|50|

4K 226 465
                                    

Rozłączając się, Jeongin jak najszybciej zbiegł na sam dół po schodach, nie przejmując się tym, że jego rodzice są w domu i także tym, iż mógł ich obudzić. W pośpiechu ubrał buty i narzucił na siebie pierwszą lepszą kurtkę, po czym od razu wybiegł z domu. Nie musiał przejmować się ruchem ulicznym, ponieważ o tej godzinie każdy już spał, a samochodów nie było aż tyle na ulicach.

Jego celem było dobiec do centrum miasta, a potem skręcić w las za nim. Miał nadzieję, że Chan był bezpieczny, bo jednak przechadzanie się nocą po takich miejscach nie należało do odpowiedzialnego zachowania. Strasznie martwił się o starszego, ponieważ od długiego czasu chłopak zachowywał się dość dziwnie.

Yang chciał powiedzieć mu o swoich uczuciach, ale za bardzo się bał o ich relację, poza tym nie byli też jakoś blisko ze sobą. Pamiętał ten dzień, kiedy Hwang przedstawił mu Chana. Wydawał się być taki spokojny, opanowany i troskliwy. Jeongin zobaczył w nim człowieka idealnego, a zawsze myślał, że ideałów nie ma.

Po kilku minutach znalazł się pod centrum handlowym i nie zastanawiając się dłużej, skręcił w odpowiednią uliczkę i wbiegł do lasu. Nie wiedział, gdzie dokładnie i w jakim miejscu znajdował się Bang, ale chciał go jak najszybciej odnaleźć. 

Rozglądając się, nie potrafił go dostrzec. To fakt, że las należał do tych większych, ale myślał, że pójdzie mu to o wiele szybciej. Zrezygnowany po kilku minutach usiadł na ławce, opierając łokcie o kolana, schował twarz w dłoniach. Czuł się bezsilny i miał ochotę się po prostu rozpłakać. W jego samopoczuciu nie pomógł mu też deszcz, który nagle obficie lunął.

Jeongin, to ty? Od jak dawna tu siedzisz?

Yang podniósł głowę, rozszerzając źrenice na widok bruneta. Podniósł się z ławki, od razu zamykając go w mocnym uścisku. Tak bardzo cieszył się, że nic mu się nie stało i że jest całkowicie bezpieczny oraz stał tu obok niego.

Poczuł łzy w oczach, kiedy tulił zmarznięte ciało bruneta, jakie lekko drżało. Przytulił go na tyle mocno, ile to możliwe. Schował głowę w jego obojczyku, wdychając zapach perfum, które tak bardzo kojarzyły mu się z chłopakiem.

— Ty totalny idioto! — krzyknął Jeongin, odsuwając się od Chana. Z ledwością powstrzymał swoje łzy, pociągając nosem. — Jesteś tak bardzo nieodpowiedzialny. Myślałem, że coś ci się stało. Że już więcej cię nie zobaczę. Dlaczego nie zadzwoniłeś, że wychodzisz? Poszedłbym z tobą albo zaprosił do siebie...

— Jeongin, uspokój się. Ja tylko wyszedłem na spacer do lasu. Po wszystkim chciałem pójść normalnie do domu. — odpowiedział spokojnym tonem, odwracając głowę w bok. — Chciałem tylko pobyć chwilę sam, potrzebowałem tego.

— Żebym nie wiedział... I dlaczego kłamiesz z tym, że chciałeś pobyć sam? Przecież wyraźnie napisałeś, że czujesz się samotny. — powiedział cicho, przecierając policzki rękawem kurtki. Wydawało mu się, że czuł na nich łzy.

— Nie zrozumiesz tego. Mogłem nie dodawać tego zdjęcia, wtedy byś o niczym nie wiedział. Niepotrzebnie to zrobiłem, tylko cię zmartwiłem.

— I co, chciałeś to tak w sobie ukrywać? Gdybyś dalej tak robił, to pewnie by cię to zniszczyło. Skądś to znam, więc wiem co mówię. Powiedz mi, co dzieje... — poprosił, kiedy udało mu się już uspokoić ton podniesionego głosu.

— Nic się nie dzieje, Jeongin. Mówiłem, że tylko niepotrzebnie spanikowałeś. Chodźmy już do domu, odprowadzę cię. Powinieneś być w domu i dawno spać... — powiedział spokojnie, łapiąc Jeongina za nadgarstek.

— Chan, do cholery. Nie rób ze mnie dzieciaka, który nie wie nic o życiu. Poza tym wiem, kiedy kłamiesz. Chcę ci tylko pomóc, czy ja robię coś źle, czy...

agave | hyunlix, jeongchanWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu