Prolog

2.5K 82 22
                                    

Było to ciepłe letnie popołudnie, ulicami miasta szła pewna dziewczyna, była średniego wzrostu, miała długie, czarne włosy, które okalały jej okrągłą twarz. Była piękną, brązowooką dziewczyną z lekko zadartym małym noskiem. Miała na sobie żółtą bluzkę na ramiączkach, oraz krótkie dżinsowe spodenki, a do tego białe trampki. Wiedziała dokąd zmierza, wiedziała, że musi go poznać, chciała tego, bardzo tego chciała, ale nie wiedziała, czy on chciał ją poznać.
Dowiedziała się o nim dosłownie 3 godziny temu, zapakowała do dużej walizki wszystkie swoje rzeczy, po czym zaklęciem zmniejszyła walizkę, by ją włożyć do kieszeni spodenek.
Zapomniałam dodać, że dziewczyna jest czarownicą i to cholernie dobrą czarownicą. Najlepszą ze swojego pokolenia.
Ale wracając, szła ulicami Londynu, nie znała miasta, ponieważ mieszkała z matką na południu Francji i chodziła do tamtejszej szkoły magii. Nie wiedziała, czy idzie w dobrym kierunku, postanowiła iść za własną intuicją. Kierowała się w stronę bogatszej części miasta, bo jak widziała w swojej wizji był on w białym marmurowym dworze, gdzie ogrodzenie okalały sosny. Nie wiedziała co to za miejsce, ani nie wiedziała czego się spodziewać po tym miejscu. Jednego była pewna, musi go poznać.
Zauważyła w oddali ten dom, przyspieszyła kroku, by w końcu do niego dojść. Praktycznie nic nie widziała, tak był zarośnięty, ale postanowiła zadzwonić domofonem.
Drzwi się natychmiast otworzyły i dziewczyna zobaczyła jak wielka to jest posiadłość, była olbrzymia, przeszła brukowaną ścieżką, rozglądając się dookoła, ogród był przepiękny,przy ścieżce rosły piękne czerwone róże, po ogrodzie chodziły dwa dostojne pawie, a na środku ogrodu stała piękna fontanna. Kiedy w końcu doszła do drzwi to zadzwoniła dzwonkiem. Nie czekała długo, bo po chwili drzwi się otworzyły a jej oczom ukazał się drobniutki stwór, o dużych odstających uszach i wielkich niebieskich oczach.

- Gapcio wita w Malfoy Manor, proszę wejść, Gapcio zawoła swojego pana.

I oddalił się. Był to skrzat domowy, czyli sługa rodów czarodziejów czystej krwi, każda taka rodzina, posiadała przynajmniej jednego skrzata, a niekiedy więcej, to była kwestia wygody. Czarodzieje mający skrzaty domowe nie musieli się zajmować tak prozaicznymi rzeczami jak zajmowanie się domem, czy dbaniem o dzieci, bo wszystkim zajmowały się one.

***

Blondyn o długich zadbanych włosach siedział w fotelu w swojej ogromnej bibliotece. Jego oczy miały kolor zielonej trawy, zawsze zimne jak mróz, był szczupły, ale wysportowany. Siedział i czytał „Tajniki Czarnej Magii, czyli wszystko co nie zostało jeszcze powiedziane", bardzo trudno dostępnej książki. Jego spokój i harmonię przerwało pojawienie się skrzata domowego.

- Gapcio przeprasza, ale panicz ma gościa. Gapcio nie chciał być wścibski, więc nie zapytał panienki o imię.

Mężczyzna odłożył książkę na stolik i poszedł w stronę drzwi wejściowych. Nie spodziewał się gościa, Narcyza też nic nie mówiła, że ktoś ma odwiedzić dwór, Draco ze swoją siostrą byli u Zabiniego, Bellatrix z mężem raczej też nikogo nie zapraszali. Tak więc gnany ciekawością szybkim krokiem zbliżał się do dziewczyny, już ją z oddali widział. Gdy do niej doszedł, to przyjrzał jej się, wyglądała na starszą od jego dzieci, była ładna, ale kompletnie nie wiedział kim ona jest.

- Nazywam się Lucjusz Malfoy i to mój dom, bardzo panią przepraszam, ale nie mam pojęcia kim Pani jest, ani co Pani tu robi...

Dziewczyna przez chwilę lustrowała go spojrzeniem, musiała przyznać, że był niczego sobie, miał na sobie dżinsy i granatową koszulkę, która bardzo wyraźnie podkreślała jego walory.
Popatrzyła mu zimno w oczy nim się odezwała.

- Nazywam się Emma Riddle i jestem córką Toma Marvolo Riddle inaczej zwanego Lordem Voldemortem. Wiem, że on tutaj jest, zaprowadź mnie do niego.

Lucjusz stał oniemiały, nie wiedział co ma powiedzieć, ani co zrobić. Stał w miejscu i się nie ruszał ani nie odzywał. Dziewczyna nieco zirytowana odezwała się znów tak jak wcześniej zimnym tonem.

- Ruszysz się, czy będziesz tak stał jak jakiś kretyn?

Blondyn otrząsnął się z szoku, jakim był fakt, że jego Pan ma córkę, nigdy by tego nie podejrzewał. To nie tak, że nie wierzył, że Czarny Pan potrafi kochać, co to, to nie. Bo każdy kocha na swój własny pokręcony sposób. Po prostu Lucjusz myślał, że już zawsze Lord Voldemort pozostanie Lordem Voldemortem, bez żadnych dzieci. Prowadził ją korytarzami, schodami, a potem znowu korytarzami. Emma podziwiała wszystko dookoła, była zachwycona bogactwem domu, wszystko było bardzo piękne i drogie. W końcu dotarli do zacisznego korytarza w głębi domu na pierwszym piętrze, stanęli przy drzwiach po prawej stronie.

- To tu panienko. To pokój Czarnego Pana.

To powiedziawszy, Lucjusz się oddalił w tylko sobie znanym kierunku. Dziewczyna stała chwilę przed drzwiami i przełknęła głośno ślinę.

Będzie dobrze, będzie dobrze'

Powtórzyła kilka razy tą mantrę i zapukała do drzwi.

Kocham Cię - Dwa słowaWhere stories live. Discover now