1

6 1 0
                                    

-Część dodana-
-24.03.2021-


W pobliżu awaryjnej kryjówki Wiktorii rozległy się donośne strzały. Dziewczyna wsłuchiwała się w niepokojące za każdym razem dźwięki, próbując oszacować dokładniejszą odległość w jakiej znajdowała się od pobojowiska. Wystrzały były głośne, lecz po chwili zostały przygłuszone przez nadjeżdżający pojazd pancerny. Jego pracujące gąsienice wprawiały ziemię w ruch i powodowały nieprzyjemne uczucie w żołądku.

Wsparcie, pomyślała, poprawiając okulary i zamknąwszy oczy, starała się jak najdokładniej odtworzyć w pamięci mapę miasta oraz plan ruin budynku. Układała w głowie najbezpieczniejszą drogę ucieczki, jednak każda z nich nie dawała gwarancji na pomyślne wyjście z sytuacji.

Nie przebywała w zniszczonym wieżowcu zbyt dużo czasu, możliwe, że minął dopiero miesiąc od jej przebycia. Była jednak na tyle długo, aby odzyskać siły i zebrać skromne zapasy, które powinny starczyć przynajmniej do odszukania punktu dla innych cywilów.

Ostrożnie wychyliła głowę zza muru, aby sprawdzić potencjalne zagrożenie znajdujące się nieopodal. Kątem oka zobaczyła chłopaka, którego poznała w tym miejscu, również wtedy poszukującego schronienia razem z jego grupą przyjaciół.

- Komu w drogę, ten może przeżyje - mruknęła w jego kierunku, przyglądając się kilka sekund, jak wymierzał cel swoim pistoletem. Czy trafił? Nie chciała wiedzieć. Upewniła się, że ciężka torba dobrze trzymała się na plecach i jeszcze raz sprawdziła umocowanie sztyletu do paska. W wieku amunicji i broni palnej ostrze dawało jedynie złudne poczucie jakiegokolwiek ubezpieczenia, ale korzystniejsze to niż zupełny jego brak. - Lepsza byłaby już siekiera, prawda Raskolnikow?

Trzymając się blisko ziemi, zaczęła przesuwać się w wyznaczonym przez siebie kierunku. Nie zachowywała znacznej ciszy, gdyż jej kroki skutecznie maskowały wybuchy. Zdecydowała, że wejdzie do tunelów pod miastem. Nie miała innego wyjścia, wokół roiło się od żołnierzy i rebeliantów. Z jej wiedzy wynikało, że podziemia były w znacznej części okupowane przez rewolucjonistów, więc istniała większa szansa, że nie dostanie kulki w głowę w pierwszej sekundzie jej pojawienia się.

W drugiej polemizowałaby.

Nagle potknęła się o gruz i jak długa poleciała na ziemię. Powiedzenie "każdy głupi ma szczęście" sprawdziło się, gdyż upadła idealnie za wielkim głazem, który okrył ją przez pociskami żwiru po wybuchu małej bomby. Ostrze wysunęło się z pochwy i zabrzękało o ziemię. Spoglądając na nie, Wiktoria nie mogła pozbyć się myśli, w jaki sposób trafił w jej posiadanie. Jednak wiedziała, że nie powinna się zadręczać, gdy wokół tańczyła nieczysta wojna, której ruchy zupełnie nie podobały się dziewczynie. Nie istniała już żadna niewinna dusza. Małe występki niejednemu przedłużyły życie, a koledze powiedziała, że na pewno po prostu go zgubił.

Wyrzuty sumienia uderzyły ją z zdwojoną siłą, gdy podniósłszy się z ziemi, zobaczyła leżącego chłopaka z plamą krwi obok jego głowy. Jasne włosy, które bardzo ją urzekły, były w tamtej chwili zlepione, a swoją barwą przypominały rdzę. Nie ruszał się. Przystanęła chwilę nad nim, a jej ciało zadrgało na widok przymrużonych zgasłych oczu. Na moment zapomniała o wielkim zagrożeniu jakie znajdowało się za nią. Przykucnęła przy nastolatku i drżącą dłonią zamknęła jego powieki.

- Nie da się spać z otwartymi oczami - powiedziała do ciepłej jeszcze skorupy.

Nawet nie pamiętała jego imienia.

Ostatni raz spojrzała na scenę. Dzieło pod tytułem "Wojna". Wynaturzenie człowieczeństwa. Wiktoria znów zobaczyła w oddali Pełzającą Śmierć, taką samą jak z obrazu Zdzisława Beksińskiego. Rzucając jej złe spojrzenie, schyliła się i schodząc po drabinie, zamknęła właz.

