Rozdział 12. - Myszka

957 45 3
                                    

Znów zbliżała się pełnia i Remus był potwornie zmęczony, żeby podnieść się trochę na duchu wspominał ostatnie spotkanie z Zoe.

- Może odpuścisz dzisiaj zajęcia – zapytał go Potter widząc, że jego przyjaciel jest ledwo żywy.

- Nie mogę, dzisiaj mamy Zielarstwo z Krukonami – powiedział i pomasował skronie, żeby uspokoić nasilający się ból głowy.

- Wiedziałem, że nie zmusimy Cię do zostania w dormitorium dlatego załatwiłem Ci coś przeciwbólowego od Pani Pomfrey – dodał Black i podał Lupinowi buteleczkę eliksiru.

Lupin łyknął eliksir przeciwbólowy i poczuł się odrobinę lepiej.

- Szkoda, że nie ma eliksiru, żeby poprawić Twój wygląd fizyczny – zaśmiał się James – Wyglądasz okropnie!

- Dzięki przyjacielu, wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć – powiedział z udawaną ironią Remus i poklepał kumpla po plecach – A teraz musimy już iść na śniadanie, bo zaraz wyjedzą nam wszystkie naleśniki z czekoladą.

Zoe wiedząc, że mają dzisiaj zajęcia z Gryfonami zabrała ze sobą bluzę. Kiedy zobaczyła Huncwotów schodzących na śniadanie uznała, że odda bluzę jak tylko większość uczniów rozejdzie się na zajęcia. Spojrzała na Lupina i bezgłośnie westchnęła. Wyglądał jakby był bardzo chory. Zrobiło jej się przykro, pomyślała, że chłopak przeziębił się kiedy siedzieli razem na dworze, a chłopak oddał jej bluzę.

Lupin spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się do niej, w zamian dostrzegł w jej oczach żal i troskę. Jak tylko skończyli jeść, Zoe podeszła do stolika Gryfonów, żeby oddać bluzę Lupinowi.

- Daj spokój, możesz ją trzymać. Mam takich parę, z resztą, do twarzy Ci w niej – powiedział jej i mrugnął do niej zalotnie.

- Skoro tak mówisz, to chyba dzisiaj ją założę – powiedziała i zaczęła ubierać bluzę przy stole.

Lupin patrzył na nią jak zahipnotyzowany. Mimo, że dziewczyna nie była naga przez jego głowę przemknęła myśl, która sprawiła, że jego krew się zagotowała. Kiedy Zoe uniosła ręce, aby założyć rękawy bluzy, jej golf lekko podwinął się odsłaniając niewielki fragment brzucha. Dziewczyna nie trenowała, ale była bardzo szczupła, a czarny obcisły golf doskonale podkreślał jej kobiecą figurę.

Te parę sekund wystarczyło, żeby wzbudzić zaciekawienie przy stole Sytherinu, gdzie siedział Jacob. Obserwował całą sytuację i walnął pięścią w stół.

- Ta idiotka nawet nie wie jaki popełniła błąd zarywając do tego Huncwota – syknął do Severusa, który dopiero zauważył, że Zoe siedzi koło Lupina w jego bluzie.

- Co planujesz? – zapytał lekko przerażony Snape, ale zanim dokończył, Jacob wstał z miejsca i udał się w stronę stołu Gryfonów. Po drodze zatrzymał się jednak na tyle daleko, żeby nie zostać zauważonym, ale na tyle blisko, że mógł niepostrzeżenie wypuścić samozapalającą się myszkę, którą nasłał na dziewczynę i nie czekając na obrót sprawy wyszedł z Wielkiej Sali, aby nikt go nie podejrzewał o autorstwo tego wątpliwego „kawału".

W pewnym momencie Zoe podskoczyła, zdziwiła się, kiedy małe zwierzątko przybiegło do niej i zaczęło wspinać się po jej nodze. Remus zadawał się wystarczająco długo z Huncwotami, żeby wiedzieć, że to nie jest zwykła myszka i to samozapalający się gadżet ze sklepu Zonko w Hogsmeade. Sami raz użyli takich myszek, żeby zdalnie odpalić łajnobombę w pobliżu pokoju wspólnego Sytherinu, aby zemścić się na wrednych ślizgonach, którzy oszukiwali w czasie meczu w Quidditcha.

Tym razem jednak był pewien, że to nie jest sprawka żadnego z Huncwotów. Zanim doszło do jakiegokolwiek nieszczęścia Lupin rzucił zaklęcie.

- Finite incantante! – krzyknął chłopak, a myszka zastygła w bezruchu. Dopiero teraz było widać, że to nakręcana zabawka. Bardzo niebezpieczna zabawka.

- Co to było? – zapytała zdziwiona dziewczyna sądząc, że to jakiś żart Huncwotów.

- Ktoś wypuścił na Ciebie samozapalającą się myszkę – wyjaśnił Remus, po czym wstał i wyciągnął dziewczynę z wielkiej Sali. Syriusz, James i Peter spojrzeli po sobie i uświadomili sobie powagę sytuacji, ten gadżet nigdy nie powinien być użyty w takiej sytuacji. Nawet dla Huncwotów to było mało zabawne i sami zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Kiedy Zoe i Remus stali sami na korytarzu chłopak wyjaśnił co się właśnie wydarzyło. Lupin stanął naprzeciwko dziewczyny i złapał ją za ramiona, tak jakby chciał powiedzieć jej coś bardzo ważnego, był przy tym bardzo poważny, a może nawet przerażony.

- Domyślasz się kto mógł to zrobić? – zapytał patrząc surowo w oczy dziewczyny.

- N-nie, nie mam pojęcia, to znaczy, chyba wiem, ale nie mam dowodu – odpowiedziała przerażona Zoe, w tamtym momencie bała się Lupina, który wydawało jej się, że mógłby bez trudu ją zgnieść za pomocą swoich dużych dłoni i potężnych ramion.

Remus widząc przerażenie dziewczyny wycofał się trochę.

- Przepraszam, po prostu to bardzo poważna sprawa. Ktoś kto to zrobił musiał wiedzieć, że to jest niezwykle niebezpieczne. Mogłaś nawet zginąć – powiedział – Nawet jeżeli nie jesteś pewna, powiedz kto byłby wstanie zrobić Ci coś takiego?

Zoe wahała się chwilę, ale w końcu powiedziała Remusowi.

- Myślę, że to mógł być Jacob... Jacob Smith ze Sytherinu.

Lupin zacisnął ze złości pięści. Przez pełnię był podwójnie rozdrażniony, a ilość emocji towarzyszących przy śniadaniu sprawiły, że zachwiał się na nogach. Zoe widząc, że chłopak gorzej się poczuł szybko usadziła go na pobliskiej ławce. Remus sięgnął do kieszeni i wyciągnął małą czekoladę i łamiąc ją w palcach podzielił na dwa kawałeczki, jedną sam zjadł, a drugą podał dziewczynie.

- Tu jesteście! Szukaliśmy was! – zawołał Syriusz i pomógł przyjacielowi wstać. - Musimy lecieć już na zajęcia, jesteśmy już spóźnieni. Peter i James już poszli, ale nas chyba znów czeka szlaban.

***

Moon On Her Wings || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz