Rozdział 3 - Upiorne początki

236 19 2
                                    

Następnego ranka Viviann z trudem wyczołgała się spod ciepłej pierzyny. Od razu poczuła chłód bijący od kamiennych murów Hogwartu. Opatuliła się rękoma i z pewnym ociąganiem podeszła do swojego kufra. Zeszłego wieczoru była tak zajęta rozmowami ze współlokatorkami na temat wakacji, że później, gdy w końcu postanowiły pójść spać, zupełnie nie miała siły na rozpakowywanie.

Dochodziła właśnie ósma, ale do lekcji pozostała jeszcze godzina, choć w pokoju nie było nikogo poza nią. Viviann uznała, że najwyżej nie pójdzie na śniadanie. W końcu nie chciała spóźnić się na zajęcia w pierwszym dniu szkoły. Zastanawiała się jedynie dlaczego żadna z dziewczyn jej nie obudziła, gdy wychodziły. Zawsze to robiły, jeżeli nadal spała, a tak najczęściej jednak było. Nawet Emily pozostawiła ją na pastwę wewnętrznego budzika, który na całe szczęście tego dnia zadziałał.

Szybko przebrała się w szkolną szatę i zrobiła coś z włosami, by nie sterczały na wszystkie strony, po czym spokojnie wyszła z dormitorium i zeszła do pokoju wspólnego Ravencalw, gdzie zastała Anthony'ego, siedzącego z nosem w książce.

— Pierwszy dzień dopiero się zaczął, a ty już masz jakieś zaległości? — zapytała zadziornie, podchodząc do chłopaka. Krukon uniósł głowę znad księgi.

— Dziś są nowe zajęcia — mruknął pod nosem. — Lepiej być przygotowanym.

Szatynka uniosła jedną brew do góry, ale chłopak wrócił już do lektury zatem ruszyła w stronę wyjścia. Lubiła się uczyć, a raczej zdobywać wiedzę, bo samej nauki nie cierpiała, jednak jeszcze nigdy nie poświęciła pierwszego poranka w szkole na czytanie podręcznika.

Przedostała się na dół zamku, gdzie znajdowała się Wielka Sala. Weszła do środka, od razu ruszając w kierunku stołu Ravencalw. W tłumie Krukonów wypatrzyła brązowe włosy Emily, więc natychmiast ukierunkowała swój tor w jej stronę.

— Hrabina przyszła — usłyszała wesoły głos Michaela. Dopiero teraz spostrzegła, że chłopak siedział naprzeciwko Clark i w przeciwieństwie do niej wyglądała na całkowicie zadowolonego.

— Hej, Michael — przywitała się, siadając obok przyjaciółki. — Dlaczego nie uczysz się razem z Anthonym?

— Kolejna — jęknął. — Właśnie tłumaczyłem to Emily. Pierwszy dzień szkoły nie jest dla nauki.

— Powiedziałeś mi to, a później zacząłeś opowiadać o tym jak to fajnie będzie na opiece nad magicznym stworzeniami, gdy będziemy musieli opiekować się jakimiś małymi smokami, albo innymi cudami — żachnęła się Emily, posyłając chłopakowi wyzywające spojrzenie, a ten tylko uśmiechnął się pod nosem.

— Dlaczego mnie nie obudziłaś? — Viviann wzięła do ręki widelec i zaczęła jeść prędko śniadanie. Z każdą upływającą minutą nieuchronnie zbliżała się pora lekcji.

— Emily, nie obudziłaś Vivi? — Michael odezwał się na nowo. — Jak ty możesz się pokazywać na oczy? Wstydź się.

— Obudziłam cię, Viviann — powiedziała Emily wolno i wyraźnie. Chociaż zwracała się w stronę szatynki to jej morderczy wzrok utkwiony był w Cornerze. — Mówiłaś, że za chwilę wstajesz i bym na Ciebie nie czekała.

Szatynka kiwnęła lekko głową. To było bardzo możliwe. Czasami zdarzało jej się nie pamiętać rozmów, które toczyła gdy jeszcze nie była dość przytomna. A raczej te "czasem" było jak "zawsze".

— Czyli... — zaczął Michael. Emily gwałtownie wstała z miejsca i pociągnęła do góry Viviann, której przez to widelec z hukiem upadł na podłogę.

From Yesterday • George WeasleyWhere stories live. Discover now