6. część 1

209 27 31
                                    

Dwie godziny później siedzieliśmy z Peterem na kanapie w moim pokoju i kłóciliśmy się o to, który film włączyć najpierw.

- Najpierw ta przeklęta Koralina, bo potem będę mieć przez nią koszmary!

- Przecież sam mówiłeś, że to nie horror, tylko bajka dla dzieci!

- Ale straszna!

- Dobra - poddał się po dłuższej wymianie zdań. - Zrobimy tak: obejrzymy tą Koralinę teraz, ale w zamian dostanę możliwość wydania jakiegoś polecenia dla Ciebie.

- Że zrobię to, co mi każesz? - zmarszczyłem brwi. - Niech będzie, ale liczę, że jesteś na tyle inteligentny, że nie wpadniesz na jakiś idiotyczny pomysł, jasne?

- Meh, a już sobie wyobraziłem Ciebie w przebraniu baletnicy, tańczącego kankana na ulicy (nawet nie czuję, kiedy rymuję) - mruknął Słoweniec.

- Udam, że tego nie słyszałem.

Po skończeniu "bajki", Peter spojrzał w moją stronę, będąc całkowicie rozbawionym.

- No i co się tak szczerzysz? - fuknąłem.

- Ależ to było straszne! Gdybym wiedział, że to ten typ bajek, w życiu bym tego nie obejrzał! - zapiszczał głosem małej dziewczynki. - Muszę zadzwonić do moich rodziców i im powiedzieć, że starszy ode mnie glina mnie demoralizuje!

Patrzyłem na niego znudzonym wzrokiem, czekając aż skończy swe marne przedstawienie. Nagle telewizor zgasł, przez co wybałuszyłem ze zdziwienia oczy.

- Wyłączyłeś?

- Nieee - odpowiedział, przeciągając ostatnią literę. Po głosie poznałem, że jest zdziwiony tak samo jak ja i na bank zmarszczył brwi.

Po omacku znalazłem włącznik światła, a kiedy ten nie zadziałał, poczułem się zaniepokojony.

- Mógłbyś spojrzeć przez okno i powiedzieć mi, czy u kogokolwiek się świeci?

- Nic nie widzę. Wydaję mi się, że zabrakło prądu w całej okolicy.

- Cholera...

- Boisz się ciemności?

- Nie... Można powiedzieć, że mam zbyt bujną wyobraźnię, to wszystko.

W tym momencie niebo rozświetliło się na chwilę, a po kilku sekundach usłyszeliśmy huk.

- No to są chyba jakieś żarty! - jęknąłem.

- Ktoś tu chyba się boi burzy, nieprawdaż?

- Może i tak - przyznałem. - Hmm... Peter?

- Tak?

- Czy chciałbyś...na przykład...
zostaćzemnąproszębostraszniebojęsięburzyiniechcębyćsam?

- TakmogęsiępoświęcićizostaćztobądojutraKamilu - zaśmiał się, a ja natychmiast poczułem się lepiej, opadając na kanapę.

***

Kiedy się obudziłem, zrozumiałem, że musieliśmy przysnąć w trakcie rozmowy. Spojrzałem na telefon, który wskazywał godzinę piątą dwadzieścia osiem, co oznaczało, że do budzika została jakaś godzina. Chciałem się przeciągnąć, kiedy poczułem, że nie leżę na tej kanapie sam.

Prevc mocno zaciskał rękę na moim T-shircie. Nagle otworzył usta i zaczął coś mówić. Coś bardzo niepokojącego.

Spojrzałem na bruneta, który zdawał się mieć koszmar. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, a ja walczyłem ze sobą, co zrobić - obudzić go już teraz, czy chwilę zaczekać.

don't leave me|stoch•prevc|Where stories live. Discover now