7. Czego was uczą w tej szkole.

3.4K 123 3
                                    

Nie byłam w stanie się ułożyć więc przez całą podróż wpatrywałam się w okno albo we włosy mężczyzny przede mną. Próbowałam kilka razy zasnąć, ponieważ moje ciało się tego domagało, jednak rozum nie ustępował. Przez moją głowę cały czas przelatywały myśli i różne wizje tego co miało nadejść.

Powiedział, że mnie nie skrzywdzi i może byłabym w stanie uwierzyć w szczerość tych słów, bo mówił to z ogromnym przekonaniem, ale zaraz przypomniały mi się wszystkie lekcje w szkole na których mówili nam całkiem inne rzeczy.

Gdzieś z tyłu głowy nadal tkwiła mi wizja babci. Nie chciałam tego ale to nasuwało się samo, jakby sama świadomość tego, że jestem wieziona Bóg wie gdzie i prawdopodobnie zostanę wsadzona do jakiejś ciemnej piwnicy, była niewystarczająco torturująca.

Nie wiedziałam ile już jechaliśmy, ale wydawało mi się, że zbyt długo. Odnosiłam wrażenie, że minęła co najmniej godzina, ale równie dobrze mogło być to więcej.

Zebrałam się w sobie i patrząc w szybę zapytałam:

- Ile będziemy jeszcze jechać? - wypowiadając te słowa poczułam się bardzo nieswojo i nie wiem czy gdyby czas się cofnął to powtórzyłabym tą czynność.

Widziałam kontem oka jak Alfa patrzy na moją twarz. Nie mówił nic przez chwilę i skręcił w lewo.

- Dwie godziny. - zatrzymał się na światłach i przejechał dłonią po czarnych włosach. - Mniej więcej. Idź spać, dzieciaku, widzę, że jesteś zmęczona.

Dwie godziny?! Dlaczego tak długo, gdzie on mnie wiezie?

Przecież jeszcze wczoraj był organizowany przez niego bal i jestem pewna, że między innymi Perezowie, nie tłukli się jakieś trzy godziny tylko po ty by się tam pojawić. Sama droga zajęłaby im wtedy ponad połowę czasu podczas którego byli nie obecni.

Zmarszczyłam brwi i dalej wpatrując się w szybę ponowiłam próbę nawiązania kontaktu z mężczyzną.

- Wczoraj był bal. - oznajmiłam i po chwili zdałam sobie sprawę jak głupio to zabrzmiało.

Odwróciłam głowę by lepiej widzieć twarz czarnowłosego, która częściowo odbijała się w lusterku. Podniósł brew i czekał na rozwój sytuacji, ja natomiast w sumie nie wiedziałam co mam więcej powiedzieć.

- No był. I co w związku z tym?

- Pałac nie jest chyba tak daleko. - spuściłam wzrok na swoje zakute ręce. - Nikomu nie chciałoby się tyle jechać na jakiś głupi bal. - dodałam szeptem.

Szybko umilkłam mając nadzieję, że mężczyzna tego nie usłyszał. Mogłam go tym urazić i podważyć jego autorytet. Byłam skazana na jego łaskę ale oczywiście jak zawsze muszę powiedzieć coś w nieodpowiednim momencie i do nieodpowiedniej osoby. I jak na złość moje szczęście nie mogło być większe niż zawsze i pewnym było, że każde słowo dotarło do niego w stu procentach. Wilkołaki miały nadnaturalny słuch. I w ogóle byli cali nadnaturalni.

Usłyszałam parsknięcie i nie wiem czy to miało oznaczać, że się ze mną zgadza czy wręcz przeciwnie.

- Ten, jak to określasz, pałac nie służy do mieszkania. Są tam organizowane przyjęcia, ważne zebrania, bankiety, imprezy, i tak jak ostatnio, bale. Budynek jest położony w centrum miasta i to jedyny powód dla którego znajduje się akurat tam. Krótko mówiąc jebie mnie czy ktoś ma daleko do tego miejsca. Przywódcy nie wypada odmówić czyż nie kochanie? - zapytał a raczej oznajmił bardzo stanowczo.

Pomrugałam oczami czując na sobie jego wzrok. Nic nie odpowiedziałam mając nadzieję, że pozostawi w spokoju ten temat, bo ostatnie słowa wypowiedziane w jego ustach nie brzmiały zbyt przychylnie.

- Wydaje mi się, że zadałem ci pytanie. - ponowił ostrzej niż poprzednio. Nie podobało mi się to i nie podnosząc głowy czekałam na to co zrobi dalej. - Jeśli cię o coś pytam to masz mi odpowiadać. Okazywanie mi szacunku jest twoim zasranym obowiązkiem, pod tym względem nie różnisz się od innych. Nawet jeśli jesteś moją przeznaczoną. - słyszałam, że w jego głosie górowała złość, a właściwie tylko ona się tam znajdowała.

- Przeznaczoną? - zapytałam ignorując inne słowa w jego wypowiedzi. - Co to ma znaczyć?

- Czego was uczą w tej szkole. - prychnął i zacisnął dłonie na kierownicy.

Wiedziałam co oznaczało słowo „przeznaczenie", ale w tym kontekście to nie pasowało w żaden sposób. Czy chciałam wiedzieć o co chodzi? Tak, chciałam. Szkoda tylko, że nie wiem jakie konsekwencje by to miało.

Pora iść spać. Tak. To najlepszy pomysł w tej sytuacji. Może kierowca tego pięknego auta zapomni, że wiezie coś więcej niż własną dupę. Było by naprawdę miło, ale odnosiłam wrażenie, że nie mogę liczyć na takie rewelacyjne nowiny.

Czy byłabym smutna jeśli w tym momencie porzuciłby mnie w lesie przez który właśnie jechaliśmy? Absolutnie nie!
Czy dziękowałabym mu za to? No oczywiście, że tak!
Dosłownie mogłabym go całować po stopach. A jeśli okazałby się jakimś fetyszystą i zechciał mnie jednak zabrać? Opcja z całowaniem była ewidentnie głupia.

Nie było tematu.

Popatrzyłam na nadgarstki, które już w tym monecie były zaczerwienione i obdrapane. Ale tak jak postanowiłam wcześniej, tak i teraz nie zamierzałam prosić o zdjęcie ich.

Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy, jednak wtedy znowu pomyślałam o babci. A chwilę później o Perezach, którzy nie raz mówili, że jeśli nie zjawie się w pracy to tego pożałuje. Cóż, również pożałowałam przychodząc tam. Co jeśli zrobią coś babci? A może ona nie żyje?
Wiedziałam tylko, że najrozsądniejszym jak najgłupszym pomysłem będzie rozmowa z Alfą. Wiedziałam na sto procent, że byłby w stanie coś wskórać, tylko co? Nie chciałam się z nim dzielić moim jakże kolorowym życiorysem i prosić go o przysługi. Pózniej okaże się, że będzie chciał coś w zamian, a ja naprawdę wolałam nie myśleć co to mogłoby być.

Bolało mnie całe ciało, a głównie pośladki i krocze. Starałam się tego nie okazywać, chociaż siedzenie sprawiało mi faktyczny ból.

Chciałam do domu. Ale nie do tego którego wiózł mnie czarnowłosy, ani do tego w którym mieszkałam przez ten czas.

Chciałam znaleźć się w miejscu w którym w końcu poczuje się bezpiecznie.

***
xx

ThunderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz