Rozdział 20

50 6 0
                                    

Pov. Monia
Następnego dnia z samego rana pojechaliśmy do tej restauracji. Nie była to co prawda kolacja, a bardziej śniadanie, ale też mi to pasowało. Jednak teraz czułam, że z jego strony to było prawdziwe uczucie, a nie spowodowane przez jakiś głupi eliksir.

Usiedliśmy przy stoliku przy oknie. Między nami była cudowna atmosfera. Podczas jedzenia trzymaliśmy się za ręce, patrzyliśmy sobie w oczy, ciągle się do siebie uśmiechaliśmy i tak właściwie nie skupialiśmy się na tym, jak jemy. W pewnym momencie Patecki rozjechał spaghetti po całej twarzy. Śmiać mi się tak chciało, że nie mogłam się powstrzymać.

- Kuba, masz coś chyba na twarzy.

- Co takiego? - jego mina mnie rozbrajała, on nie miał pojęcia, o co chodzi.

- No nie wiem, nie wiem - obróciłam jego twarz w kierunku okna.

- Oh faktycznie, coś chyba się przyczepiło do mojej jakże zajebistej mordy.

- No chyba.

Ściągnął to z siebie husteczką, a ja przez cały posiłek jeszcze mu to wypominałam.

Wróciliśmy do domu i od razu przebrałam się w zwyczajne ciuchy. Wyciągnęłam napój miłosny i popatrzyłam na niego wrogim wzrokiem. Co prawda dzięki niemu działo się to, co się działo, ale to szajs na wywoływanie nieprawdziwej miłości.

Wrzuciłam go daleko pod łóżko i zrobiłam sobie kucyka. Wzięłam do rąk telefon. W tym samym momencie napisała do mnie Weronika.

Od Weronika
<Brawo, Monika, masz tę pracę>

Zaczęłam skakać z radości. Udało się, czy może być piękniej? Szybko odpisałam.

Do Weroniczka♥️
<Dziękuję, ogromnie Ci dziękuję. Kiedy mam przyjechać?>

Od Weroniczka♥️
<Najlepiej dzisiaj, chciałabym Ci pokazać cały plan>

Do Weroniczka♥️
<Jasne, będę do godziny>

Zadzwoniłam szybko po Ubera. Następnie byłam już w drodze na Bluszczową.

Pov. Patec
Po przyjściu do domu rozłożyłem się wygodnie na łóżko. Chciałem podziękować światu za wymyślenie czegoś tak cudownego, jak napój miłosny. Ucałowałem butelkę i pogrążyłem się w marzeniach.

Kilka minut później postanowiłem wziąć sobie jakąś małą przekąskę, bo czemu nie, ale jak otworzyłem lodówkę, były w niej same pustki. Cóż, trzeba jechać do sklepu.

Szybko się przebrałem i pojechałem na Zakopiankę, gdzie znajdował się całkiem duży Carrefour. Kupiłem dość duże zapasy, po czym stwierdziłem, że mogę jeszcze dokupić tymbarka wiśniowego (mój ulubiony btw~autorka). Wszedłem w alejkę z sokami i szukałem tego idealnego. Mój wzrok przykuła butelka, która łudząco mi coś przypominała. Wziąłem ją do rąk. Na jej przodzie znajdował się napis Esencja miłości a z drugiej strony skład: Wywar z czarnej porzeczki i jagoda. Że co kurwa? Spojrzałem na butelkę obok. Tym razem butelka była podpisana jako Tropikalna miłość a w jej skład wchodziła cytryna i ananas. Nie no to są chyba jakieś jaja.

Byłem wściekły, oscamowali mnie. Ten gówniany trunek to zwykła podróbka, nie działa. Chwila... Skoro ona nie działa... To Monika kochała mnie naprawdę przez ten cały czas, o Boże! Dopiero wtedy to do mnie dotarło. Jaki ja byłem głupi.

Pobiegłem szybko do kasy i zapłaciłem za wszystko. Pojechałem do domu i wpakowałem zakupy do lodówki, po czym wszedłem do góry. Spojrzałem na moją butelkę i przestudiowałem cały skład. No kuźwa, tak samo, jak w sklepie. Czyli jednak Monika naprawdę mnie kochała i dalej kocha bez żadnych głupich trunków, nie wierzę.

Pov. Monia
Wysiadłam z Ubera i popędziłam pod bramę. Już czekała tam na mnie Weronika. Wpuściła mnie i usiadłyśmy na kanapie. Wytłumaczyła mi wszystko, tj. co będę musiała robić, w czym jej dokładnie pomagać itd.

- Dobra, raczej już wszystko rozumiem.

- Taa, tylko jest jeden malutki problem... Musiałabyś się tutaj wprowadzić dosłownie już, teraz, zaraz.

- Muszę?

- Niestety tak. Zawsze muszę mieć cię pod ręką, jeśli będę chciała zasięgnąć jakiejś rady, bądź będę potrzebowała pomocy, czy cokolwiek innego, gdybym potrzebowała to zrobić szybko. Dojeżdżasz tutaj w pół godziny i wydawać by się mogło, że to nie jest dużo, ale dla mnie niestety jest. Ja szybko o wszystkim zapominam, dlatego muszę jeszcze szybciej wszystko robić.

- Jasne, rozumiem... Postaram się.

- Dzięki wielkie - przytuliła mnie.

Pożegnałam się z nią i wróciłam do domu kolejnym Uberem. Czekała mnie rozmowa z Kubą i wiedziałam, że nie będzie łatwo. Sprawy jednak potoczyły się zupełnie inaczej, niż się tego spodziewałam...

Nic nie jest przypadkowe... II Monia X Patec Where stories live. Discover now