Santa_Fee

Spadam po raz kolejny do pieczary ciemności 

Santa_Fee

W mym świecie panuje ciemność i smutek,  
          W żałobnym tańcu przemijają dni.  
          Tęsknię za tobą, cierpię w milczeniu,  
          Zauważ mnie proszę, weź mnie w swe dłonie.
          
          Moje serce krwawi, dusza jest spękana,  
          Nic nie znaczy już ten świat bez ciebie.  
          Oplata mnie smutek, pozbawia mnie snu,  
          Duszy me serce cierpi w wiecznej niewoli.
          
          Chcę z tobą być, chcę być  w twoich ramionach,  
          Zapomnieć o wszystkim, co było złe.  
          Ale wiem, że to marzenie bez spełnienia,  
          Bo ty nie zauważasz mnie, jestem tylko cieniem.
          
          
          
          Moje serce płacze, moje dusza błaga,  
          Byś spojrzała na mnie choć raz z litością.  
          Chcę być dla ciebie światłem w ciemności,  
          Chcę być dla ciebie spokojem i siłą.
          
          Ale wiem, że to tylko uczucie jednostronne,  
          Nie ma dla mnie miejsca w twoim sercu.  
          Więc zamykam oczy i w mym smutku tonę.
          
          Ale mimo wszystko będę tęsknić,  
          Będę czekać na twój uśmiech i gest.  
          Bo choć jestem cieniem w twoim świecie,  
          Moja miłość do ciebie jest prawdziwa i szczera.
          
          I nawet jeśli nie zauważasz mnie teraz,  
          Choćbym była tylko cieniem w twoich oczach,  
          Będę nadal kochać, tęsknić i czekać,  
          Aż moje serce  przestanie bić dla ciebie.
          
          Ale wiem, że muszę pogodzić się z tym faktem,  
          Że jestem tylko cieniem w twoim życiu.  
          Tak więc żegnaj, moja miłość nieodwzajemniona

Santa_Fee

Zabierz mnie na polany okryte całunem śmierci,
          Tam gdzie cisza gra muzykę z dźwięków myśli,
          Tam gdzie cień i mrok spotykają się w tańcu,
          A smutek i żal giną w objęciu nocy.
          Zabierz mnie na miejsce poza zasięgiem światła,
          Gdzie czas zatrzymuje się na chwilę,
          gdzie zapomnienie tuli mnie do snu.
          Zabierz mnie tam, gdzie nie ma już bólu,
          Gdzie zapomnienie jest krainą wieczności,
          Gdzie mogę odpocząć od ciężaru życia,
           gdzie mogę odnaleźć spokój w wieczności.

Santa_Fee

Porcelana
          
          W kruchym świecie porcelanowych marzeń,
          Gdzie każdy uśmiech jest tylko pozorem,
          Zimne światło księżyca odbija się w pustce,
          A serce bije rytmem rozbitej figurki.
          
          Porcelana, biała jak śnieg, zimna jak lód,
          W każdym kawałku odbicie straconych dni.
          Porcelana, krucha jak nasze złudzenia,
          W każdym pęknięciu kryje się głęboka cisza.
          
          Za oknem szarość, deszczu monotonny taniec,
          Krople spadają, niczym łzy.
          Wiatr niesie echa dawno zapomnianych słów,
          A ja szukam ciepła wśród zimnych figur.
          
          W mroku nocy, gdzie światła już nie ma,
          Porcelanowe serce, wciąż bije, wciąż czeka.
          Na promień słońca, co rozświetli ciemność,
          Na dotyk ręki, co złoży w całość kawałki.
          
          Ale porcelana, raz stłuczona, już nie wróci,
          Do dawnej całości, do dawnej siły.
          Pozostaje tylko zbierać fragmenty,
          I układać nową historię, wśród starych ścian.
          

Santa_Fee

@ wcale_to_nie_ja  spoczko 
Reply

wcale_to_nie_ja

@Santa_Fee  okeej, ale to jutro dobra?
Reply

Santa_Fee

@ wcale_to_nie_ja  oki, przesłać ci trochę na ig?
Reply

Santa_Fee

W zaściankach mego serca, ciernie róży tkwią,
          Są jak niezagojone rany, przypominają o swojej obecności.
          Wbijają się głęboko, wnikają w duszę,
          Krew rozlewaja się  wewnątrz mego ciała.
          
          Jestem obdarzony tym darem z natury,
          By kochać i cieszyć się pięknem kwiatów.
          Lecz róże, tak intrygujące i zuchwałe,
          Mają swoje ciernie – jak pułapke na miłość.
          
          Gdy zanurzam się w ich majestacie,
          Wpierw uwodzą mnie pięknem swych płatków.
          Lecz  to tylko przykrywka,
          Spod której wyrastają ciernie, gotowe by zapleść wieniec na szyi.
          
          Jak mogę uniknąć tego śmiertelnego uścisku?
          Jak mogę kochać, nie raniając się?
          Czy miłość to nie trochę jak te róże,
          Gdzie ból i cierpienie są wpisane w naturę?
          
          Szukam odpowiedzi w spokojnej ciszy,
          Tam, gdzie wiosna zakwita na łące.
          Może tam odnajdę pokój w swoim sercu,
          Gdzie róże kwitną bez zadawania bólu.
          
          Lecz czy możliwe jest kochać bez bólu?
          Czy można czerpać radość bez strat?
          Oto paradoks miłości, jak róże na polu,
          Piękno i cierń – połączone na wieki.

Santa_Fee

@ wcale_to_nie_ja  dziękuję:3, kiedyś to zrobię, tylko muszę uporządkować je haha. Napisałam to na religii xD
Reply

wcale_to_nie_ja

@ Pizdiec   TO JEST PIĘKNE, TAKIE GŁĘBOKIE I W OGÓLE I TAKIE PRAWDZIWE, WEŹ WYDAJ KIEDYŚ ZBIÓR SWOICH WIERSZY
Reply

Santa_Fee

Słowa, które wypowiadam, to tylko obłuda,
          Moje serce jest pełne fałszu i zguby.
          Płomienie kłamstw palą się ze mną na stosie,
          Wiedząc, że prawda jest daleko za horyzontem.
          
          Ktoś raz mnie nauczył, jak oszukiwać innych,
          Jak manipulować, by wygrywać za każdym razem.
          Ale teraz te kłamstwa odbijają się we mnie,
          Paląc moje sumienie, duszę raniąc głęboko.
          
          Chciałem być silny, chciałem być taki jak oni,
          Ale nie zdawałem sobie sprawy, że to prowadzi do zatracenia.
          Budując mury z kłamstw coraz wyżej i wyżej,
          Znalazłem się na gorącym stosie - tu na moją zgubę.
          
          Palą się płomienie kłamstw, moje zdradliwe słowa,
          Podglądane przez spojrzenia, wypełnione nienawiścią.
          Świadomość tego, kim naprawdę jestem, mnie paraliżuje,
          I teraz jestem gotów przyznać się do swoich grzechów.
          
          

Santa_Fee

Pokój numer dwadzieścia, chłód wspomnień, 
          zamknięty jak więzienie,
          W nim puste łóżko i zimne podłogi,
          Nie ma tu śladu ciepła ani promieni słonecznych.
          
          To pokój, w którym mijają lata,
          Gdzie wspomnienia tkwią kiedyś kochanych osób,
          Teraz jedynie pozostałości po nich,
          Wymazane z pamięci, lecz nie z serca.
          
          To w nim płyną dni i noce,
          Bezlitosny czas nie oszczędza tego miejsca,
          Wspomnienia przychodzą i odchodzą,
          A ja tu, sama, zostawiona na pastwę samotności.
          
          Na ścianach wiszą obrazy,
          Uchwycone chwile, które przeminęły,
          Przypominają o tym, co było,
          O miłości, śmiechu i szczęściu.
          
          Ale teraz to tylko cień,
          Przeszywający ten pokój jak zimny wiatr,
          Chłód wspomnień, który nie gaśnie,
          Gdzie już nigdy nie będzie tak jak dawniej.

Santa_Fee

Stoję na brzegu mroźnej rzeki,
          Woda lodem obmywa me nogi,
          A w sercu moim cisza głęboka.
          
          Wszystko wokół wydaje się martwe,
          A ja wciąż tu trwam, jak cień.
          Ból psychiczny mnie ogarnia,
          I bije ręki pieczęć na mej twarzy.
          
          Woda rzeki niosąca moje smutki,
          Odbija lustrzaną rozpacz mego wnętrza.
          W jej toniach widać cienie niedolnych dni,
          Gdy życie miało smak gorzkiego wina.
          
          Zamarznięte łzy spływają po mej twarzy,
          Stanę w koralowych mrozach
          Odwiecznej boleści.
          Zastygnę w słońcu, które nigdy nie wschodzi,
          W świecie, gdzie nadzieja wiatrem się płoszy.
          
          Lecz w mym wnętrzu iskra wiary jeszcze płonie,
          Choć wiatr ją chce zdmuchnąć z mej duszy.
          Bo tam, gdzie mroźna rzeka bólu kołysze,
          Nie można zapomnieć o marzeniach w trwodze.
          
          Stoję na brzegu mroźnej rzeki,
          Bezsilna przed potęgą własnego strachu.
          Lecz głęboko w sercu wciąż o miłości śnię,
          Chociaż zimą dusza łamie się w łachu.
          
          Tak więc stoję tu w chłodzie,
          W oddali widać most, nadziei blask.
          Wynurz się ze rwącej wody mojego wnętrza,
          By ogień miłości zapłonął na nowo w naszych duszach.
          
          I choć ból psychiczny przemocą we mnie rządzi,
          Wciska mroźne dłonie na me serce płonące,
          To wierzę, że woda rzeki, co z nią wiążę,
          Kiedyś roztopi każdy lód, każdą ranę mniejszą uczyni zatartą.