Rozdział 13: Księżniczką była inna

1.8K 175 11
                                    

Przechadzając się wzdłuż ulicy prowadzącej wprost pod drzwi nowego mieszkania Louisa, ogarniały mnie okropne myśli. Nie wiedziałam jak reagować na te wszystkie potworne rzeczy na temat Harry'ego. Byłam w totalnej rozsypce i nie miałam pojęcia jak to wszystko ułożyć w logiczną całość.

Słowa Liama tak bardzo wydawały się prawdą, że prawie przestawałam ufać Stylesowi. Nie widziałam się z nim od czasu wizyty jego przyjaciela i szczerze, nie miałam ochoty na jakiekolwiek wyjaśnienia z jego strony. Najpierw musiałam sama wszystko przemyśleć, a jedyne czego było mi trzeba, to nieokreślonego pokładu czasu.

Niepewnie nacisnęłam guzik przy furtce, a gdy dobiegł mnie dźwięk charakterystycznego bzyczenia, na miękkich nogach weszłam do środka. Louis w mgnieniu oka pojawił się w progu i smutną miną, zaprosił mnie do środka. Zmarniał. Pod jego oczami widniały potężne sińce, na czole pojawiło się kilka zmarszczek, a kiedy ściągnął z siebie luźną bluzę zauważyłam, że ewidentnie stracił kilka kilogramów. Nie było w nim już radosnego, beztroskiego Louisa. Ten cudowny chłopak został zakopany głęboko pod ziemią wraz z truchłem Nialla.

- Miło mi, że przyszłaś. - kąciki jego ust ledwo uniosły się w górę. Usiadł w dużym fotelu i zaczął bawić się swoimi długimi palcami. - Chcesz usłyszeć historię Harry'ego, prawda?

Byłam trochę zaskoczona tym, że wiedział o celu mojej wizyty. Myślałam, że nie utrzymuje kontaktu z Liamem. W końcu wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że nie popierają jego spiskowania z Syco. Najwyraźniej przez ten miesiąc zmian, doszli do innego wniosku.

- Najpierw powiedz mi co u Ciebie. Długo się nie widzieliśmy. - nie chciałam od razu dopytywać go o tak delikatną sprawę. Poza tym, naprawdę szczerze przejmowałam się jego losem. Nie podobało mi się, to że zachowywał się zupełnie inaczej i że bardzo zmizerniał. Coś było nie tak i każdy przyznałby mi rację.

- Niedawno wróciłem z ośrodka - zaczął smutnym głosem - Bardzo mi tam pomogli. Nie tylko z nałogiem.

Nie miałam wglądu w losy Lou i Zayna od czasu, gdy Simon nieoficjalnie wyrzucił mnie z pracy. Jedynym źródłem informacji były portale plotkarskie i życzliwi byli współpracownicy, którzy przekazywali mi tyle, ile mogli. Wiedziałam więc, że Simon kontynuował rozpoczętą pracę z chłopakami i wysłał ich, według moich zaleceń, do specjalistów.

Spoglądając na bruneta, nie miałam jednak pewności, czy aby na pewno mu pomogli. Jego piękne, niegdyś przepełnione radością, lazurowe oczy teraz trąciły apatią. Nie wyrażały żadnych emocji. Był jak czysta karta papieru, jak maszyna.

- Czujesz się lepiej? - zapytałam nieco retorycznie. Oczywistym było, że wcale nie czuł się lepiej.

- No wiesz... Walczę ze sobą, ale nie umiem już sięgnąć bo prochy.

- Nie o to pytam, Louis. - zajęłam miejsce obok niego i chwyciłam jego lodowatą dłoń splatając nasze palce. Wzdrygnął się nieco, ale nie odsunął się. Zawiesił wzrok na moich kolanach i pierwszy raz się uśmiechnął. Szczerze, łagodnie i jakby z ulgą.

- Mama u mnie zamieszkała - powiedział po chwili ciszy - W zasadzie, to ona wybrała ten dom. Tylko na jakiś czas, zanim dojdę do siebie i zdecyduję co chcę robić. - podniósł głowę i spojrzał na moją twarz - Nie martw się, Stella. Dam radę.

Był najcieplejszym człowiekiem, jakiego udało mi się spotkać. Ewidentnie nie chciał mnie martwić swoimi problemami i próbował wcisnąć jakąś mało przekonywującą bajkę. Nie dałam się nabrać. Mimo krótkiej znajomości, potrafiłam wyczuć kiedy po prostu próbował kogoś zbyć.

- Pomyślałam sobie, że może mogłabym czasem Cię odwiedzić? Albo Ty mnie? Mieszkamy niedaleko siebie, a ja nie mam tutaj nikogo.

