~4~

2.2K 52 1
                                    

Powoli zaczęła odzyskiwać świadomość, nie otwierała jednak oczu, słysząc kłótnię
-Rana nie jest poważna. - odezwał się jakiś głos.
-To jak wytłumaczysz mi to, że prawie się wykrwawiła, co?
- Tak to wytłumaczę, że jesteś nieodpowiedzialny. To tylko twoja wina...
Szwy pękły od nadmiernego wysiłku. Miałeś się nią dobrze zająć. A poza tym powinieneś ją lepiej traktować. Jeśli chcesz, żeby przeżyła to zmień swój stosunek do niej. I do cholery, przestań ją porównywać do...
-No dokończ... Poza tym, o co ci chodzi?!
-Doskonale wiesz o co. Ta dziewczyna ryzykowała dla ciebie własne życie, a ty traktujesz ją jak szmatę, zwierzątko, z którym możesz robić co chcesz. Jesteś aroganckim dupkiem…Wcześniej taki nie byłeś. Przestań udawać. Zapomnij w końcu, o tym, co się stało. Przeszłość zostaw za sobą, bo się o nią potkniesz i zniszczysz przyszłość.
-Waż na słowa i nie zapominaj, kto opłacił ci studia medyczne… A poza tym przestań mówić do mnie jakimiś gównianymi sentencjami.
-Tego nie zapomnę nigdy. Jestem ci wdzięczny, ale nie będę przykładał ręki do krzywdy tej biednej kobiety. Po raz ostatni coś dla ciebie robię. Przyjadę jutro, dla niej, nie dla ciebie! I spróbuj ją tknąć...
Po tych słowach drzwi się zatrzasnęły.
-Ja pieprzę… Max pozjadał wszystkie rozumy, arogancki dupek, ciekawe.-powiedział Liam i również opuścił pomieszczenie.
Cora delikatnie otworzyła oczy i podniosła się do siadu. Czuła się fatalnie. Kręciło jej się w głowie, a żołądek skręcał jej się z głodu. Rana niemiłosiernie pulsowała.
-Muszę stąd uciec, ale w takim stanie nie mam najmniejszych szans. - szepnęła.-  Gdzie jest Brutus, jeśli Liam coś mu…
Niespodziewanie do pokoju wbiegł jakiś chłopak. Zastygła i zaczęła mu się przyglądać.
Był mocno pobity, przestraszony i miał przyspieszony oddech.
Gdy spostrzegł dziewczynę, chciał wybiec, ale do drzwi zaczął się ktoś dobijać.
Niebieskowłosy zastygł, błagalnie spojrzał na Corę.
-Czego chcecie?!- spytała patrząc nieznajomemu w oczy.
-Widzieliśmy jak wbiega do ciebie nasz uciekinier.
- Oddaj go nam, nie często dostajemy takie prezenty od szefa.
-Nikogo tu nie ma, idźcie stąd.
-Przyjdziemy tu z szefem i zobaczymy, jaka będziesz mądra.
Gdy głosy na korytarzu ucichły, chłopak powoli zbliżył się do łóżka i szepnął:
-Dzięki..., ale nie sądzę, że to mi pomoże na długo.
-Nie ma za co, może usiądziesz. - wskazała fotel. - Jak masz na imię?
-Felix…
-Cora.-szepnęła. - Jak się tu znalazłeś?
- Będę szczery. Należę do przeciwnej mafii. Złapali mnie podczas sprawdzania rewiru i przywlekli tutaj, Liam powiedział, że mają ze mną robić co chcą, bo on ma ważniejsze rzeczy do roboty. Jak mnie tu znajdą, to…
-Nic ci nie zrobią, zadbam o to. - powiedziała dziewczyna.
-Dziękuję Ci za chęci, ale nic na to nie poradzisz. Jeszcze zrobią krzywdę tobie…
-O mnie się nie martw. - szepnęła.
W tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Liam z bronią w ręku.
-Chłopaki, mieliście rację, mam waszą zgubę. - krzyknął. - Dobrze Ci radzę podejdź tutaj, zanim ja podejdę do ciebie. - zwrócił się do Felixa. Chłopak powoli podszedł do drzwi, a kruczowłosy szarpnął go i podał jednemu z ludzi.
