6.6

219 40 141
                                    

Douglas nie zmrużył oka tej nocy. Zapominał nie tylko o śnie, ale także o jedzeniu. Wyglądał tak mizernie, że gdy rano zobaczył się w lustrze, sam się wystraszył własnego odbicia. Właściwie cały czas poświęcał na przekopywanie się przez sterty czasopism i różnych sprawozdań. Napisał już także niezliczoną liczbę listów, co było dla niego szczególnie uciążliwe, gdyż zazwyczaj Lizzy zajmowała się jego korespondencją.

Wszystkie te wysiłki miały tylko jeden cel ‒ uratować Hectora. Po buntach spłynęła na niego cała wina za to, co się stało w robotniczej dzielnicy. Zarzucano mu wspieranie strajkujących i celowe doprowadzenie do utraty znacznej części majątku przez fabrykantów. Do tego ludziom nagle przypomniało się, że podobno komisarz Eden jest wampirem, wysłannikiem szatana czy inną paskudną kreaturą. Hector nie mógł już nawet opuścić domu w obawie o swoje życie, dlatego tym bardziej Douglasowi zależało, by udowodnić, że jego przyjaciel jest tylko chory. Ba! Że można go wyleczyć! Wtedy zdjęto by choć część zarzutów z barków Edena. To zadanie jednak nie było takie proste.

Każda chwila, której doktor nie spędził na poszukiwaniu odpowiedzi, była dla niego stracona. Dlatego też niecierpliwie wiercił się w fotelu w bawialni Appletonów.

Nie chciał widzieć Lotty po tym, co usłyszał od Lizzy. Ciężko było patrzeć mu na narzeczoną, gdy wiedział, że jego ukochana odwzajemnia uczucia. Douglas naprawdę się bał, iż w końcu nie wytrzyma i ucieknie od panny Appleton, a przecież nie mógł tego uczynić, skoro złożył jej obietnicę. To kompletnie złamałoby jej delikatne serduszko, a przecież miał ją chronić. Lotta była zbyt dobrą dziewczyną, by zachowywać się wobec niej tak okropnie.

Panna siedząca naprzeciwko Scotta też była dziwnie małomówna, choć to ona nalegała na spotkanie i ściągnęła do rezydencji specjalnie Euphemię. Matka od tego feralnego dnia nie wychodziła z łóżka, zaś ojciec zaszył się w swoim gabinecie. Fred i Anthony w końcu uruchomili fabrykę, więc ich żony również nie miały wiele czasu, by służyć siostrze jako przyzwoitki. Panna Statham nie wydawała się najgorszym wyborem, gdyż usiadła w kąciku, by nie wadzić parze swoją obecnością, lecz Lotta i tak wstydziła się przy niej mówić o tym, co ją dręczyło.

Problemów niestety było wiele. Choć nikt niczego nie mówił pannie, nie można było mieć wątpliwości, że Appletonowie są zrujnowani. Fabryka stanęła, a Walter musiał błagać o pieniądze Blythe'a i Lefroya. Lotta nawet posłyszała, że ojciec będzie zmuszony sprzedać rezydencję, by jakoś utrzymać się na powierzchni. W główce panny od razu pojawiało się pytanie, co z jej posagiem. Z pewnością zubożeje, lecz powoli zaczynała się obawiać, że ojciec nie będzie w stanie wypłacić nawet pensa. Chciała pomówić na ten temat z Douglasem, gdyż był to dobry powód do zerwania zaręczyn, a jeśli nie, to do przynajmniej opóźnienia ślubu.

Lotta ucieszyłaby się z takiego rozwiązania sprawy. W końcu nie musiałaby wychodzić za mąż chociaż przez jakiś czas. Wciąż dręczyły ją ogromne wątpliwości co do małżeństwa. Nie czuła się na nie gotowa ani z Douglasem, ani z kimkolwiek innym, choć Scott był z pewnością najbezpieczniejszą przystanią. Im jednak termin był bliższy, tym bardziej chciało jej się płakać. Wobec finansów rodziny również nie mogła być obojętna, gdyż przywykła już do wszystkich wygód wynikających z wysokiego statusu Appletonów. Co prawda Tony zapewnił ją, że będzie łożył na jej utrzymanie, dopóki nie wyjdzie za mąż, tak samo wypłaci jej posag i da pieniądze na suknię, lecz ona źle czuła się z myślą, że będzie brzemieniem dla szwagra.

Panna Appleton westchnęła ciężko. Douglas zdawał się nieobecny. Udręczone spojrzenie wbijał w poranione dłonie, a na jego twarzy pojawiał się grymas pełen bólu, za każdym razem, gdy się poruszył. Nie wyglądał, jakby chciał tu być, czego Lotta nie miała mu za złe. Choć jego zachowanie nie sprzyjało rozmowom, panna w końcu musiała przemówić, by chociaż nie marnować niepotrzebnie czasu doktora.

DoktorTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang