14.

112 3 33
                                    

- Temperatura 39° - Tina odczytała wynik z termometra - Otwórz teraz buzię -zwróciła się do Lucii, a gdy dziewczynka spełniła polecenie, obejrzała jej gardło - Zaczerwienione i z ropnymi naciekami. Angina, tak jak u Rufusa, Theo i Eve. 

- No pięknie - westchnął Angelus - Mamy małą epidemię.

- Lepsza angina niż dżuma czy tyfus - Tina wzruszyła ramionami - No nic, dam zaraz dzieciakom tabletki na ból gardła, a potem pojadę do miasta po antybiotyki. A ty skarbie leż i się nie przemęczaj. Poproszę Tildę, żeby zrobiła ci herbatę z miodem, dobrze?

Po zajęciu się wszystkimi chorymi, Tina pojechała do miasta, do apteki. Wybrała taką, którą prowadził mag. Gdy miała już wracać, zadzwonił jej telefon. Zdziwiła się, widząc na ekranie numer swojego kuzyna.

- Cześć Asmo. Coś się stało, że dzwonisz? - Tina włączyła tryb głośnomówiący.

- A nie mogę ot tak po prostu zadzwonić do ukochanej kuzyneczki? - rozległ się głos demona - Ale masz mnie, dzwonię z prośbą. Bo mieszkasz teraz gdzieś pod Seattle, nie? Mogłabyś podjechać na Pioneer Street 69? Do mieszkania numer 5?

- No spoko, akurat jestem w mieście. A co się dzieje? Znowu znalazłeś sobie zmiennokształtnego kochasia i cię za mocno podrapał?

- Haha! Bardzo zabawne młoda. Nie musisz mi tego przypominać. - Tina oczami wyobraźni widziała grymas, jaki zapewne pojawił się na ustach jej kuzyna - Nie, chodzi o chore dziecko. 

- Będę za pięć minut.

Zgodnie z obietnicą, wiedźma zjawiła się pod wskazanym adresem po pięciu minutach. Znajdował się on w jednej z gorszych dzielnic Seattle. Tina weszła do obdrapanej kamienicy, mijając się w drzwiach z młodym, czarnowłosym chłopakiem. Wiedźma obejrzała się za nim, wyczuwając od niego aurę półdemona. Szybko jednak zapomniała o nim, zaintrygowana tym, w co znowu wpakował się Asmodeusz. Kobieta weszła na pierwsze piętro i zadzwoniła do drzwi. Otworzył jej srebrnoskóry chłopak o brązowych włosach. Wydał jej się znajomy, jakby go już gdzieś widziała. 

- Tak?

- Jestem doktor Nyks. Mój kuzyn Asmodeusz prosił, żebym tu przyjechała.

- Marcin Kołodziej, miło mi. Proszę wejść. Z Pio nie jest najlepiej - Chłopak wpuścił ją i zaprowadził do salonu. Tam, na kanapie pod stertą koców, leżał mały, czarnowłosy chłopczyk. Poza nim w pokoju było jeszcze kilka osób, w tym Asmodeusz. Trójkę z nich, dwie kobiety i jednookiego mężczyznę rozpoznała. Pracowali w kawiarni "Sweet Lover". Wtedy Tina przypomniała sobie, gdzie widziała już srebnoskórego, niebieskookiego szatyna, który ślinił się na jej widok oraz tego chorego chłopca. Właśnie w tej kawiarni, do której poszły razem z Brittą. 

- Co się dzieje? - Tina postawiła torbę na krześle i wyjęła z niej stetoskop oraz termometr. Następnie zmierzyła chłopcu temperaturę. 

- Od kilku dni Pio pokasływał, myśleliśmy, że to zwykłe przeziębienie - odpowiedział jej srebrnoskóry - Ale dziś kaszel się wzmógł i pojawiła się gorączka.

- Jak wysoka? Kaszel suchy czy mokry?

- Czterdzieści dwa stopnie. A kaszel... - Chłopak musiał się zastanowić - Chyba mokry.

- Hm, 40,6°. - Wiedźma schowała termometr z powrotem do torby - Dawaliście mu coś przeciwgorączkowego?

- Zaparzyłam mu herbatę ziołową - odezwała się cicho czarnowłosa kitsune - Źle zrobiłam?

- Wręcz przeciwnie - Tina uśmiechnęła się do niej - No dobrze, osłuchajmy tego szkraba. Usiądziesz na chwilę kochanie? 

Pio popatrzył na nią szklistymi oczami i kiwnął głową. Gdy wygrzebał się spod koca, dreszcze wstrząsnęły jego chudym ciałkiem.

