Druga Wojna

1.1K 45 0
                                    

Draco od feralnego dnia i zniknięcia Hermiony nie jadł i nie spał. Cały czas siedział nad papierami i głowił się, gdzie mogą ją przetrzymywać.

Dzisiejszego ranka go olśniło. Nie mógł uwierzyć, jakim był idiotą, Granger była torturowana lub martwa- tej drugiej opcji do siebie nie dopuszczał. Podczas gdy on zmarnował dwa dni, by dowiedzieć się tego co oczywiste. Malfoy Manor stało przecież puste, odkąd zmarła Narcyza. Nott miał wtyki więc dobrze wiedział, że nikt nie odwiedza posiadłości. Draco przeklął w myślach, kiedy przeszedł przez bramę prowadzącą do jego starego "domu".

Teraz tylko musiał wdziać kolejną maskę i stawić czoło wrogom.

Drzwi nie były zamknięte, co bardzo zdziwiło młodego arystokratę. Nie mógł się jednak mylić, bo gdyby tak było prawdopodobnie by ją stracił. Wiedział, że nie może dać jej wszystkiego, czego by chciała, ale uczucie, którym ją darzył było silniejsze. Czuł, że jest egoistą. Czuł, że popełnia błąd, ale przecież był tylko człowiekiem, a oni non stop popełniają błędy.

W całej posiadłości panowała ciemność i bałagan - jakby nikogo tu nie było.

Mężczyzna zaczął tracić nadzieję, do momentu, gdy usłyszał uderzenie bicza i gardłowy krzyk. Krzyk kobiety.

Jego serce zamarło. Dopiero po kilku sekundach się otrząsnął i pobiegł w miejsce, z którego dochodził krzyk.

Otworzył z impetem potężne drzwi i spojrzał przed siebie.

Na ziemi leżała wychudzona, prawie naga postać. Skulona w taki sposób, że można było policzyć jej żebra. Całe ciało było miejscami pocięte biczem. Na bladej skórze rysowały się już zaschnięte rany, ale nie zabrakło też tych nowych, z których wciąż sączyła się krew. Uda i ręce miała posiniaczone a włosy posklejane krwią.

Nie był w stanie opisać co musiała przejść. Nie raz został srogo ukarany przez ojca. Nie raz do tego stopnia, że ledwo co przeżył, ale patrząc na jej wciąż trzęsące się ciało czuł ból gorszy od wszelkich ran. Ile sił w nogach podbiegł do niej. Odrzucił jej włosy z twarzy i wyszeptał. - Na Merlina, Hermiono, co oni ci zrobili? - Ujrzawszy twarz ukochanej nie wytrzymał dłużej. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.

- Draco to Ty? - Zapytała powoli otwierając oczy. - To naprawdę Ty. Wiedziałam, że po mnie przyjdziesz, byłam tego pewna.

Mówiła ledwie dosłyszalnym głosem.

- Zaraz Cię stąd zabiorę.

Powiedział zdejmując płaszcz i okrywając ją nim. Kobieta syknęła z bólu, gdy materiał dotknął jej poranionego ciała.

- No proszę, proszę kto się wreszcie zjawił?

Usłyszeli szyderczy głos za plecami.

Draco wyciągnął różdżkę i stanął mu naprzeciw.

- Muszę przyznać, że myliłem się co do tej szlamy. - Parsknął śmiechem. - Obstawiałem, że nie wytrzyma nawet jednego dnia, zabawy z teściem.

Draco nie wytrzymał rzucił się na ojca celując w niego przeróżnymi zaklęciami.

Podczas walki ojca z synem Hermionie udało się podnieść na nogi.

Po pierwszych torturach sprawowanych przez Lucjusza, za pomocą magii werbalnej udało jej się, rzucić zaklęcie minimalizowanie odczuwania bólu. Cieszyła się, że studiowała potajemnie zakazane księgi dzięki temu jeszcze nie oszalała z bólu. Próbowała znaleźć coś, co pomoże Draco pokonać ojca.

Nagle do sali wparowali śmierciożercy.

- Panie zaatakowali nas! Aurorzy! Na ich czele stoi Harry Potter! Sam nie wiem, jak nas tu znaleźli. - Wykrzyczał jeden z nich.

- Zapewne to sprawa mojego synalka, jeśli się nie mylę. - Warknął na Dracona, który korzystając z okazji chwycił Hermionę na ręce i teleportował się na zewnątrz.

- Złapać ich! - Krzyknął wściekły Lucjusz.

- Hermiono znajdziemy Harrego i zabierze Cię do domu, nie bój się. - Powiedział Draco patrząc w jej czekoladowe oczy. Wokół nich toczyła się walka, ale oni byli skupieni jedynie na sobie.

- Nie boję się Draco i nie zostawię Cię tu ani mi się śni. - Powiedziała z ogromną pewnością. Złapała go za policzki i wyszeptała.

- Wiesz, dlaczego zdołałam przeżyć piekło jakie zgotował mi twój ojciec?

- Spojrzała w jego stalowe oczy. - Bo cały czas myślałam o Tobie a pewność, że żyjesz i jesteś bezpieczny dodawała mi siły.

- Kocham Cię Hermiono. - Wyszeptał chłopak prosto w jej usta.

- Ja Ciebie też Draco. - Odpowiedziała, składając na jego ustach pocałunek.

- Hermiona ty żyjesz! - Krzyknął bliznowaty dostrzegając ich w tłumie.

- Tak Harry żyję i jestem gotowa walczyć więc pokażmy im kto jest górą.

Kobieta czuła, że zaraz zemdleje, ale nie chciała dać po sobie poznać, że zaklęcie zaczyna słabnąć. Chciała im pomóc i tylko to pozwoliło jej stać prosto. Za chwilę jednak cały jej entuzjazm wyparował, gdy dostrzegła grupkę śmierciożerców zmierzających w ich stronę.

- Myśleliście, że mnie pokonacie idioci! - Wrzasnął wściekły Lucjusz, rzucając w stronę Hermiony nieznane jej dotąd zaklęcie. Kobieta widziała tylko smugi czerwonego światła, gdy było już bardzo blisko zamknęła oczy, jednak nic nie poczuła. Zdziwiona rozejrzała się dookoła.

Teraz zrozumiała, dlaczego nadal żyje.

Blondyn leżał na ziemi w kałuży krwi, jego oczy były zamknięte a twarz nad wyraz spokojna. Hermiona poczuła ogromny gniew i chęć zemsty.

Nagle w jej prawej ręce pojawił się dziwny przedmiot. Gdy spojrzała w jego stronę, nie musiała się zastanawiać co to ani skąd się wziął. To był miecz Godryka Gryfindora. Wiedziała co ma zrobić. Zebrała wszystkie siły i ruszyła prosto na starego Malfoya. Mężczyzna nie spodziewający się niczego nawet nie zdążył wyciągnąć różdżki, gdy ostrze przebiło jego pierś.

Padł jak długi na ziemię a wykończona Hermiona zaraz po nim.

Dramione - Duchy przeszłościWhere stories live. Discover now