Fragment opowiadania: Jadwiga powoli spoczęła na krześle i dłonie złożyła na blacie stołu. Choć odziana tylko w nocną koszulę, nic nie straciła z dostojeństwa, które miała w każdym ruchu, każdym geście. Patrzył na to z zachwyceniem. Cała była jak księga dla niego. Najozdobniejsza, najstaranniejszym pismem wykonana, istne dzieło sztuki. Tylko dla niego była zupełnie nieczytelną i niezrozumiałą. Wielki Książę od kilku już miesięcy kazał swemu kanclerzowi obytemu z mową Lachów uczyć się tego języka. Przykładał się pilnie do tej nauki, by wiedzieć, co mówią szeptem za jego plecami i móc odróżnić przyjaciela od wroga w tym obcym mu królestwie. Ale polityczna mowa różniła się bardzo od tej, którą przemawiać należy do niewiasty. Przez chwilę jeszcze stał, górując nad nią i przyglądał jej się z uwagą, marszczył czoło, choć mowę polską znał już nieco, to znaleźć słowa w tak delikatnej materii było mu trudno. Onieśmielała go ta istota, rzekłby nieziemska. Mimo że sporo młodsza od niego, to majestatem swym i urokiem przyćmiewała wszystkie cuda tego świata, które dotychczas jego oczy oglądały...