Świadomość porażki z samym sobą prześladowała go już nie po raz pierwszy w życiu. Jednak tym razem zawiódł się na sobie podwójnie: w zaistniałej sytuacji każda decyzja była bowiem błędna i każda dawała szansę na przegraną w większej grze, grze o życie setek ludzi...
Zastanawiał się, czy był to przypadek, czy jakieś okrutne zrządzenie losu. Gdy schodził do kuchni, był zdecydowany, by dodać Eliksiru Nasennego do herbaty Granger, potem dostarczyć ją Zakonowi i zostawić niezbędne informacje jej oraz Potterowi. Był na nią zły: uparta, zadufana w sobie dziewczyna nie chciała z własnej woli odpuścić. Z drugiej strony, pozwalając jej odejść, narażał siebie i Pottera na niebezpieczeństwo... Teraz jednak, gdy Czarny Pan dał im niemożliwy do dotrzymania termin, Snape musiał się był zawahać. Co było gorsze? Gdy rozwścieczony Riddle zabije ich oboje, kiedy nie dostarczą mu Pottera na czas, czy gdy on zginie, a ona i zostanie sama z całym tym bałaganem? W obydwu wersjach wysoce prawdopodobna była jego śmierć. Jedna dawała gwarancję, że Granger pożyje jeszcze jakiś czas. Żadna opcja nie zapewniała stu procent szans na zwycięstwo. I przetrwanie syna Lily. Jednak zdał sobie sprawę ‒ w ostatniej chwili, gdy już przechylał flakonik nad jej herbatą ‒ że jeśli oboje wytrzymają presje, istnieje malutka szansa, że uda mu się uratować nie jedno, a dwa istnienia, na których obecnie najbardziej mu zależało. Dwie krople wywaru skapnęły do jej kubka. Resztę wylał do zlewu.
Jeśli jego szaleńczy plan wypali, Potter będzie żyć, Granger będzie żyć. Nawet gdy jego samego trafi szlag.
***
Obudziła się odświeżona, spokojna. Noc przespała bez snów, bez pobudek.
Odetchnęła. To była w istocie miła odmiana po wielu tygodniach prawie bezsennych nocy. Nawet lustro miało dla niej miłą niespodziankę w postaci nieco mniej zapadniętych oczu.
Gdy zeszła na dół, na śniadanie, Snape'a już nie było.
W kuchni czekał na nią liścik z informacją o wieczornym spotkaniu Zakonu Feniksa.
Cudownie.
W poniedziałki nie miała zajęć, nie zamierzała więc udawać się do Hogwartu. Na Spinner's End czuła się lepiej niż w wielkim, opanowanym przez Śmierciożerców zamczysku. Potrzebowała tez chyba chwili wytchnienia, chwili samotności i ciszy...
Po wszystkich ostatnich wydarzeniach, nie potrafiła rozeznać się we własnych emocjach i uczuciach. Zwłaszcza tych dotyczących pewnego sarkastycznego dupka.
Usiadła więc z książką w fotelu, jak zawsze, gdy miała coś ważnego do rozważenia.
Zastanawiała się, co się teraz stanie. Snape nie był zadowolony z tego, że została, ale nie zrobił jak na razie niczego wbrew jej postanowieniu. To wydawało jej się dziwne, wręcz podejrzane. Wiedziała, jak upartym potrafił być człowiekiem: gdy coś sobie ubzdurał, nie było siły, która odciągnęłaby go od prób dopięcia swego.
Prawdopodobnie tylko dzięki tej właściwości nadal żył. Prawdopodobnie to czyniło go tak skutecznym.
I bezwzględnym.
Bardzo długo taki właśnie wobec niej był: zimny, nieczuły, pozbawiony skrupułów. Przypominało jej się to za każdym razem, gdy na jaw wychodził jakiś skrywany przez niego sekret. Wtedy zdawała sobie sprawę, że był przede wszystkim szpiegiem, człowiekiem, którego życie było jedną, wielka, niekończącą się misją pełna bólu i osobistych poświęceń.
Jednak od pewnego czasu, coś się zaczęło zmieniać. Zmiany następowały zapewne bardzo powoli, małe, subtelne, dlatego zauważyła dopiero ich sumę, po dłuższym okresie...

CZYTASZ
OBLIVIATE: Wojna - Sevmione ZAKOŃCZONE
FanfictionDruga część trylogii OBLIVIATE. Dwa lata po akcji pierwszej części, ktoś odwiedza grób i zostawia na nim list, który ma zmienić losy nadchodzącej wojny. Misterny plan Severusa, wielkie ryzyko i ciągła niepewność, jak zakończy się największy konflikt...