– Jeśli już teraz, w tak błahej sprawie, powołujesz się na moje nazwisko, oznacza to, że tym bardziej nie zawahasz się go użyć w poważniejszej sytuacji – ciągnął dalej swój wywód. – I nie zrobisz tego tylko po to, by gdzieś przepchnąć się bez kolejki...
– Wypraszam sobie! – uniosłam się. – W kolejkach zawsze czekam – dodałam.
Bruce westchnął. Czuć było od niego irytację.
– Jeśli jeszcze raz mi przerwiesz, to najpierw cię zbiję, by przypomnieć ci jak zachowuje się żona okazująca mężowi należyty szacunek, a dopiero później powrócimy do aktualnej rozmowy – zagroził.
– Też mi rozmowa! – zadrwiłam o wiele za głośno niż powinnam. – Tocząca się pośrodku łazienki, bez herbaty z cytryną i ciasta. Nawet herbatników nie ma – wyśmiałam.
Nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło, ale odwróciłam się na pięcie i wymaszerowałam z łazienki. Przeszłam do sypialni, usiadłam przy toaletce i rozpoczęłam zmywanie cieni z powiek i maskary z rzęs. I Bruce pozwolił mi w spokoju zakończyć tę czynność. Stał wsparty o ścianę, obok dużej, ciężkiej szafy z lustrem, dokładnie naprzeciw łóżka i toaletki, którą zajmowałam. Widziałam go dobrze w odbiciu. W dłoniach ciągle dzierżył złożony w pół, skórzany pasek.
https://www.wattpad.com/story/209259481-novus-ordo