- Naprawdę? - jego radosny ton wprawił mnie w lekki błogostan - Bardzo bym chciał, Stella. Ale - zawiesił się na chwilę - Co z Harrym?

- Właśnie Lou... Co z nim? Dlaczego nie rozmawiacie? - to była najlepsza chwila by o to zapytać.

Louis spiął mięśnie. Jego palce zacisnęły się mocniej na mojej ręce, a potem lekko posmutniał. Znowu.

- Harry, którego znasz... Nie wiem jaki jest teraz, ale wiem jaki był kiedyś. - przełknął głośno ślinę - Pewnie czytałaś, że kiedyś razem mieszkaliśmy. Byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Dogadywaliśmy się jak mało kto. Powstały nawet te głupie plotki o jakimś romansie - zaśmiał się na wspomnienie o domniemanej miłości do Stylesa - Te wszystkie jego dziewczyny... To pomysł Simona. Potrzebował do swojego idealnego wizerunku jednego łamacza serc. A Harry był idealnym materiałem. Wiedziałem, że robi to tylko, by mieć spokój. Ale w końcu się zakochał. Matko, co to była za miłość... - wyswobodził rękę z mojego uścisku i oparł się wygodnie o puchatą poduchę - Poznał Gigi podczas naszego pierwszego wyjazdu do Nowego Jorku. To było zrządzenie losu, bo akurat przebywała tam na wakacjach. Uwierzysz? Oboje mieszkali w Londynie, a spotkali się na drugim końcu świata. Gigi była rok młodsza, ale naprawdę dojrzała. Wszyscy ją polubili. Nawet Cowell aprobował tę dziewczynę. Wiedział, że ma dobry wpływ na Harry'ego. Ich związek wyglądał jak kadry wyjęte z jakiegoś romansu. Harry za wszelką cenę starał się, by była szczęśliwa, żeby prasa się o niej nie dowiedziała. I rzeczywiście mu się to udawało. Do czasu. Koniec 2013 roku był też końcem ich miłości. - zrobił pauzę i zmierzwił włosy - Nikt nie miał pojęcia jak to się stało, ale Gigi zaszła w ciążę.

- Ciążę? - wydałam z siebie niekontrolowany dźwięk. Nie mogłam w to uwierzyć. Nic nie wiedziałam o Gigi, a co dopiero o ciąży. Harry potrafił skrywać swoje życie prywatne nawet przed członkami Syco.

- Zaczęła się burza. Syco się dowiedziało. Harry przeszedł piekło. Wymyślali różne scenariusze. A kiedy już się z tym pogodzili, Harry zrobił coś, czego nigdy nie zrozumiem. Poszedł do Gigi i dał jej pieniądze. - znów się zatrzymał, jakby trawiąc wypowiedziane przed chwilą słowa - Zapłacił za aborcję. Gigi była kompletnie zszokowana. Ale zrobiła to. Dla niego. A on ją zostawił. Zaraz po zabiegu. Tak po prostu... Od tamtej chwili nigdy więcej nie widziałem już Harry'ego, który był moim przyjacielem. Zmienił się. Tak bardzo się zmienił... Nie umiem już z nim rozmawiać. Z resztą on nie chce ze mną rozmawiać, odciął się od wszystkich. Śmierć Nialla tylko pogorszyła sprawę.

Nie mogłam się ruszyć. Jakby coś przyspawało mnie do faktury fotela. Pukle jasnych włosów opadły swobodnie na moje czoło, a granatowy sweter zakrył moje pięści. Zaciskałam je z całych sił bezsensownie mając nadzieję, że ból spowodowany wbijanymi paznokciami, choć trochę odciągnie uwagę od tych drastycznych informacji. Nie chciałam w to uwierzyć. Mój rozum opierał się przed zrozumieniem słów Louisa. To nie mogła być prawda. Harry nie mógł taki być.

- To jest absurdalne - wyszeptałam, zakrywając twarz obolałą dłonią. Przecież był taki zagubiony, bezbronny. Potrzebował mojej pomocy, chciałam dać mu nadzieję. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie jestem pionkiem w jego grze. Nie mogę być pionkiem.

- Ja też nie dopuszczałem do siebie tej myśli przez długi czas. Prawda jednak zawsze znajdzie drogę do wyjścia na zewnątrz.

Z tymi słowami mogłam zgodzić się w stu procentach.

_______________________________________________________

Jeszcze raz popełnię grzech autoreklamy i zaproszę na moje nowe piśmidło - Without Pride. Trochę inny klimat, ale będę dozgonnie wdzięczna za każdą opinię :)

AFTER END - H.S.Where stories live. Discover now