prolog.

64 4 0
                                    

Dzień przed urodzinami.

Pov: Damian.

Budzik zadzwonił oczywiście za późno, więc nie miałem czasu na podstawowe czynności, typu umycie się czy chociaż zjedzenia śniadania. 

Wybiegłem z domu tak szybko, że zapomniałem kurtki, a to tylko po to, aby nie spóźnić się na autobus, który i tak nie zjawił się na czas.

Podczas gdy czekałem na transport miałem dziwne wrażenie, że dwoje ludzi na ulicy mnie obserwują: młoda kobieta na oko 20 lat, piękne, rude loki opadały jej na twarz i chłopak, który wydawał się młodszy, chyba mógł mieć max z 18 lat, ale nie byłem pewny.  Nie ukrywam trochę się przestraszyłem, od razu przypomniały mi się wszystkie thriller’y  i wiadomości o sprzedawcach organów.

Postanowiłem nie zwracać na nich uwagi, więc wyjąłem słuchawki. Jedna mi spadła w śnieg, zabawne miało być od jutra wiosenne przesilenie, a na ziemi dalej był biały puch. Schyliłem się po nią, a gdy się wyprostowałem tej dziwnej dwójki już nie było.

Przyjechał autobus. Droga minęła mi szybko, natomiast ciągle czułem się obserwowany.

Dojechałem na przystanek o 7.56, co się równało spóźnieniem na pierwszą godzinę z moją ukochaną panią Luizą, ohh jak ja jej nie cierpię. Jakim cudem to monstrum jeszcze nie zostało wyrzucone sama Lilith wie. 

Pierwsza lekcja pomimo okropnej Jędzy minęła szybko tak samo jak pozostałe godziny.

Gdy wychodziłem ze szkoły  zawołał mnie mój przyjaciel Henry, piękny brunet z jeszcze piękniejszymi zielonymi oczami.

-Ej Damian!! Czekaj, co robimy jutro?

-Em.. hej Henry, jutro?

-No jutro jest twoja szesnastka, co nie?

- Niby tak, ale mówiłem ci, że mama coś już zaplanowała, nie mogę jutro wyjść, sorka.

- Dobrze, ale wiedz, że jak przyjedziesz to dostaniesz prezent i będzie imprezka

-A prezentu nie mogę dzisiaj dostać?

-Niby byś mógł, ale będę potrzebować całego dnia na twój prezent i też z tobą porozmawiać.

O boże Henry zrobił ten swój słodki flirciarski uśmieszek.

O mój boże, czy on chce mi powiedzieć że mu się podobam? Spełni się moje największe marzenie!! Może nawet zostaniemy parą!!

- To na razie Haz.

- Narka Domi

Boże, jak ja nie cierpię jak mnie tak nazywa. Czuję się wtedy jak dziecko, a to ja go zawsze bronię, to ja jestem jednym z najsilniejszych w szkole i najszybszy w całym mieście, więc sorry, ale to on powinien się czuć jak małe dziecko. Z drugiej strony to słodkie, bo mogę przestać myśleć o tym co ma mnie rzekomo jutro spotkać i co odmieni me życie,

Nadal się zastanawiam o co chodziło mamie z tym „W twoje szesnaste urodziny wszystko się zmieni zaczniesz się czuć inaczej, będziesz kimś innym, ale i ciągle samym sobą, zaczniesz dostrzegać rzeczy niepojęte dla zwykłych ludzi”. Dobra jutro będę się zastanawiać. 

Gdy szedłem na przystanek znowu zobaczyłem dwójkę ludzi, tych samych co obserwowali mnie wcześniej, teraz nie kryli się już z tym, że się mnie gapią. Przyspieszyłem kroku, oni od razu zaczęli iść w tą samą stronę co ja. Doszedłem do przystanku, idealnie wtedy kiedy przyjechał autobus, szybko wsiadłem do niego nie zastanawiają się czy to mój. Dojechałem do domu dość szybko, o dziwo. Nigdzie nie widziałem już podejrzanej dwójki. Gdy wszedłem do domu nikogo nie było, leżała tylko kartka z napisem "Wrócę w nocy. W lodówce masz lassagne. Kocham! Mama!" Zjadłem obiad, który był nawet dobry, zważając na to, że to był gotowy posiłek z marketu.

Po obiedzie poszedłem do pokoju,  obejrzałem odcinek serialu Shadowhunters. Była już 21, a ja padałem z nóg. Teraz żałowałem, że się nie położyłem spać dzisiejszej nocy, tylko oglądałem serial. Gdy padłem na łóżko usnąłem w mgnieniu oka. Słyszałem przez moment dziwne dźwięki, ale pomyślałem, że to telewizor.

Autor:  kenajek
Korekta: Paulina k

syn magiiWhere stories live. Discover now