22

170 11 3
                                    

Pov. Five

Nie powinni tego widzieć czemu mi grzebali w szafkach kurwa! Głupi jestem mogłem to schować ale to nic złego nic mi nie jest przecież nic się nie stało.

Siedziałem na dachu akademi zawsze kiedy byłem smutny, miałem w ręku to żyletkę i tak bardzo chciałem to zrobić ale pomyślełem o rodzeństwie, okaleczanie się to coś innego niż samobójstwo ale teraz mam ochotę na to drugie. Tak bardzo bardzo bardzo w sumie co mnie trzyma na tym świecie?

Eli i Bridget których nie ma Jack i Lee którzy pewnie mnie nienawidzą.

Stanąłem na krawędzi dachu... Jeżeli mam umrzeć to chyba nie przez kawałek metalu wolę coś widowiskowego.

Pov. Allison

Wparowaliśmy do gabinetu ojca

-puka się dzieci

-tato- powiedział Klaus płacząc

-co się dzieje

-piec on on...- nie umiałam tego powiedzieć

-o co wam chodzi?

-on się tnie cały czas nawet przed chwilą znaleźliśmy u niego to- Luther pokazał ojcu pudełko

Ojciec się wystraszył

-gdzie jest teraz

-no właśnie powiedział że nie chce żyć i zniknął

-Szukajcie go ja idę po Pogo i mamę już ruchy!

Potem poszliśmy na dach i pięć tam stał ale nie z żyletką on nachylał się do przodu i kiedy już prawie spadł przyszło mu powiadomienie szybko je sprawdził i coś odpisał później znowu stał na krawędzi i już wyciągnął jedno nogę do przodu Diego go złapał i wciągnął ma dach. Luther pomógł mu wstać

-co ty robisz bracie

Nic nie powiedział

-tata chce cię zoba- nie dokończyłam bo przybiegł ojciec

Chwycił pięć i sprawdzał jego ręce a potem go przytulił!!!!!!!!!! I odetchnął

-dziecko co ty narobiłeś- zabrał i gdzieś poszedł

Patrzelismy na siebie oniemiali

-czy on go przytulił?!

-najwyraźniej

-mam pomysł- odezwałam się

-jaki?

-wiecie jaki jest pięć nawet po czymś takim raczej nie przestanie, a obawiam się że może zrobić to ponownie

-wiem to mnie martwi

-wiec jeżeli zauważymy że chodźbym jestem raz to zrobi zadzwonimy po Lee i Jacka to jedyne osoby które mogą mu pomóc

-czemu- zapytał Ben

-po pierwsze pięć ich lubi po drugie są rodziną Eli i Bridget po trzecie jeżeli to nie zadziała to jesteśmy skończeni

-masz rację... Ale teraz chodźmy zobaczył co z nim jest.

Poszliśmy do sali szpitalnej i zobaczyliśmy że śpi stanęliśmy do około Vanya złapała go za rękę tak samo jak ja.

-pięć- wyszeptałam

Staliśmy tam przez godzinę a potem zobaczyliśmy że się budzi miał uśmiech na twarzy a kiedy otworzył oczy odrazu posmutniał

-ale ja myślałem...

-Diego cię złapał

-dlaczego nie dacie mi odejść nienawidzicie mnie do tego stopnia że każecie mi się męczyć?

-nierozumiesz że cię kochamy jesteś naszym bratem i chcemy abyś żył

-ale ja nie chcę i mnie nie powstrzyma cię

-tak?

-tak

-to wyobraź sobie Eli małą Eli która wchodzi do akademi i pyta się co się stało z Pięć a my jej mówimy że to samo co z jej mamą pomyśl o tym wyobraź to sobie- Ben umiał w psychologię

Pięć zacisnął oczy i powiedział

-idzcie z tąd

-nie pójdziemy

-nic sobie nie zrobię idźcie

-nie obraź się ale ci nie wierzę- powiedział Klaus

Pięć się odwrócił do ściany i zasnął.

Pov. Five

Obudziłem się i zobaczyłem całe rodzeństwo Diego Ben Klaus i Luther leżeli na ziemi a dziewczyny na 2 fotelach naprawdę zostali... pomimo tego że musieli spać na ziemi. Nie umiałem wyjaśnić tego uczucia ale poczułem radość lecz nie trwała ona długo bo odrazu przypomniałem sobie o Bridget i Eli. Obok łóżka leżało mnóstwo rzeczy i zauważyłem tam... Tak moją żyletkę musiałem to zrobić nie wytrzyma jeśli nie zrobi sięgnąłem po nią i kiedy usiadłem wstali szybko schowałem ja za plecy.

-chowasz coś?-zapytala Ali

-nie poprostu chciałem usiąść

-pokaż- powiedziała

-po co mówię że nic nie mam

Podeszła do mnie i wyjęła mi z rąk żyletkę rzuciła ja na ziemi i wybiegła z sali.

-pięć ranisz nas bardziej niż siebie

Wyszli z sali no właśnie ja ich ranie nie chce tego dłużej ciągnąć sprawiam im niepotrzebny ból nie ważne nie myślę o tym zabrałem ja z ziemi i starałem przeciąć sobie tętnice lecz nie wiem czy mi się to udało bo po chwili zobaczyłem ciemność.

Pov. Klaus

Byliśmy w kuchni i jedliśmy śniadanie kiedy wszedł ojciec i się wydarł

-czemu nie jesteście z  numerem piątym

-chciał znowu się pociąć nie będę na to patrzał

-wy jesteście głupi przecierz on sam ooe da rady- wybiegł z kuchni a my za nim kiedy dobiegliśmy do sali zobaczyliśmy pięć ale tym razem nie pociął się tylko rozciął sobie żyły leżał nieprzytomny w kałuży z krwi.

Zaczęłam płakać jak całe rodzeństwo

-tato co z nim- zapytał Diego

-co wyście zrobili mówiłem że macie tu być mówiłem! Teraz idźcie nie wiem czy uda mi się go uratować!

Wyszliśmy do salonu i płakaliśmy

-to nasza wina on jest chory a my go zostawiliśmy

-to nie jest nasza wina

-jak nie gdybyśmy tam byli to on by tego nie zrobił... To moja wina gdybym pozwoliła mu się pociąć to on by nie pomyślał o samobójstwie.

-Ali to nie jest twoja wina

-moja! To moja wina to ja wyszłam z sali a wy tylko poszliście za mną gdybym została to nikt by nie wyszedł

-nie prawda

Wtedy przyszedł ojciec

-niestety ale je mam dobrych wiadomość


Kochanie To Przywiązanie | TUAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz