5. Co Ci jest? Wcale nie reagujesz.

9 0 0
                                    

- Vi, wszystko w porządku? - do moich uszu dotarł ledwie słyszalny głos. Siedziałam w rogu pomieszczenia, trzęsąc się ze strachu. Dłonie wplotłam we włosy, będąc gotowa je po prostu wyrwać. Oddech był urwany i ciężki. Nie reagowałam na żadne słowa czy czyny. Zblazowanym wzrokiem skanowałam świecącą się wodę. - Vi! - dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu i potrząsnęła moim ciałem. Jak oparzona spojrzałam w czekoladowe tęczówki. Rozbiegany wzrok patrzył na jej twarz. Pomrugałam szybko, starając się nie rozpłakać. Przełknęłam głośno ślinę, czując, jak serce bezlitośnie obijało żebra. - Co Ci jest? Wcale nie reagujesz.

Otworzyłam bezmyślnie usta, nie mogąc wypowiedzieć żadnych słów. Gardło tak strasznie parzyło. Nagle zrobiłam gwałtowny ruch, który tylko wywołał więcej bólu. Zarzuciłam dłonie na jej szyję i przyciągnęłam ją do siebie, potrzebując czyjegoś bezpiecznego dotyku. Tylko tyle wtedy potrzebowałam. Zacisnęłam kurczowo dłonie na jej kapturze. Dziewczyna początkowo nie zareagowała, jednak po chwili objęła mnie swoimi rękoma.

Mimo że ją przytuliłam, nie czułam się dobrze. Więc czemu tak strasznie tego potrzebowałam?

- Violet! - głos Aidena wybudził mnie z chwilowego transu. Pomrugałam szybko, wyostrzając obraz. Uniosłam głowę, nawiązując kontakt wzrokowy ze szmaragdowymi tęczówkami. Po chwili wszystkie inne bodźce zaczęły do mnie dochodzić. Tak, jak jego dotyk na ramieniu. Rozszerzyłam oczy, gwałtownie się wycofując. - Co Ci jest? Wcale nie reagujesz.

Kolejne niespokojne wspomnienie wróciło.

- Nie. Nic takiego - machnęłam szybko dłonią, wracając do wykonywanej wcześniej czynności. Mycia, a raczej szorowania, podłogi. - Zamyśliłam się po prostu - zaśmiałam się pod nosem. Blondyn tylko przytaknął, wstając z podłogi. Podszedł do jednej z szafek i wziął z niej mokrą szmatkę. On również wrócił do sprzątania domu.

- Myślałem, że w jakiś szał zaraz wpadniesz. Strasznie się trzęsłaś. Musiałaś nieźle się zamyślić - odcharknął z nutą rozbawienia w głosie. Mruknęłam coś niezrozumiałego, szorując ciemne panele. I, biorąc się za mycia tamtego ustrojstwa, nie pomyślałam, jak brudne one były. Duża warstwa kurzu oraz innych zabrudzeń, nie była w stanie zejść, używając mopa. Więc padło na szorowanie. - Pomóc Ci z tą podłogą? To już przedostatnie pomieszczenie z brudnymi panelami. Za to zostało dużo mebli. A robisz to strasznie mozolnie.

Pokręciłam energicznie głową, spoglądając na dużą powierzchnię pomieszczenia. I cóż, byłam dopiero na początku, zaraz przy drzwiach. Ale mimo to, nie chciałam jego pomocy. Kochałam sprzątać, zwłaszcza, że pomagało mi to zapomnieć o różnych sprawach.

- Na pewno? Ręce Cię nie bolą? Mogę Ci pomóc - stanął w miejscu, oczekując, aż ustąpię. Kątem oka spojrzałam na Williamsa, a następnie cicho westchnęłam.

- Tak. Nie. Nie - odparłam, a ten się głośno zaśmiał. - Odczep się. Idź gdzieś indziej. Chcę sama posprzatąć.

- W takim razie mam wysprzątać pokój z fortepianem? - spytał, unosząc w zdziwieniu brew. Popatrzyłam na niego groźnie.

- Szoruj na sam koniec pokoju, weź ze sobą tę szczotkę - przerwałam mu, domyślając Rzuciłam mu jeden z przedmiotów do czyszczenia, który od razu złapał. Oboje się zaśmialiśmy. Blondyn posłusznie poszedł na drugi koniec pokoju, zakrywało go łóżko. Sprzątaliśmy w pokoju gościnnym.

- Zagramy w dziesięć pytań? - wypalił nagle, przez co wytrącił mnie z pewnej równowagi. - Wiesz, nie znamy się wcale w ogóle, a jednak się wprowadzam. Lepiej teraz poznać odpowiedzi na pytania, które nas interesują.

With The PianoWhere stories live. Discover now