Rozdział 11

7 1 0
                                    


Kiedy byłam mała, moją ulubioną bajką był Scooby-Doo. Fascynowało mnie to, że bohaterowie potrafią rozwiązać każdą zagadkę i nie boją się potworów. Lekcją płynącą z bajki jest to, że jedynymi potworami na tym świecie są ludzie. Niejednokrotnie się o tym przekonałam a jednak dalej naiwnie wierzyłam w dobro. Siedząc w małej kawiarni zastanawiałam się, jak to możliwe, że zgubiłam się we własnym życiu. Minął tydzień od mojego spotkania z Marco. Na początku chciałam działać od razu, ale szybko zrozumiałam, że nie dostanę żadnego realnego wsparcia.

Kawiarnia w której siedziałam znajdowała się bardzo daleko od mojego mieszkania. Nie chciałam przez przypadek wpaść na znane mi osoby. Jasne kolory i przestronność na chwilę rozweselały mi dzień. Zazwyczaj przychodziłam tu o dziesiątej rano. Zamawiałam herbatę, ciasto i czytałam książki. Spędzałam na tej czynności zazwyczaj cały dzień. Mimo, że późno wracałam do domu Viki nigdy nie było. Z resztą, jak wstawałam rano też była nieobecna. Mogłam robić, co chciałam bo nikt mnie nie kontrolował a brak pieniędzy szybko był uzupełniany. Ktoś regularnie przelewał pieniądze na moje konto. Nie interesowało mnie, kto płacił za moje zachcianki. Postanowiłam wziąć radę mojej siostry do serca i zacząć żyć życiem. Siedząc przy moim ulubionym stoliku zadzwonił mój telefon, była to moja siostra. Nie odbierałam od niej od tygodnia i dzisiaj też nie zamierzałam. Czy zachowywałam się jak gówniara? Tak. Czy było mi z tego powodu przykro? Po stokroć nie.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie właścicielka kawiarni- chciałam zapytać czy mogę włączyć telewizor. Jest pani naszą ostatnią klientką i tak się składa, że za kilka minut będzie leciał wywiad z panem Moore. - I jak tu żyć teraźniejszością skoro ze wszystkich stron otacza mnie przeszłość?

- Jasne, nie ma problemu. I tak miałam się zacząć zbierać. - mówiąc to podniosłam się z krzesła.

- Jeśli ma pani ochotę może do nas dołączyć. - nie chciałam robić przykrości kobiecie, ale nie miałam wyjścia.

- Niestety muszę odmówić, za jakąś godzinę mam spotkanie z przyjaciółmi. - Byłam hipokrytką, wściekałam się na Evę i Viki za kłamstwa a sama się ich dopuszczałam bez mrugnięcia okiem.

- Dopiero za godzinę. Zapraszam, jest pani nasza ulubioną klientką.- zrobiłam przepraszającą minę - Nalegam.

- No dobrze, ale zostaję tylko na chwilę.

Ruszyłam za kobietą na drugi koniec sali. Przed telewizorem zostały ustawione krzesła. Wyglądało to jakby szykowały się na mecz a nie na wywiad. Wśród kobiet rozpoznałam kelnerkę, która zazwyczaj mnie obsługiwała i baristkę. Usiadłem obok tej pierwszej i cichutko się przywitałam. Nie chciałam wzbudzać wielkiego zainteresowania. Kilka minut przed transmisją starsza pani przy kości, którą widziałam pierwszy raz już zaczęła uciszać pozostałe panie. Wyglądała i zachowywała się jak typowa babcia. Pierwsza połowa wywiadu dotyczyła interesów i przyszłych inwestycji firmy Alca. Panie towarzyszące mi były wyraźnie tym rozczarowane, jak wcześniej zdradziły czekały na pikantne szczegóły dotyczące związku Alca.

- No dobrze, teraz zadam panu pytanie z kategorii "prywatne."- dziennikarz zrobił cudzysłów w powietrzu- Jak układa się panu z nową partnerką? Nie powiem, wiadomość o Pana związku unieszczęśliwiła wiele kobiecych serc. - z zapartym tchem czekam na to, co odpowie.

- No cóż, głupio się przyznać, ale doszło do nieporozumienia. Od zawsze w moim sercu była tylko jedna kobieta i nie jest nią osoba ze zdjęcia.- na moment wstrzymałam oddech.

- Umieram z ciekawości, aby ją poznać.- prezenter wyglądała na naprawdę ciekawego odpowiedzi. Alec się zaśmiał.

- No cóż wydaje mi się, że już ją znasz. Jest nią moja mama. - rozczarowanie jakie mnie dopadło w ogóle nie miało sensu. Jak mogłam sobie pomyśleć, że mówił o mnie? Nie chciałam się rozpłakać na oczach pracownic kawiarni, dlatego przeprosiłam je i próbowałam jak najszybciej uciec. Nim jednak mi się to udało usłyszałam coś jeszcze.

Projekt życiaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن