18.

172 22 20
                                    

Gdy zadzwonił budzik, przetarłem zmęczone oczy i usiadłem na łóżku. Spałem 20 minut w ciągu całej nocy i nie byłem z tego faktu ani trochę zadowolony. Stanąłem przed lustrem w łazience i z wrażenia szeroko otworzyłem oczy. Takich worów pod nimi to w życiu nie miałem.

- Ewa - podszedłem do blondynki i delikatnie potrząsnąłem ją za ramię. - Ewcia...

- Spadaj, ja jeszcze wstawać nie muszę - mruknęła sennie.

- Potrzebuję to coś, czego używasz pod oczy. Kremowe.

Siostra uchyliła powiekę i powiedziała:

- Na cholerę Ci korektor?

Wskazałem palcem na sine kręgi odznaczające się na skórze.

- Spałeś cokolwiek?

- Tak, jakieś 4 godziny - skłamałem.

Blondynka westchnęła i wstała z kanapy. Wczoraj próbowałem ją przekonać, żeby zajęła moje łóżko, ale niestety przegrałem.

- Wiesz, że nie zakryję Ci tego całkowicie?

- Dlaczego?

- Niech Peter zobaczy, do czego doprowadził - spojrzała na mnie z wyrzutem. - Prawdę mówiąc, nie powinnam w ogóle Cię malować, aby ruszyło go sumienie.

- Nie przesadzaj.

- Nie przesadzam, zmieniłam zdanie - nie pomaluję Cię. A teraz dobranoc - to mówiąc, wróciła na sofę i przykryła się aż po samą szyję.

Ależ ona jest uparta.

- Chociaż zajmij teraz moje łóżko, jest wygodniejsze.

Na komendę dotarłem na 10 minut przed odprawą. Bruneta jeszcze nie było. Może zaspał.

- Cześć, Kamil - do pokoju zajrzał dyżurny. - O, Petera jeszcze nie ma? Zwykle jest przed czasem.

Uniosłem głowę znad kubka kawy. Prawie przy nim zasnąłem.

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz, Jacku - westchnąłem. - Może korki są.

- Możliwe. W każdym razie pij tę kawę i chodź, bo Regina chce wcześniej zacząć.

Spoglądałem co chwilę na puste krzesło obok mnie, nerwowo bawiąc się palcami. A jak coś mu się stało?

- ... następna sprawa... - pani komendant urwała na moment, widząc powiadomienie na ekranie. - ...aspirant Prevc przyjedzie spóźniony, dlatego, Stoch, przekażesz mu wszystkie informacje - zwróciła się w moją stronę. - Wciąż trwają poszukiwania Wolańskiego. Jest raniony nożem i może przebywać w jakiejś prywatnej klinice, dlatego oczy i uszy szeroko otwarte. A teraz do roboty!

Kiedy otworzyłem drzwi do prewencyjnego, Prevc zakładał kamizelkę. Żadne z nas nie wiedziało, jak zacząć rozmowę, dlatego powiedziałam sucho:

- Musimy jechać na Osiedle Klonowe. Mężczyzna chce skoczyć z trzeciego piętra, zaraz będzie tam karetka.

- Mało prawdopodobne, że zginie, raczej załatwi sobie wózek.

- Dlatego musimy tam pojechać i go powstrzymać - mruknąłem odrobinę za ostro. Czułem na sobie jego spojrzenie, dlatego również wbiłem w niego wzrok, przyglądając mu się uważnie. Zauważyłem, że tak jak ja, ma ciemne kręgi pod oczami, a w połączeniu z jego bladą cerą nie wyglądało to najlepiej...

Przestań się nim przejmować.

Zabrałem swoją kurtkę ze stojaka i gdy stanąłem na korytarzu, głośno wypuściłem powietrze. Musiałem wytrzymać chociaż jeden dzień. Prevc jest bardzo dumnym człowiekiem i wiem, że prędko nie przeprosi.

***

Przez cały czas trwania służby nie podjęliśmy rozmowy, by wyjaśnić wczorajszą sytuację. Nie ukrywam, było mi z tym źle, ale nie zrobiłem nic, by to zmienić.

- Cześć - wyszeptałem, wychodząc z pokoju.

Nie odpowiedział mi.

Wyszedłem z komendy w pośpiechu, czując łzy w kącikach oczu. Zamrugałem kilkukrotnie, by nic mnie nie rozpraszało podczas jazdy. Wolałem dojechać w jednym kawałku.

Wszedłem do mieszkania, gdzie przywitała mnie cisza. Zobaczyłem kartkę od Ewy, której wynikało, że musiała pojechać na sesję do Nowego Targu i bardzo przeprasza za nieobecność. Nie żeby coś, ale dzisiejszy wieczór zamierzałem spędzić na użalaniu się nad sobą, więc idealnie się złożyło.

- No i na co ty liczyłeś, idioto - mruknąłem, patrząc na swoje odbicie w lustrze. - Przecież on za miesiąc wraca do Słowenii. Myślałeś, że pojedziesz tam z nim i co? "O, witam rodzino Petera, jestem Kamil i przyjechałem z Polski. Generalnie to się spotykam z Waszym synem od kilku miesięcy"? - urwałem. - Ale to tragicznie brzmi.

Zrobiłem kakao i zaszyłem się na kanapie pod kocem. Pomimo połowy maja, temperatura spadła do piętnastu stopni Celsjusza, a wszyyprzez wiatr i deszcz. Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Przez chwilę pomyślałem, że to Peter, ale on w życiu nie przeprosił by mnie przez komórkę.

Okazało się, że dzwoni Piotrek. Zmarszczyłem brwi, bo nie przypominałem sobie, by Żyła kiedykolwiek dzwonił ot tak, by pogadać - zwykle miał ku temu dość ważny powód.

- Piotrek?

- Przyjeżdżaj na komendę - usłyszałem głos... Prevca.

- Co? - zdziwiłem się.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia! Przyjeżdżaj - rozkazał. - Proszę... - dodał po chwili ciszy.

- Będę za piętnaście minut - burknąłem.

Dlaczego do cholery nie zadzwonił ze swojego telefonu? A może Piotrkowi coś się stało?

Szybko się ogarnąłem i wsiadłem w samochód. Przez utrudnione warunki pogodowe, byłem kilka minut później niż planowałem.

Spędziłem na zewnątrz zaledwie kilkanaście sekund, a wyglądałem, jakbym wpadł do basenu. Przy wejściu na komendę czekał na mnie Prevc, który przeskanował mnie od góry do dołu i nic nie mówiąc, ruszył po schodach.

Co za prostak.

Okazało się, że w gabinecie pani komendant trwa jakieś zebranie, bo oprócz niej siedział tam Żyła, Ela, która głaskała go po plecach i Kuba, który myślami zdawał się być całkowicie gdzieś indziej.

- Kamil, dobrze, że już jesteś - odezwała się Regina. - Dostaliśmy bardzo złą wiadomość - godzinę temu porwano Maćka.

///

Chcę do szkoły, tęsknię nawet za zatłoczonymi autobusami, możemy już wyjść z symulacji pandemii?

KDP ❤️

don't leave me|stoch•prevc|Where stories live. Discover now