~ ~

Niebieskooką niemal natychmiast skuto, gdy zdołała się wybronić, że nie była zagrożeniem przed tamtejszymi zwiadowcami, którzy patrolowali tamtą część tuneli. Ciągnięta za ramię szybko przebierała nogami, aby zrównać z nimi tempo. Torba licealistki została jej odebrana i przeszukiwana podczas drogi. Ze strachu przed szybką egzekucją nie próbowała zabierać głosu. Nie miała pojęcia, gdzie ją zabierali ani co chcieli z nią zrobić. Wszyscy trzej chłopcy mieli na sobie zwykłe ubrania, nie podarte, lecz również nie były czyste. Ufając swojej wiedzy, dwóch z nich posiadało karabinki zawieszone na ramię. Nie za ciężkie, amunicja pośrednia, niski odrzut pozwalał na celniejszy strzał, lecz...

- Co się tak przyglądasz? - spytał jeden z nich, zauważając wzrok Wiktorii skierowany na jego broń.

- Przepraszam - wymamrotała i skierowała oczy na ziemię. - Gdzie idziemy?

- Dowiesz się, jak dotrzemy - odpowiedział jej. Nastolatka jedynie przytaknęła w myślach, aby nie narazić się jeszcze bardziej.

~ ~

Dziewczyna zobaczyła dwie znajome postaci przed sobą. Przechyliła głowę lekko na bok i zmrużywszy oczy, próbowała odgadnąć kim były. Na szczęście odwróciły się w jej kierunku i od razu je rozpoznała. Wyglądały nieco inaczej niż przy ostatnim spotkaniu, może nieco doroślej. Koleżanki również dostrzegły starą znajomą, skutą i otoczoną przez zwiadowców.

- Hej! - zawołała Ania, gdy już znalazły się obok nich. - Co wy robicie, puśćcie ją - zakomunikowała. Najwyższy z chłopaków spojrzał się krzywo na blondynkę, sceptycznie do jej rozkazu.

- Znamy ją, nie jest groźna - odezwała się druga, przewracając oczami. - I jest dwa razy niższa od was - wskazała na Wiktorię dłonią, jakby taka drobna osoba mogłaby stwarzać jakiekolwiek niebezpieczeństwo.

- Hah, jestem potulna jak baranek - mruknęła z lekkim uśmiechem, gdy poczuła, jak kajdanki opuszczają jej nadgarstki. Oddali jej rzeczy i po krótkiej wymianie zdań opuścili ich otoczenie, aby zając się swoimi obowiązkami.

Wtedy dwie dziewczyny mocno przytuliły licealistkę, nie wierząc, że faktycznie ją widzą. W dodatku całą i zdrową, trochę bledszą. Nie widziały się kilkanaście miesięcy, zupełnie nieświadome, co się u nich działo ani nawet po której stronie stały.

- Co ty tu robisz, kobieto? Ty się kompletnie tu nie nadajesz - stwierdziła, podnosząc jedną brew.

- No właśnie, dlaczego tu jesteś? - spytała Ania i skrzyżowała ramiona na piersi.

- Co? - zmarszczyła brwi. - Nie, nie biorę udziału w tym. Wiecie, że najchętniej robiłabym teraz zadanie z polskiego albo...

- Albo czytała książkę - dokończyła za nią Martyna. - Szukasz bezpiecznego punktu?

Niebieskooka pokiwała jedynie głową. Może uciekała od poważnych spraw, które również ją dotyczyły, lecz czynna walka przerastała ją. Mogłaby co najwyżej roznosić pocztę. Wtedy najstarsza z trójki zaproponowała chwilowy postój i wspólne odstawienie jej w bezpieczne miejsce, gdyż kierowali się w ich strony. Zakomunikowała, że jej trzecia dobra znajoma już się tam znajdowała. Ania doskonale wiedziała, że to nie miejsce dla niej. Młodsza koleżanka, która niemal cały czas przebywała w domu przed rozpoczęciem tego bałaganu, była zmęczona całym tym chaosem, który rebelia prowadziła z rządem. Zgodziła się na propozycję, mogła przy tym spędzić trochę czasu z osobami, które znała. Zdała sobie sprawę, jak bardzo się za nimi stęskniła. 

𝓩𝓪𝓭𝓪𝓷𝓲𝓮 𝓭𝓸𝓶𝓸𝔀𝓮Where stories live. Discover now