lacrosse day cz.2

487 37 7
                                    

(3rd person)

Kiedy Theo spokojnie przesypiał kolejną godzinę, Liam siedział w salonie ze swoimi rodzicami. Oboje byli zmartwieni stanem zielonookiego bruneta i chcieli się dowiedzieć co go doprowadziło do niego.

Blondyn jednak nie miał ochoty opowiadać im całego zdarzenia i od nowa odtwarzać w głowie wszystkie ujęcia, które tamtego dnia zobaczył.

Chciał zaopiekować się starszym, chociaż sam nie wiedział co go tak do niego ciągnie. Sam jego urok? Tajemniczość? Czy zwyczajna chęć pomocy, której zielonooki zdecydowanie potrzebował?

Kiedy kolejne pytanie o wydarzenie związane z Theo uciekło z ust matki blondyna, on głęboko westchnął i przewrócił oczami.

- Nie wiem, mamo. Mówiłem ci, że gdy go znalazłem był już pobity - skłamał, pomijając jeszcze fakt, że w obronie strasznego wdał się w bójkę.

- Nie mówił ci co się stało? - spytała, podnosząc poziom irytacji u syna.
- Nie jest zbyt rozmowną osobą - stwierdził fakt, który w końcu zawierał prawdę - jak będzie chciał to mi powie, jak nie to nie.

Rodzice blondyna jedynie westchnęli rzucając sobie spojrzenie, które jedynie oni rozumieli, bo niebieskooki skrzywił brwi, nierozumiejąc o co im chodzi.

Wstali od stołu i zanieśli swoje filiżanki po kawie do zlewu w kuchni. Liam nie spuszczał z nich wzroku, wiedząc, że prowadzą jakieś teorie spiskowe między sobą. Dunbar zastanawiał się czy kiedyś ten pozna kogoś z kim będzie rozumiał się bez słów.

- Musimy iść, słońce - powiedział ojczym - jeśli z Theo będzie się coś działo to zadzwoń do nas, a najlepiej do jego rodziców, bo na pewno się martwią.

- Iść? Gdzie iść? - spytał blondyn, pomijając drugą część wypowiedzi ojczyma.
- Do pracy, Liam. A gdzie indziej? - odrzekł

- Kiedy w końcu przestaniecie tam spędzać większość życia? - spytał poirytowany.

- Nie wygłupiaj się - odrzekł beznamiętnie starszy i razem ze swoją żoną ubrali buty i kurtki - zaopiekuj się kolegą.

I wyszli pozostawiając samego,  wkurzonego ich zachowaniem, syna. Małżeństwo Geyer spędzało zdecydowaną większość czasu w pracy, tłumacząc się, że przecież tak wygląda życie dorosłego, przez co blondynowi robiło się niedobrze na myśl o dorosłości.

Postanowił, że sprawdzi co u Theo, który przesypiał w jego pokoju już trzecią godzinę. Martwił go jego stan, pod każdym względem.

Wstał od stołu i szybko pobiegł schodami na górę, gdzie znajdował się starszy. Zapukał do drzwi zanim wszedł do pokoju, w razie gdyby brunet nie spał, jednak odpowiedziała mu cisza, więc jedynie wszedł do pokoju.

Znalazł starszego tam gdzie się spodziewał. Wciąż leżał na łóżku, w tej samej pozycji, w której go zostawił przed wyjściem. Jednak jego policzki były mokre od łez, przez co młodszy zastanawiał się czy podczas tych paru godzin obudził się, a go nie było przy nim.

Ku jego zdziwieniu, pojedyncza łza spłynęła z jego oczu, a brunet wciąż był pochłonięty w śnie, a Dunbar już wiedział, że po prostu coś złego mu się śni. Zrobiło mu się żal bruneta przypominając sobie ile już tego dnia musiał znieść.

Nie pewnie otarł policzki Reaken'a, nie wiedząc do końca czy powinien to robić, zważając na fakt, który Theo zauważył wcześniej.

Nie znali się.

Jedyne co tak naprawdę o sobie wiedzieli to swoje imiona. Łączyła ich jedynie wspólna klasa i teraz to wydarzenie, które zaszło parę godzin wcześniej. Oboje jednak mieli w sobie coś, co sprawiło, że chcieli wiedzieć o sobie znacznie więcej niż to, chociaż żaden by tego głośno nie przyznał.

Stranger Boy- ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz