3

50 5 0
                                    

Lou obudził się przez promienie wpadające do pokoju przez nie zasłonięte rolety. Mocniej objął zielonookiego i delikatnie się uśmiechnął, był szczęśliwy że to wszytko nie okazało się snem. Mógłby obserwować młodszego podczas snu do końca życia. Miał delikatnie uchylone usta, jego loczki które kochał, były porozrzucane po całej poduszce.

Pokój wypełniały ich równomierne oddechy. Louis delikatnie gładził zielonookiego po policzku, jednak nie na tyle żeby go obudzić. Stracił rachubę czasu i nim się obejrzal była już dziewiąta. Oboje mieli dzień wolny, więc mogli spać dłużej.

Louis leżał i obserwował śpiącego loczka, zmarszczył brwi widząc jak chłopak zaczął się wiercić przez sen i krzyczeć niezrozumiałe słowa. Odrazu mocno go przytulił, chociaż nie, słowo "przytulił" to zbyt słabe określenie. Ukrył go w swoich ramionach, Ucałował jego czoło i szeptał w jego ucho że jest bezpieczny i to tylko zły sen. Chwilę później Harry obudził się cały zalany łzami i nie mógł opanować trzesącego się ciała.

-Hej Sun już dobrze, to tylko zły sen, jesteś bezpieczny

Gładził jego loczki i lekko nim bujał. Natomiast Harry tylko zamknął oczy i starał się opanować swoje ciało

-Zostałeś, nie zostawiłeś mnie

Louis uśmiechnął się delikatnie przez łzy, cały czas gładził jego loczki i co jakiś czas składał pocałunki na jego czole

-Nie zostawiłem i nigdy już tego nie zrobię

Nie chciał tego pokazać, pokazać że płaczę. Sam nie wiedział dlaczego to robi, po prostu dał łzą tworzyć ścieżki na swoich policzkach. Kochał go, tak bardzo go kochał. Kochał jego zielone oczy w których tonął co chwilę, pełne usta które miał ochotę całować o każdejporze dnia i nocy, loczki którymi tak bardzo uwielbiał się bawić, ten uśmiech za który byłby w stanie zabić, te dołeczki które dodawały zielonookiemu jeszcze więcej uroku. Kochał to, że każdemu pomagał, dla każdego był miły, nie ważne jak bardzo ktoś go skrzywdził, to jak o każdego się martwił i o każdego dbał. Jednym słowem kochal go nad życie, nie wyobrażał sobie że po raz kolejny mogli by stracić kontakt. Przysięgnął sobie, że teraz jego aniołek, jego miłość, będzie zawsze bezpieczny

- Na prawdę? Nie chce po raz kolejny przeżywać tego wszystkiego

Lou usiadł i wciągnął go na swoje kolana. On sam też nie chciał tego przeżywać, wtedy jak powiedzieli mi że jego aniołek się przeprowadził, jego serce się rozpadło na milion kawałków. Wrócił do domu jeszcze tego samego dnia, cały zapłakany. Dniami i nocami przesiadywał w pokoju i płakał, tak cholernie tęsknił. Czuł jakby ktoś zabrał mu jego połowę

- I nie będziesz przeżywać skarbie, obiecuje ci to

Harry delikatnie się uśmiechnął, był szczęśliwy i bezpieczny. Kochał Louisa bezgranicznie i wiedział, że zrobiłby dla niego wszytko.

Lou uniósł delikatnie podbródek młodszego do góry, patrzyli sobie w oczy. W tej chwili nie liczyło się nic dookoła, tylko oni. Nawzajem zatapiali się w swoich tęczówkach, coraz bardziej przybliżajac swoje twarze. Uśmiechali się, jednak nic nie mówili, nie chcieli zepsuć tej atmosfery. Wtedy Lou złożył delikatny pocałunek na ustach loczka. Chłopak był na początku zdziwiony jednak oddał pieszczote. W brzuchu młodszego latało stado motyli,  czuł się cudownie i nie chciał tego przerywać. Natomiast Louis czuł spełnienie, to o czym marzył od dawna, spełniło się. Pocałował swojego aniołka, miał ochotę skakać z radości. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie, mieli lekko opuchnięte usta które formowały się w szeroki uśmiech

- Oh skarbie, nawet nie wiesz jak długo na to czekałem

Louis zaczesał jednego z loczków Harrego za jego ucho. Natomiast zielonooki był zaskoczony, nie sądził że Lou też coś do niego czuje

- Ja też długo na to czekałem i nie sądziłem że kiedyś się to stanie

Starszy cicho się zaśmiał i pocałował go we włosy, albowiem on też nie sądził że kiedyś się to wydarzy, jednak warto mieć nadzieję. Mocno go objął, tak jakby miał uciec po zaraz po tym co usłyszy

- Kocham Cię Sun, kocham Cię nad życie. Zrozumiem jeśli nie czujesz tego co ja, odsunę się na bok, jednak dalej będę Cię chronić. Jesteś moim małym aniołkiem który zasługuje na wszystko co najlepsze

Harry był zaszokowany, nie wiedział kompletnie co się dzieje. Myślał że to sen, że zaraz się obudzi i znowu zacznie swój monotonny dzień. Jendak to nie był sen, wszytko było prawdą

- Ja też Cię kocham Lou, nie chce żebyś się odsuwał

Louis szczelnie objął jego drobne ciałko. Nie da się opisać jakie szczęście czuł. Jego miłość, aniołek dla którego zrobi wszystko też go kocha. Miał ochotę wykrzyczeć to całemu światu. Harry czuł się cudownie, wiedział że jest bezpieczny, że Lou odwzajemnia jego uczucia

- Wiem że to bardzo wcześnie i zrozumiem jeśli będzie to dla Ciebie za szybko, ale chciałbyś spróbować jako para skarbie?

Młodszy zaczął kiwa głową z uśmiechem

- Chciałbym Lou

Louis pocałował go w czoło I delikatnie nim bujał. Miał już wszystko co było mu potrzebne do szczęścia. Jednak był trochę zaniepokojony wagą młodszego, był bardzo lekki, wręcz za bardzo. Bał się, że jego aniołek przechodził przez jakieś zaburzenia odżywiania. Starszy lekko gładził jego plecy i wsłuchiwał się w jego oddech

- Chodźmy zjeść śniadanie Sun

Starszy kolejny raz Ucałował czoło młodszego, dokładnie obserwując jego reakcje. Harry jakby przypomniał sobie, że istnieje takie coś jak jedzenie. Może nie miał żadnych zaburzeń odżywiania, jednak przez stres, strach czy złość zapominał o jedzeniu, zupełnie nie czuł głodu. Tak też było, przez ten stres i strach związany z Markiem i firmą, zapomniał o jedzeniu. Potrafił nawet czasami nie jeść przez kilka dni, wiedział że jest to bardzo niezdrowe, ale nie mógł nic na to poradzić, taki był jego organizm

- A mógłbyś zjeść sam? Nie jestem głodny

Lou przeczesał delikatnie jego włosy

- A kiedy ostatni raz jadłeś skarbie?

Tak na prawdę to Harry sam nie wiedział, jadł wczoraj? Przed wczoraj? Może nawet cztery dni temu?

- Nie pamiętam, ze stresu zapominam o jedzeniu

Louis cicho westchnął i gładził jego bok

- To teraz będę ci cały czas przypominał o jedzeniu

Loczek delikatnie się uśmiechnął, cieszył się że ktoś będzie się o niego martwił i będzie o niego dbać

Leżeli i się Przytulali, nic więcej im nie było potrzebne. Czuli swoją bliskość i to im w zupełności wystarczało, byli szczęśliwi. W końcu, po tak długiej rozłące trzymali siebie w ramionach,  kochali sie jak nikt inny. Oni nie było po prostu parą, byli czymś wiecej, byli bratnimi duszami, uzupełniali się, ich ręce idealnie do siebie pasowały. Oni byli dla siebie stworzeni, ich miłość była jedyna w swoim rodzaju, tak jak oni. Taka miłość zdarza się raz na milion, kto by pomyślał że akurat spotka ich

True Love |L.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz