Rozdział 4

360 44 40
                                    

Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi. To Alice. Pewnie poszła do pracy. Spojrzałam na zegar. No tak. 9:30. O 10:00 zaczyna swoją pracę w wydawnictwie.

​Wstałam i ruszyłam do kuchni. Wlać wodę do czajnika. Włączyć czajnik. Czekać, aż woda się zagotuje. Zrobić sobie herbatę. Wziąć kubek. Usiąść w fotelu i patrzeć przez okno tak długo, aż napój całkowicie wystygnie.

​Dokładnie tak wyglądały moje ostatnie trzy poranki. Nie miałam ochoty na nic. Całymi dniami patrzyłam się pusto przez okno. Oglądałam bawiące się dzieci z ich rodzinami i zastanawiałam się, dlaczego ja tego nigdy nie miałam. Bo w sumie, skoro tego nie pamiętam, to mogę powiedzieć, że nie miałam. Prawda?

​Do ręki wzięłam komórkę. 20 nieodebranych połączeń od Draco. 100 od Kate. Dodatkowo cała masa SMS-ów. Jednak wszystkie pozostały nieodczytane. Nie miałam teraz siły rozmawiać z kimkolwiek. Budziłam się po wyjściu Alice, a w pokoju zamykałam się ponownie po jej powrocie z pracy. Ona sama próbowała jakoś do mnie przemówić, ale w końcu również się poddała.
Nie rozmawiałam z nikim. Początkowo wynikało to z mojego strachu. Bo nie chciałam po raz setny poruszać tego tematu. Teraz jednak powodem jest wstyd. Bo jak to możliwe, że ja, Hermiona, przez jeden głupi film, po raz koleiny popadłam w beznadzieję.

​Jeszcze raz spojrzałam przez okno. Herbata już znacznie ostygła. Myśli kumulowały się w mojej głowie. W pewnym momencie po moim policzku zaczęła spływać samotna łza. Coś we mnie pękło. Z całą siłą rzuciłam kubkiem o ścianę. On od razu się rozpadł, resztki napoju się rozlały.

Nie. Tak nie może być. Nie wytrzymam kolejny raz, kiedy usłyszę zduszony płacz Alice, zamkniętej w pokoju. Ludzie się o mnie martwią. Kate codziennie puka do moich drzwi, pyta się, czy wszystko okej. Podobnie Draco. Obydwoje potrafią stać pod drzwiami nawet dwie godziny. Gość, który ledwo mnie zna, poświęca na mnie swój wolny czas. A co ja w tym czasie robię? Patrzę się głupio przez okno i jedynie ranię wszystkich wokół. Najwyższy czas z tym skończyć. Nie po to walczyłam z tą cholerną depresją przez całe cztery lata, żeby znów wpaść w jej sidła.

​Podniosłam się z fotela. Podeszłam do roztrzaskanego na kawałki kubka i wszystko sprzątnęłam. Następnie ruszyłam w kierunku sypialni. Popatrzyłam w lustro. Moja skóra była bledsza niż zwykle, włosy przetłuszczone i potargane, a oczy straciły jakikolwiek blask. To wszystko jednak dało mi determinację. Bo nie chcę doprowadzić się do stanu z przed kilku lat. I teraz wiem, że mam dla kogo żyć.

​Podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej legginsy, bluzkę termiczną, bluzę, czapkę oraz buty sportowe. Muszę iść pobiegać. Teraz. Natychmiast.

​Szybko się przebrałam, po czym ruszyłam w kierunku parku.

D***

​To jak się czułem, można był określić jednym słowem. Beznadziejnie. Albo też dwoma. Do dupy. Miałem jakieś poczucie winy. Niby to nie ja wybrałem ten film, wyjście do kina, ale jednak ja zaproponowałem jakiekolwiek spotkanie.

​Czułem się strasznie. Każde nieodebrane połączenie, każda kolejna spędzona godzina pod ich drzwiami była coraz gorsza. Po prostu się bałem. Bałem się, że Hermionie może się pogorszyć. Może znamy się jakiś tydzień, ale naprawdę mi na niej zależy. Moje nowe życie tutaj miało być kolorowe, usłane różami. I tak się zaczęło, ale teraz wszystko zaczęło się sypać jak domek z kart.

W tym wszystkim bałem się też o Alice. Nie chciałem, żeby o cokolwiek się obwiniała, bo to przecież nie jej wina. A nie mogłem już słuchać, jak płacze. Nie potrafiłem jej pocieszyć. W jednej chwili z rozgadanej, roześmianej dziewczyny, zamieniła się w jeden wielki kłębek smutku. To wszystko mnie dobijało.

Niepamięć |DRAMIONE|Where stories live. Discover now