Rozdział 5

309 35 34
                                    

Wyszedłem z mieszkania, zamknąłem drzwi i ruszyłem szybkim krokiem w kierunku schodów. Sprawdziłem jeszcze raz czy różdżka jest na swoim miejscu- jest. Po drodze spotkałem dwóch sąsiadów, pozdrowiłem, zamieniłem z nimi kilka słów i dalej schodziłem w dół.

Gdy znalazłem się już na zewnątrz, poszedłem w stronę najbliższego zejścia do metra. Na miejscu kupiłem bilet, poczekałem dziesięć minut i wsiadłem do pociągu. Czekają mnie dwie przesiadki, jednak mimo to powinienem być na miejscu za pół godziny.

​W czasie drogi zacząłem rozmyślać. Muszę im to wszystko powiedzieć. Powiadomić, że widziałem MALFOYA I GRANGER razem! RAZEM! W restauracji, gdzie pracuję. Na początku myślałem, że to niemożliwe, że coś mi się przywidziało. Ale nie. Przyglądałem się im uważnie i byłem pewny na 100%, że to oni.

Teraz tylko pytanie, jak to możliwe. Hermionę widziałem parę razy w Londynie, w końcu ją tu zostawiliśmy i najprawdopodobniej tu mieszka.

Jednak co tu robi Malfoy? Z tego co pamiętam, to wysłaliśmy go na inny kontynent. Tamtejsze ministerstwo miało go pilnować. Więc, ja się pytam, jakim cudem znalazł się on tutaj, w Londynie i dodatkowo poznał się z Granger. Albo to jest jakiś głupi żart albo oni coś knują.

​Było kilka przypadków osób, które odzyskały pamięć. Była to jednak niewielka ilość, mało znaczących czarodziei. Większości po prostu znów usunęliśmy wspomnienia. Jednakże takie wydarzenie w sprawie tej dwójki mocno wszystko by pokomplikowało. Nie są to jacyś zwykli mugole, tylko członkini Golden Trio, która pomogła zwalczyć Voldemorta i wysoko postawiony arystokrata, czarodziej czystej krwi, którego rodzina należy do Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki. Ich nie da się tak po prostu uciszyć. Możemy się tylko modlić, żeby nic się nie wydarzyło.

​Tak jak przewidywałem, po pół godzinie byłem już na miejscu. Wysiadłem z wagonu, a następnie udałem się w kierunku wyjścia z metra. Teraz tylko pięć minut spacerkiem.

​W końcu stanąłem przed budynkiem, którego szukałem. Na pozór zwykła kamienica, z małym sklepem spożywczym na dole. Jednak ja wiedziałem, że jest inaczej.

Wszedłem do środka. Wszystko pozornie wyglądało normalnie. W czterech rzędach stały regały z jedzeniem: makaronami, chipsami, konserwami i innymi produktami. Ruszyłem w kierunku lodówek z napojami. Musiałem poczekać, aż jedna klientka opuści lokal.

​Gdy w końcu to się stało, pomachałem do znajomej ekspedientki- również czarownicy, jak ja-, a następnie wyjąłem różdżkę i wypowiedziałem zaklęcie, otwierające nasze tajemnicze wejście. Chłodziarka zamieniła się w drzwi, które bez problemu stanęły przede mną otworem, a ja wszedłem do środka i dzięki temu znalazłem się w nowej kwaterze Brytyjskiego Ministerstwa Magii.

​Nowe miejsce ministerstwa było nieporównywalnie mniejsze od poprzedniego. W końcu co się dziwić, pracuje tu teraz tylko trzydziestu zaufanych ludzi. Plus ja do niedawna, jednak zwolnili mnie, bo uznali, że jestem już za stary. Phi, co za zniewaga.

- Hej Isabella- powiedziałem do sekretarki. Była to kobieta po sześćdziesiątce, nieco grubsza, zawsze ładnie ubrana. Swoje długie, siwe włosy związała w wysoki kok. Jakby nie patrząc, była ona ode mnie starsza o ponad dziesięć lat, a to ją zostawili na stanowisku.- Muszę pilnie porozmawiać z Nottem. Jest może w gabinecie?

- Jest, akurat ma okienko, możesz wejść- powiedziała i wskazała mi drzwi. Podszedłem, chwilę się namyśliłem po czym mocno zapukałem. Będę musiał się mocno postarać, żeby przekonać tego starego gbura do współpracy. Śmiech na sali, że to właśnie jego uczynili ministrem. Ten były śmierciożerca powinien gnić w Azkabanie, a nie mieć ciepłą posadkę.

Niepamięć |DRAMIONE|Where stories live. Discover now