XIII Herbatka we dwoje

945 78 43
                                    

Gdy tylko weszła do jego mieszkania na Spinner's End, zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak.

Usłyszała śmiech. Zimny, nieprzyjemny śmiech.

Malfoy...

Zrobiło jej się słabo.

Czy jest tu i ona?

Czy jest tu Bellatrix?

‒ No co my tu mamy ‒ Lucjusz zacmokał, wyraźnie uradowany.

Hermiona stała przestraszona. Lucjusz nie pojawił się w domu Snape'a od tego pamiętnego dnia, gdy musiała siedzieć schowana w jego tajnej szafce.

‒ Zostaw ją, Lucjuszu ‒ powiedział Snape znudzonym głosem. ‒ Wysłałem ją po sprawunki, ale chyba znowu zapomniała pieniędzy...

‒ Przecież jej nie dotknę ‒ zaśmiał się Malfoy i trącił ją laską. ‒ Jeszcze bym się ubrudził... gdybym wiedział, że TO mieszka tu nadal z tobą, nie zjawiłbym się u ciebie... Powiedz mi, trzymasz ją w budzie i na łańcuchu, czy ta sunia nie gryzie?

‒ Skończ ‒ rzucił do mężczyzny, wziął ją za ramię i poprowadził do kuchni.

‒ Wyjdź jak najszybciej ‒ mruknął. ‒ Nie zdążyłem cię ostrzec. Przyszedł kilka minut temu.

Faktycznie ‒ pomyślała. ‒ Plamy błota jeszcze nie wyschły.

Zdążyła już przekonać się, że relacje Snape'a z przeważającą większością wysokich rangą Śmierciożerców należą do tych skomplikowanych. Nie inaczej sprawa miała się z Lucjuszem.

Wzięła od niego drobne i ruszyła do drzwi.

Jednak Lucjusz zagrodził jej drogę swoją laską.

‒ Chyba nie pozbawisz mnie, Severusie tej odrobiny rozrywki... Zawsze byłem ciekaw, jak to jest mieć w domu szlamę... Jest pożyteczna? Jeśli tak, może sprawię sobie własną...

Snape skrzywił się cierpko.

‒ Wracaj do domu, Lucjuszu. Jestem zajęty i nie mam czasu na twoje przedłużające się rozmowy. Eliksir oczywiście uwarzę... Powiedz Narcyzie, że nie musi się martwić.

Malfoy prychnął.

‒ Doszedłem ostatnio do wniosku, Severusie, że szlamy to bardzo ciekawy temat. Zwłaszcza niektóre szlamy.

‒ Puść ją, Lucjuszu i wyjdź ‒ powiedział chłodno Snape.

Blondyn uniósł swoje prawie niewidoczne brwi.

‒ Chciałeś chyba powiedzieć „to"...

‒ Gdybym miał ochotę bawić się w retorykę, zostałbym mówcą albo politykiem, Lucjuszu, a nie Śmierciożercą.

‒ To zabawne... a ponoć w Hogwarcie uchodzisz za mistrza wymowy... tak twierdzi przynajmniej mój syn...

Wreszcie udało jej się wyrwać.

Błąkała się bez celu po okolicznych uliczkach, aż odnalazł ją Snape.

‒ Poszedł sobie ‒ stwierdziła.

‒ Tak.

‒ Czego chciał?

‒ A po co ci to wiedzieć, Granger?

Od tamtej rozmowy w zamku minął już przeszło tydzień. Grudzień był w pełni, niebawem miały nadejść Święta. Nie poruszali więcej tematu jej odejścia, nie rozmawiali też o tym, co mu wtedy powiedziała. Ale ona co raz częściej kierowała swoje myśli ku fakturze jego szczupłych dłoni, a on stał się jeszcze bardziej małomówny.

OBLIVIATE: Wojna - Sevmione ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now