Rozdział 2

286 35 5
                                    

- Czyli w zasadzie można powiedzieć, że mamy dzisiaj wszelkie prawo do świętowania - ucieszył się Jamie, słysząc, że udział Eijiego w projekcie został potwierdzony.

- Tak, tak, będziesz mógł bez żadnych wyrzutów sumienia... - nie dokończył, krzywiąc się pod ciężarem jego ciała, gdy uwiesił się na nim obejmując go ramieniem.

- Pójdźmy do tej nowej knajpki z okonomiyaki, a później... - tym razem to jemu przerwano.

Eiji uciszył go, spoglądając z konsternacją na wyświetlacz dzwoniącego telefonu. Na ekranie widniało imię Max. Jamie doskonale wiedział do kogo należy oraz był świadomy, że jego osoba silnie wyzwala w Eijim wszystkie wspomnienia związane z Ash'em, zarówno te złe jak i dobre. Nie żeby robiło to większą różnicę, w końcu całe jego życie niezmiennie skupia się na tej jednej, nieosiągalnej już osobie.

- Cześć Max - przywitał się, przykładając telefon do ucha. Przez jego twarz przebiegł delikatny grymas, ewidentnie nie miał ochoty w tej chwili rozmawiać. Poniekąd było to zrozumiałe. Miał niebywałą szansę zatracenia się choć na kilka godzin w beztroskie świętowanie swojego sukcesu i prowadzenie mało poważnych rozmów ze swoim przyjacielem. - Tak, coś się stało?... Nie, nie musi być specjalnego powodu byś mógł do mnie zadzwonić - dodał ciszej, siadając na pobliskiej ławce. - Ibe? Nie wiem, nie rozmawiałem z nim ostatnio... jakoś nie było okazji, obydwoje pracujemy w innych działach, więc... Z rodziną.. nie pamiętam, chyba w zeszłym tygodniu... Max, ja to wszystko wiem, chyba nie sądzisz, że robię to na przekór tobie lub komukolwiek innemu? - westchnąwszy oparł policzek na dłoni i zamknął oczy. - Rozumiem, ale niepotrzebnie i tak nie jesteś w stanie, nikt nie jest w stanie... Nie dlatego, po prostu nie potrafię - przerwał mu nieco uniesionym głosem. Eiji bardzo nie lubił, gdy otoczenie starało się wyzwolić go z kajdan cierpienia, zachowując się jakby doskonale rozumiało co przeżywa. Nie dopuszczał do siebie myśli, że któregoś dnia zapomni o Ash'u, nie potrafił wyobrazić sobie swojego przyszłego życia bez niego. Podczas gdy najbliżsi próbowali pomóc mu otrząsnąć się z tego marazmu i ruszyć dalej, on z całych sił desperacko trzymał się jego krawędzi. - Ok... Tak, w przyszłym miesiącu, właśnie przed chwilą wszystko zostało potwierdzone... Dziękuję... Yhy, Jamie jest ze mną... Dzięki, przekażę... Ok... Na razie.

Opuścił rękę i pochyliwszy się do przodu spojrzał martwym wzrokiem na siedzącego obok Jamiego.

- Masz pozdrowienia od Maxa.

- Dzięki, następnym razem też go pozdrów.

- Ok - rzucił cicho i wahając się czy powiedzieć coś jeszcze, ostatecznie odwrócił wzrok. Jamie doskonale wyczuwał wahania jego nastroju i z całą pewnością mógł powiedzieć, że właśnie w tej chwili uległ znacznemu obniżeniu.

- To co, wracamy do domu, a popołudniu wybierzemy się na okonomiyaki? - zapytał Jamie po kilku minutach ciszy, chcąc sprowadzić jego myśli na nieco inny tor.

- Okonomiyaki? Niedaleko nas otworzyli nową knajpkę, więc może tam? - zaproponował, nie zdając sobie sprawy, że jego przyjaciel pierwszy o niej wspomniał.

Jamie uśmiechnąwszy się uniósł znacząco brwi i rzucił z przekąsem:

- Chodźmy panie moja głowa jest pełna dobrych pomysłów.

~*~

Późnym popołudniem, zdecydowanie nie o ustalonej godzinie Eiji zamykał drzwi od ich mieszkania, kątem oka przyglądając się opartemu o ścianę Jamiemu. Przeciągle ziewając, przecierał swoje zaspane oczy. Powodem ich spóźnienia była słabość Jamiego przejawiająca się nadzwyczaj silnym umiłowaniem do snu. Gdy Eiji po raz pierwszy zetknął się z jego skłonnością do odwlekania nieuniknionego, mimowolnie przed oczami stanęły mu wszystkie te momenty gdy to Ash był tym, którego zmuszony był przywracać do stanu świadomości i pilnować by nie przespał całego dnia. Zresztą nie tylko to przypominało mu w nim Ash'a. Nie wspominając pochodzenia, obydwoje byli cholernie uparci, a jednocześnie niezwykle wrażliwi i troskliwi. Choć rysy twarzy i spojrzenie Jamiego znacznie różniły się od tych, które były mu najbliższe, ich widok wnosił w jego życie odrobinę ciepła i swego rodzaju, nie do końca jeszcze rozumianej nadziei. Obecność Jamiego wiele mu ułatwiała, to dzięki niemu po raz pierwszy odkąd życie przestało mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie, myśl o kolejnym, nadchodzącym dniu przestała być tak przerażająca i przytłaczająca jak wcześniej. Początkowo nie potrafił pozbyć się wrażenia, że swoim zachowaniem burzy pamięć o Ash'u, że jego przeznaczeniem jest przeżyć swoje życie samotnie, bez większych uniesień i zawirowań. Jamie nie podejrzewał nawet, że za jego sprawą przeznaczenie to zmieniło nieco swój wyraz.

Zburzyć ciąg FibonacciegoWhere stories live. Discover now