16. Przyśpieszony kurs wrotkarski

527 22 8
                                    

- Mam nadzieję, że nie jesteś w tym taka beznadziejna, jak w jeździe na rowerze - parsknął śmiechem, gdy wgapiałam się w niego wytrzeszczonymi oczami.

To był tor. Wrotkarski. Nie dość, że jechaliśmy do niego spory kawałek, to jeszcze, ugh, tak, jeździłam tak samo beznadziejnie, jak na rowerze. A pewnie nawet gorzej. Może i potrafię jeździć każdą maszyną, ale tata w warsztacie samochodowym, nie uczył mnie nigdy jazdy na wrotkach. No bo po co. Zawiązałam sznurówkę już wiedząc co czego by mi się to przydało. Boże, miej nas w swojej opiece.

O tak później porze, było tutaj bardzo mało osób. Tor był kryty i oświetlony lampkami. Podniosłam się z pomocą Alana i ruszyliśmy na początek. Był okrąg dla takich tumanów jak ja, po którym jechaliśmy i taki, z różnymi zakrętami i wyboistymi zakończeniami.

- Sądziłam, że weźmiesz mnie na gofry, czy coś.

- Connor cię nakarmił - odparował.- Wszystko zaplanowałem.

Zdałam sobie sprawę, że nawet do niego nie napisałam. Nie podziękowałam za kolacje, na której bawiłam się naprawdę dobrze. Ale teraz, patrzyłam na uroczego blondyna i to po prostu przestało być ważne.

- Jesteś wybitnie inteligenty.

- Przeciwieństwa się przyciągają?- Spróbował, a ja skrzyżowałam ramiona i odjechałam kawałek od niego, tak żeby wiedział, że się obraziłam. Chociaż, nie ukrywam, wolałam być blisko, żeby w razie czego się go złapać.

- Coś w tym jest. W końcu ja jestem zabójczo ładna.

Parsknął śmiechem. Spojrzałam na niego z ukosa.

- No teraz to już muszę ci przyznać rację - podjechał do mnie, a ja się zachwiałam. Złapała go za rąbek koszuli.- Nie możesz mnie tak rozbierać, gdzie ci się żywnie podoba!- powiedział specjalnie głośniej, bo obok nas przejeżdżała inna para. Przewróciłam oczami.

- Twoja żarty mnie ostatnio w ogóle nie bawią - zauważyłam, z przekąsem, a on zauważył, że kryje się za tym coś więcej. Zaczął jechać obok mnie, gdy już kończyliśmy pierwsze okrążenie, a wrotki wcale nie okazały się takie złe.

- Co masz na myśli?

- Hm, zobaczmy. Zniknąłeś na cały tydzień. A później spałeś z jakąś laską. Później zniszczyłeś mi randkę. Ach, i jeszcze uderzyłeś Connora.

- Przysięgam, że nic z tego nie było żartem - gdy zobaczył moją minę, dodał.- Poza tym, ty też spałaś z Connorem. Pamiętaj, że jednak dostałem twoją wiadomość. Odgłos lizania się to nic fajnego, jak wiedziałem, że to ty.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Spałam z Connorem? Jak w ogóle coś takiego mu mogło przyjść do jego pustego łba?

- Kto ci powiedział, że z nim spałam?

- Max.

Roześmiałam się głośno. No tak, to ten jego mądry pomysł.

- Nie, Alan, nie spałam z Connorem - wyjaśniłam.- Max ci to powiedział, żeby cię wkurzyć. On bardzo lubi denerwować ludzi w taki sposób. Wręcz uwielbia ich dręczyć.

Chłopak przez chwilę milczał.

- Ale nawet jeśli, to dlaczego tak zareagowałeś? Mówiłeś, że cię nie obchodzę. Nigdy nie obchodziłam.

- Bo tak jest - powiedział niepewnie.- Ale to nie oznacza, że możesz spotykać się z kimś innym.

- To przecież nie ma żadnego sensu!

- Nie wiem dlaczego tak jest! Po prostu nie wiem, okej?- Spojrzał na mnie zdenerwowany.- Jak widzę cię z innym, to nie mogę nad sobą zapanować.

Patrzyłam na niego, nie nadążając za jego tokiem rozumowania. Był po prostu bez sensu.

- Ale ty spałeś z tamtą dziewczyną, prawda?

Pokiwał głową.

- Alan, ty sypiasz sobie z kim chcesz, w dodatku, teoretycznie, masz dziewczynę. I to już jest w porządku? A ja sobie nie mogę chodzić na randki?

- Jestem po prostu zazdrosny, jak chodzisz z kimś innym na randki. Chciałbym, żebyś chodziła tylko ze mną na randki.

Z wrażenia, lub czegokolwiek, noga poleciała mi do przodu i zaliczyłam porządną glebę na tyłek. Alan zakręcił, i zrobił taką minę, jakby to zabolało jego, a nie mnie.

- Widzisz, nawet los nie pozwala ci na mnie krzyczeć - podał mi dłoń i pomógł wstać. Spojrzałam na niego poirytowana.

- Ty po prostu nie rozumiesz, o co mi chodzi!

- Rozumiem. Nasze duszę, o ile je mamy, a ty jesteś święcie przekonana, że tak - wskazał palcem mój wisiorek.- Się rozumieją. Wiem, że cię denerwuję, ale wiem, że gdzieś głęboko mnie rozumiesz. I dzięki temu, staram się być lepszy.

To też mnie zaskoczyło, więc, jak to poprzednio znowu noga mi się zachwiała. Ale tym razem Alan mnie złapał, zanim upadłam po raz kolejny. Zresztą ja też się go złapałam, wpatrując się w jego oczy.

Tutaj nawet trudno stwierdzić, kto kogo pocałował. To było jak coś idealnego. Po prostu zamknęłam oczy i nasze usta się złączyły. Dreszcz, które przebiegł po moim ciele, motylki w brzuchu, nogi jak z waty. No właśnie, nogi jak z waty.

Przechyliliśmy się w moją stronę, a gdy poczułam, że lecę, złapałam się oczywiście chłopaka. I tak, wpadłam, ale razem z nim. Zaczęliśmy się śmiać.

- Potrafisz zepsuć każdy moment swoim niezdarstwem.

- Ale przynajmniej dalej jestem żywa - podnieśliśmy się i Alan stanął na przeciwko mnie. Jechał do tyłu, a ja powoli poruszałam się w jego stronę. Cała się do niego rwałam. Jakby ciało kontrolowało umysł, a nie umysł ciało. Głos rozsądku przede wszystkim.

- Chcę postępować zgodnie z moimi zasadami i jeśli jesteś z Demi...

- Nie jestem z Demi - odparł szybko, przerywając mi.- Rozmawiałem z nią. Już się nie przedstawiamy jako para.

- Dlaczego to skończyłeś?- zapytałam z czystej ciekawości.

- Bo bardzo chciałbym spróbować z tobą. Po części uświadomił mi to ten przygłupi Max. Mały manipulator - prychnął, jakby nie dowierzając, że mu uwierzył.

A ja wewnętrznie skalałam z radości. Fizycznie nie dałabym rady, ale i tak się szeroko uśmiechałam. Jechał na przeciwko mnie, i tak po prostu powiedział, że chciałby spróbować. Chłopak, który ukradł mi płytę sprzed nosa.

- Ja też chciałabym z tobą spróbować.

Odwiózł mnie do domu, prawie nad ranem. Pomijając, że miałam od dzisiaj chłopaka, to jeszcze dostałam od niego kubek gorącego kakao. 

- Wiesz, że wieczorem jadę na wyścig?

Westchnęłam, ale nie dał mi dojść do słowa.

- Wpadnij. Bardzo bym chciał, żebyś była.

- Ale ty wiesz, że mi się to nie podoba?

- A ty wiesz, że ciągnie mnie do tego całą duszą?

- Nie możesz ciągle używać tego argumentu - zaśmiałam się, wskazując go palcem. - Zastanowię się - powiedziałam i jeszcze raz się pocałowaliśmy, na pożegnanie. Zadowolona weszłam do domu, kierując się prosto do pokoju. Pisnęłam, widząc kogoś na łóżku.

Nick zaświecił lampkę.

- Na litość boską! Co ty tutaj robisz?!

- Siedzę i na ciebie czekam - wzruszył ramionami, jakby było to oczywiste. Poklepał miejsce na łóżku obok siebie.- Opowiadaj.

The last summerWhere stories live. Discover now