Rozumieją się jak nikt inny

6 3 0
                                    

-Tylko nie wypal za dużo bro, daje niezłego kopa już po kilku wdechach. - powiedział Larry siedząc na szarawych płytkach w swojej łazience. Podał mi niewielkiego skręta, którego dostał od rodziców Todda albo od Roberta.

-Jasne. - uniosłem trochę protezę i przysunąłem brązową końcówkę do ust biorąc wdech. Czułem jak dosyć ostry dym drażni moje płuca, to nawet nie było takie złe uczucie, było znośne. Położyłem się wygodnie w wannie i puściłem dym nosem. Szare obłoczki wyleciały dołem oraz dziurami w masce.

- I jakie wrażenia?


-Znośne. Myślałem, że będą bardziej gorzkie jak poprzednio.

- Stary nawet mi nie przypominaj o tamtych! Pamiętasz? Prawie puściłem przez nie pawia.

-Pamiętam. Te od kogo są?- zapytałem znowu biorąc wdech. Wpatrywałem się na sufit gdzie odbijały się kolorowe światełka z lampki, którą brązowowłosy przyniósł z domku na drzewie.

-Od starych Todda, powiedzieli, że mogę sobie trochę zabrać za odetkanie im kibla.

-Rozumiem. -opuszczam protezę i oddaje mu papierosa, Johnson od razu wsunął go do ust z błogim uśmiechem na twarzy. Usiadłem po turecku i oparłem brodę o kolano. Często zamykaliśmy się w jego łazience by się uspokoić oraz zapalić, no i bro przynosił ze sobą piwo, które pił i chował w kaście przy toalecie, aby Lisa ich nie znalazła, jednak raz gdy chciała naprawić spłuczkę znalazła ją, po tym wyzywała go, że nie ma pić takich świństw, bo niszczy swoje ciało. Po tym powiedziała mi, że w miarę możliwości mam go pilnować by nie pił piwa i innych takich ohydnych rzeczy. Oczywiście zgodziłem się, o dziwo za każdym razem chłopak słucha mnie i odkłada butelkę czasami coś marudząc pod nosem.

- Tak w ogóle, twoja mama już lepiej się czuje? Ostatnio nie wyglądała najlepiej...

-Taa jest znacznie lepiej. Eh chociaż nie powiem, wystraszyłem się gdy trzy dni temu dostała wysokiej gorączki... W takich chwilach brakuje mi ojca. -wyszedłem z wanny i usiadłem obok niego, kiedy wspomina o swoim ojcu to znak dla mnie, że muszę być blisko niego. Chłopak wypuścił z ust dym, który poleciał pod sufit. 

- Gdy tak czasami myślę no wiesz jak siedzę sam w nocy i nie mogę spać.... To zastanawiam się czemu odszedł, aż tak źle mu było?

-Na niektóre zdarzenia nie mamy wpływu Larry, nie ważne co zrobimy, nie wszystko idzie po naszej myśli. Możliwe, że twój tata nie chciał odejść.

-Sugerujesz, że ktoś go mógł porwać?

-Nie, po prostu mówię ci, że wiele rzeczy mogło się zdarzyć, a my i tak musimy żyć dalej. Mimo przeciwności.

-Czasami gdy tak mówisz, mam wrażenie, że wiesz więcej od de mnie, Ash i Todda razem wziętych.

-wydaje ci się... -szybko zabrałem mu z ręki skręt i wsunąłem do ust odchylając przed tym maskę. 

- A twój tata?

- Co mój tata?

-Jak tam u niego? Ostatnio nie widziałem go na parterze.-westchnąłem i zgasiłem papierocha.

- Nic nowego, nadal siedzi przy tym pieprzonym komputerze i je jakieś chińskie zupki z paczki. Pewnie teraz nadrabia nockę śpiąc z głową na klawiaturze. Jest przykładem faceta, któremu przydałaby się kobieca ręka.

-Tylko ręka?- zaśmiał się, na co szturchnąłem go w bok.

- Zboczeniec od siedmiu boleści.-zaśmialiśmy się, ten to zawsze musi dowalić jakimś sucharem. Gdy się uspokoiliśmy, Larry poklepał mnie po nodze z wyraźnym oświeceniem.

Jak sfataliśmy naszych starych [Sally face]Where stories live. Discover now