7.

1K 42 105
                                    

*Czarny kot*
Skakałem po dachach wracając od Marinette. To naprawde cudowma dziewczyna. Jest taka miła, zabawna, ma śliczne włosy i ogólnie jest piękna. Czekaj co-? Przecież kocham biedronkę. Marinette to tylko moja najlepsza przyjaciółka.

Pogrążyłem się w zamyśleniu i nawet nie zdawałem sobie sprawy kiedy dotarłem do domu. Szczerze nie tęskniłem za tym zimnym i ponurym miejscem. No, a za ojcem w szczególności. Właściwie to mógłbym powiedzieć Mari o moich niekończących się problemach z nim, ale nie może odkryć mojej tożsamości. Pomyślę o tym później. A teraz... Plagg, chowaj pazury!

-O kim tak myślisz dzieciaku? O Marinette?

-Myślałem czy powiedzieć jej o ojcu żeby ona mi powiedziała o jej koszmarze i tym co ją męczy.

-Mm czyli bez podrywanka narazie?

-Plagg, chyba potrzebujesz troche sera. Marinette to moja najlepsza przyjaciółka.

Rzuciłem mojemu kwami spory kawał camemberta, w nadzieji że przestanie opowiadć te bzdury o mnie i Marinette.

-Mniam!- powiedział zadowolony Plagg- Wiesz, Marichat to mój ulubiony ship.

-Marichat?

-TY I MARINETTE DEBILU

-Czekaj co-? Mówiłem ci miliard razy, że Mari to tylko...- przerwał mi mały wkurzający kotek, zasłniając mi usta swoimi rączkami.

-Adrien, Adrien... Dzieciaki zawsze są takie ślepe?- zapytał.

-O co ci znowu chodzi?- podniosłem ton w poirytowaniu

-A nic, nic. Kiedyś zobaczys jaki głupi byłeś.

Powróciłem oczami i zasiadłem przy biurku. Wyciągnąłem z torby książki i zacząłem odrabiać lekcje.

*Marinette*

Gdy Czarny kot wyszedł przez klapę w dachu, próbowałam spowrotem zasnąć. Jednak nie mogłam sporotem udać się w objęcia Morfeusza, więc zeszłam do dolnej części mojego pokoju i wyciągnęłam z szuflady szkicownik. Bazgrałam jakąś nową sukienkę.

*Adrien*
Podczas nauki straciłem poczucie czasu. Już była 5:50. Z przyzwyczajenia, udałem się do łazienki. Sykując się do szkoły, prypomniałem sobie, że dostałem szlaban od ojca. Nadal byłem na niego taki wściekły. Ja tylko chciałem się dobrze bawić na balu.

-Za kilka lat będę pełnoletni i ten stary zgorknialec, zwany moim ojcem nie będzie mi więcej układać życia!- powiedziałem uradowany do siebie

-Co ty tam gadasz?- usłyszałem głos małego irytującego stworzonka zza ściany.

-Nic co by cię interesowało. Mówie sam do siebie- oznajmiłem

-Jestem głodny- odrzekł Plagg, nie pozwalając mi się ponownie zamyślić.

-Camembert masz w szafce przecież- burknąłem, udając się wziąść szybki prysznic.

*Marinette*

-Dzień dobry, Marinette- usłyszałam głos mojego kwami, które do mnie podleciało.

-Cześć Tikki- odpowiedziałam z uśmiechem.

-Co tam szkicujesz? Pewnie znowu coś bardzo ładnego- czerwona kuleczka ruciła komplementem.

-Taką tam sukienkę- obróciłam twarz w stronę kwami- Co uważasz?

-Jest pięnka, ale...- malutka biedronka nie dokończyła.

-Ale?- zapytałam z obawą.

-Masz strasze wory pod oczami. Płakałaś?- wystraszyła się, a ja odwróciłam wzrok.

✔𝓜𝔂 𝓹𝓻𝓲𝓷𝓬𝓮𝓼𝓼~𝓜𝓲𝓻𝓪𝓬𝓾𝓵𝓸𝓾𝓼 𝓵𝓪𝓭𝔂𝓫𝓾𝓰✔Where stories live. Discover now