Powiedz mi ktoś, że jestem normalna, skoro będąc na 8 rozdziale Okrutnego Księcia jestem zdania, że jedynie świat przedstawiony jest spoko, a reszta do wywalenia?
Naprawdę nie potrafię nawet na tym etapie znaleźć w Cardanie NICZEGO pozytywnego (ludzie serio zaczynali go od razu lubić???) i nie wiem, za co go w ogóle doceniać, olać fakt, że ponoć traktuje tak Jude podobno "dla jej dobra" czy czegoś takiego. Sam wątek enemies to lovers od zawsze mnie strasznie odrzucał, może dlatego sama jestem osobą, która była bullingowana za czasów szkolnych, więc nie wierzę w końskie zaloty i taki start "romansu" jest dla mnie chory?
Pls, czy tylko ja mam taki problem?