-Zabierajcie go, tylko jak chcecie się bawić, to przypilnujcie, żeby nie obudził mnie swoimi krzykami. Mam już dosyć tego dnia...- warknął.
-Nie! - krzyknęła Cora.
-Mała, to nie twój interes. - odezwał się jakiś mięśniak.
-Daj jej mówić. - powiedział nagle Liam, do podwładnego i spojrzał oczekująco na dziewczynę. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
-Oddaj go mnie, proszę. - szepnęła.
-A co będę z tego miał?- spytał z chytrym uśmiechem...
Dziewczyna pomyślała chwilę i odpowiedziała:
-Zacznę cię słuchać, w niektórych kwestiach...
Chłopak uśmiechnął się szerzej i szepnął:
-To trochę za mało, za jego życie. Wiesz już zapewne, że to nie jest przyjaciel...
-To, czego chcesz?
-Będziesz się mnie bezwzględnie słuchała i robiła to co Ci karzę.
Szatynka zawahała się, spojrzała na niebieskowłosego, a potem szepnęła :
-Zgoda, ale jeśli coś mu się stanie…
-W takim razie, chłopcy zaprowadźcie go do jego pokoju. Wybaczcie, ale tym razem nici z zabawy. A i jeśli któryś go tknie, będzie miał ze mną do czynienia.
Mięśniaki tylko odburknęły coś z niezadowoleniem wymalowanym na twarzach.
Gdy podwładni zniknęli, Liam podszedł do kobiety i usiadł obok niej na łóżku.
-Czasami się zastanawiam, kogo ja zatrudniłem — szepnął. Kobieta nic nie odpowiedziała, spuściła wzrok.
-Jesteś głodna? Tylko nie kłam… - powiedział łagodnie i zbliżył się do niej.
Cora spojrzała na niego, zdziwiona jego tonem i odpowiedziała:
-Trochę…
Chłopak wstał i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił ze szklanką soku i talerzem z kanapkami.
-Proszę.
-... Um... Dziękuję.
Kruczowłosy uśmiechnął się tylko i znów gdzieś wyszedł. Cora w tym czasie zjadła kanapki i wypiła sok. Odłożyła szklankę i talerz na szafkę i chciała wstać, by je wynieść. W tym momencie wszedł Liam.
-Nie! Leż spokojnie, ja później to wyniosę.
Nie protestowała, w końcu obiecała słuchać czarnowłosego.
-Powiedz mi, po co chciałaś uratować tego chłopaka, co? Intryguje mnie to...
-Mam lepsze pytanie, dlaczego chciałeś go skazać, na tak okrutny los, za kogo ty się masz? Co takiego ci zrobił...?
- Dlaczego?! Dlatego mała, że życie to nie jest pieprzona książka, w której wszystko kończy się szczęśliwie, a miłość jest wyidealizowana. Szef twojego nowego kumpla kazał mnie zabić, a ja miałem darować życie jego podwładnemu? Darowałem mu życie tylko dlatego, że mnie o to poprosiłaś. - przerwał na chwilę. - Uwierz, Coro… gdybyś wiedziała, jacy są ludzie tacy jak on czy ja, nigdy byś nam nie pomogła. Mnie szczególnie. - przerwał na chwilę i podszedł do drzwi. - Prześpij się,... a zapomniałbym, Brutus jest u weterynarza, widziałem u ciebie w kalendarzu zapisaną wizytę. Dobranoc. - Potem wyszedł.
Dziewczyna ułożyła się wygodnie i zaczęła się zastanawiać nad jego słowami.
Myślała nad tym, dlaczego  jakby stał się dla niej milszy i dlaczego jest taki chłodny wobec innych. Nie wiedziała jeszcze, że niedługo dowie się więcej niżby sobie życzyła…

Mój bandytaWhere stories live. Discover now