Rozdział 5 |PO|

336 19 3
                                    

Maszerowaliśmy przez pustkowie szukając najmniejszego źródła wody. W naszych manierkach nie było już ani kropli upragnionej cieczy. Teresa złapała mnie za ramię zaciągając na sam tył naszej grupy aby nikt nie mógł nas podsłuchiwać.

- Kiedy im zamierzasz powiedzieć? – zapytała wpatrując się we mnie

- Nie powinno cię to interesować. – odpowiedziałam oschle, ale z moich wspomnień wynikało, że była w stu procentach lojalna Dreszczowi więc nie wiedziałam czy mogę jej zaufać.

- Jesteś moją siostrą, martwię się Trix! – wyznała

- Martwisz się? Czy może chcesz zdać Dreszczowi raport z przebiegu choroby wielce odpornego obiektu?! – wydarłam się, przyłapując się na utracie kontroli.

- Nie jestem już taką osobą którą pamiętasz. – powiedziała spokojnie

- To się okaże – fuknęłam i odeszłam od niej kulejąc

Zauważyłam że wirus postępuje ze mną szybciej niż z innymi. Czułam, że powoli tracę nad sobą kontrolę. Podeszłam do idącego samotnie zamyślonego Thomasa.

- Błagam Tommy powiedz mi, że się nie rozmyśliłeś.

- Nie mogę... Nie zrobię tego Newtowi i Minho. – wyznał unikając kontaktu wzrokowego

- Purwa! Obiecałeś mi Thomas! Tylko ty będziesz w stanie to zrobić! Dobrze wiesz, że Minho ani tym bardziej Newt nie zabiją mnie! – krzyczałam targając chłopaka za ramiona

Thomas przyglądał mi się tylko nieporuszony.

- Przepraszam, nie panuję nad tym – oznajmiłam patrząc przed siebie po czym znowu zwymiotowałam ciemną cieczą.

Ból w kostce znacznie się nasilił, nie umiałam iść już samodzielnie. Przytuliłam idącego przede mną Thomasa, wyjmując mu przy tym broń zza jego paska.

- Jak nie ty, zrobię to sama! – krzyczałam przykładając sobie spluwę do skroni.

Było za późno, wszyscy ujrzeli zaistniałą sytuację i czym prędzej zebrali się koło mnie.

- Trix? Odłóż broń, proszę.

- Wszystko będzie dobrze, Trix odłóż broń. – mówiły głosy za moimi plecami.

Przycisnęłam rewolwer jeszcze bardziej, kurczowo zaciskając oczy i szykując się na ból. Pociągnęłam za spust, a w mojej głowie rozległ się huk wystrzału. Jednocześnie poczułam kogoś wybijającego mi broń z dłoni. W moim udzie rozległ się rozrywający ból, spojrzałam na nie i zauważyłam ranę postrzałową, z której płynęła krew. Spudłowałam, miała być głowa a nie udo.

Opadłam na ziemię, lecz Newt mnie podniósł kładąc moją głowę na swoich kolanach.

- Newt mam 17 lat... J-ja nie chce umierać – wysapałam z trudem

Zobaczyłam, że chłopak zakrywa usta dłonią, a po jego policzkach spływają łzy. Po chwili dojrzałam kucającego koło mnie Minho i Thomasa, którzy złapali mnie za dłonie.

- Minho błagam cię, nie pozwól Newtowi zrobić sobie niczego głupiego – wyjąkałam

- Thomas dotrzymaj drugiej części obietnicy! Jak nie to mój duch będzie cię nawiedzał! – wysiliłam się do stłumionego śmiechu

- Kocham was – wyznałam, a obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać.

Przez mój umysł zaczęły przemykać obrazy z całego mojego życia. Taki ostatni seans przed śmiercią? Chyba nie bo nadal czułam piekący ból w moim udzie. Obudziłam się nabierając przy tym ogromny haust powietrza.

- Trix! – zobaczyłam siedzącego przy mnie Newta

Była już ciemno, prawdopodobnie była noc tego samego dnia. Leżałam z głową podpartą na naszych bagażach. Koło mnie rozpalono ognisko. Musieliśmy rozbić obóz. Podwinęłam nogawkę moich spodni i jedyne co tam dostrzegłam to była blizna po ugryzieniu.

- Obudziła się! – ktoś krzyknął

Newt przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował.

- Trix, do cholery dlaczego nic nie mówiłaś! – Newt lekko uniósł głos

- Na razie żyję. Prawda? Żyje, jestem tu! Nie chciałam was martwić! – oznajmiłam

- Trix dobrze wiesz, że możesz nam powiedzieć o wszystkim! – powiedział stojący koło mnie Minho

Pomijając to co powiedział spojrzałam na Thomasa przemawiając w jego głowie:

- Dałeś im?

Chłopak lekko zdziwiony pokręcił przecząco głową.

- Szykuj się na nawiedzanie przez mojego ducha! – powiedziałam sarkastycznie na głos, po czym się roześmiałam.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę po czym wszyscy poszliśmy spać, na twardej ziemi. Obudził nas hałas – burza. Niedaleko nas zauważyłam jakiś budynek, w którym lekko połyskiwały światła.

-Chłopaki! Patrzcie! – krzyknęłam budząc przy tym chłopców.

Wszyscy zebrali swoje rzeczy, pioruny uderzały coraz częściej i coraz bliżej nas. Zaczęliśmy biec w stronę odkrytego budynku. Pioruny uderzały jeden po drugim między nami. Byliśmy już prawie na miejscu. Patelniak otworzył nam metalowe drzwi czekając aż wbiegniemy do środka. Między mną a Minhem uderzył piorun. Odlecieliśmy na boki, w uszach słyszałam tylko gwizd.

- Minho! – syknęłam czołgając się do chłopaka leżącego koło mnie

- Minho ocknij się! – próbowałam podnieść chłopaka

Podszedł do mnie Thomas i o wspólnych siłach złapaliśmy Minho pod pachy biegnąc z nim do schronienia.

Przekraczając próg uderzył nas mocny odór zgnilizny. Położyliśmy Minha na ziemię lekko pochylając się nad nim.

- Minho! Obudź się! – klepałam Azjatę w jego policzek

- Dasz radę! – powiedział za mną Newt

Minho lekko jęknął po czym otworzył oczy. Wszyscy odetchnęli z ulgą.

- Co się stało? – wysapał

- Hmm, tylko uderzył w ciebie piorun, nic takiego. – oznajmiłam ironicznie, a na twarzy przyjaciela pojawił się uśmiech.

- Czad! – uśmiechnął się jeszcze szerzej

-----------------------------------------------------------------------

Ten rozdział jest troszkę krótszy bo ma jedynie 800 słów, ale obiecuję że kolejny będzie dłuższy! Dajcie znać jak wam się podobało!

Hope you enjoy it!

Buziaki i do zobaczenia! <333

You Are The Reason...  Więzień Labiryntu | NewtWhere stories live. Discover now