- Dobrze, a teraz podnieś koszulkę. 

- Zimne. I łaskocze Pio - powiedział cichutko, gdy Tina przyłożyła mu do skóry stetoskop.

- Przepraszam słoneczko - diablica pogłaskała go po włosach - Oddychaj teraz głęboko. - Tina osłuchiwała go przez chwilę - Dobrze, ubierz się i wskakuj pod koc. Pio ma zapalenie oskrzeli. Przepiszę mu syrop wykrztuśny i może też witaminy, to nie zaszkodzi. Na gorączkę możecie mu spokojnie podawać to, co macie akurat w apteczce albo nawet tę ziołową herbatę, bo widać, że jest skuteczna. 

- Czy coś jeszcze musimy wiedzieć? - spytała czarnowłosa sukkubica, biorąc receptę wypisaną przez Tinę. 

- Pio musi przyjmować dużo płynów - herbaty, soki, woda, napary ziołowe. Dobrze też, żebyście wietrzyli często pokój, w którym będzie przebywał. I przez dwa tygodnie ma leżeć w łóżku.

- Zaraz, jak to ma leżeć? Kundel będzie mi potrzebny - zaoponował niebieskooki szatyn.

- Karol, tyle razy cię prosiłem, żebyś nie mówił tak o Pio - westchnął chłopak o srebrnej skórze.

- No co? To mój chowaniec, więc mogę mówić o nim jak mi się podoba.

- Nie, nie możesz - odezwała się wściekła Tina, a jej głos mógł niemal zamrażać - Chowaniec to nie tylko pomocnik, ale też przyjaciel i należy mu się szacunek. 

- Pierdolenie... Ej! Co to miało być? - warknął Karol, gdy Tina strzeliła w niego wyczarowaną błyskawicą - A ty czego mordę cieszysz? - Tym razem zwrócił się do chichoczącego Asmodeusza.

- Nic, nic. Tylko widzę, że moja kuzyneczka wróciła do formy. No, to teraz porozmawiamy o zapłacie za sprowadzenie najlepszej lekarki na świecie. Akurat organizuję przyjęcie dla kilku znajomych i przydałaby mi się obsługa... - Mówiąc to, Asmodeusz spojrzał znacząco na czarnowłosą kitsunę, która skuliła się w fotelu. 

- Trzymaj swoje brudne łapska z daleka od Mayumi! - wrzasnęła sukkubica.

- To może ty będziesz robić u mnie za kelnerkę Stacy? Będziesz pięknie wyglądać w kabaretkach, koronkowym staniku i skórzanej spódniczce. 

- Nie wierzę, że jestem spokrewniona z takim sukinsynem! - wycedziła kobieta.

- Spokrewniona? - Tina była zdezorientowana.

- Aha. Stacy to moja cioteczna ileś tam razy prawnuczka - demon hazardu wydawał się bardzo zadowolony z tego faktu.

- Skoro jest twoją krewną, to znaczy, że też i moją daleką kuzynką - oświadczyła chłodno Tina - A to znaczy, że nie masz prawa wymagać od niej zapłaty za pomoc choremu dziecku. Choć nie wiem jeszcze jakie są ich koligacje rodzinne.

- Pio jest młodszym bratem Edgara, mojego męża - czarnowłosa wskazała na jednookiego mężczyznę.

- I wszystko jasne. A jak się dowiem, że dalej domagałeś się od nich zapałaty, to przysięgam, że zafunduję ci kilkuletnią impotencję. I to taką, że ci nawet viagra nie pomoże.

- Dobra, poddaję się - Asmodeusz podniósł ręce w obronnym geście - Karolka wynajmę do obsługi imprezy.

- A co to jest viagra? - spytał nagle zaciekawiony Pio, o którym wszyscy na moment zapomnieli.

- Em... To taki lek dla starszych panów - wyjaśniła na szybko Tina.

- Skończmy tę próżną gadkę. Zabieramy Pio do nas, żeby miał zapewnioną opiekę - starszy wilkołak owinął młodszego szczelnie kocem, po czym wziął go na ręcę - Idziemy.

- Poczekajcie, podwiozę was. Przecież nie możecie iść przez miasto z chorym dzieckiem. 

Gdy zamknęły się za nimi drzwi, w mieszkaniu wybuchła awantura, którą słychać było nawet piętro niżej. Najwyraźniej panu Pio nie spodobała się opcja pracowania dla demona hazardu w charakterze kelnera. Ale to Tiny już nie interesowało.

******************************

Karol, Marcin, Pio, Stacy, Mayumi i Edgar należą do FunPolishFox.

Nowe życie: historia rezydentkiWhere stories live. Discover now