie z obowiązku.

Nie uśmiechnęli się do siebie ani razu, nie licząc ich przywitania z Sanem, gdy uścisnęli sobie nawzajem ręce.

Całą podróż autem ich obserwował.

Zerkał to na jednego, to na drugiego.

Żaden z nich nie podjął się rozmowy, nie skomentował pogody czy też nie podzielił się żartem.

Towarzyszyła im pusta cisza.

Nic więcej.

Dało mu to trochę do myślenia.

physical | j.wy + c.snOù les histoires vivent. Découvrez maintenant