Part 35

6.2K 347 140
                                    


Sofia POV

Anja była w podłym humorze już kolejny dzień z rzędu. Zaczynało mnie to męczyć, więc kiedy moja Ewka zaproponowała, żebym się z nią wybrała do dekoratorki wnętrz, zgodziłam się bez sekundy zastanowienia. Wszystko będzie lepsze niż skwaszona mina i nasiadówki w pokoju dziecinnym. To nie tak, że nie lubię dzieci. Lubię, ale nawet jak zadzwoniłam do Nicoli, przerodziło się to w zachwyty nad maleństwem bardziej niż rozmowę: co słychać. Udało mi się, chociaż dowiedzieć tyle, że cieszy się, że Dariusz został z nią na wyspie, a jeszcze bardziej, że Marianna i Giovanni ich odwiedzają. Oczywiście wszyscy teraz przenieśli się tymczasowo do rezydencji.

Przy nich trzech czułam się bezużyteczna jak dziwka w kościele. W przenośni i dosłownie. Tam, gdzie one znajdowały temat do pogaduszek, ja nudziłam się jak mops. Poranne wymioty. Ciążowy brzuszek. Zaparcia. Skurcze porodowe. Karmienie niemowlaka i kupa... Zwłaszcza kupa. Litości.

Tak więc odstawiłam się jak szczur na otwarcie kanału. Wychodzę do ludzi, więc byłoby pożądane zrobić się na człowieka. Makijaż i coś więcej niż dżinsy i koszulka. To akurat było maleńkim błogosławieństwem. Powoli miałam dość zamknięcia. Wiem, to tylko jeszcze parę dni, ale powoli wariowałam w zamknięciu. Nie, żeby z zamknięciem było coś nie tak, po prostu odmawiano mi wolności, i wyboru co mogę a czego nie, i tylko to mnie wkurzało. Nie jestem głupia i wiem, o co idzie stawka, chyba nawet bardziej niż Ewka i Anja.

- Ten projekt... – zawiesiłam głos.

- Tak? – Ewa była ewidentnie rozkojarzona

- Powiedz mi coś więcej. Według mnie dom jest idealny. Co chcesz zmienić? Kolor, tapety, podłogi?

Znów wyglądała przez okno, ignorując mnie. Uszczypnęłam ją w ramię

- Ewa?

Odwróciła się do mnie z niepokojem w oczach.

- Nie ma żadnego projektu. – przyznała – Nikolay poprosił mnie, żebym Cię zabrała z domu.

- Co?

- Nikolay...

- Tak, zrozumiałam! – zawołałam cicho – O co tu do diabła chodzi?

- Bądź cicho. – rozkazał kierowca. Zmrużyłam oczy.

- Że co proszę?

Wania odwrócił się w fotelu pasażera i położył rękę z bronią na podłokietniku

- Masz być cicho. – powtórzył – I nie przeszkadzać.

- Czy ty wiesz, kim jestem?

- Gówno mnie obchodzi, kto Cię posuwa. Moim priorytetem jest Ewa.

Ewa jakby nagle otrząsnęła się z zamyślenia. Spojrzała na swojego ochroniarza spod przymrużonych powiek. Takiego tonu jeszcze u niej nie słyszałam. Kura broniąca swoich piskląt.

- Czy ty właśnie grozisz bronią mojej siostrze?

Ochroniarz spojrzał na nią skonsternowany. Zaczęli się przerzucać rosyjskim w takim tempie, że rozumiałam tylko pojedyncze słowa. Nagle Borys szarpnął kierownica i zjechał na zatoczkę serwisową, która prowadziła stromo w dół. Za nami podążyły dwa auta. Kolejny zwrot kierownicą i zatrzymaliśmy się w cieniu drzew. Spod tych samych wyjechał identyczny samochód i za nim podążył nasz ogon. Gdybym nie znajdowała się w tu i teraz nigdy bym nie uwierzyła.

Wania odebrał telefon. Borys odpalił silnik i wyjechał z naszej kryjówki. Przejechaliśmy może z pół kilometra. Na poboczu stały auta. Uzbrojeni ludzie trzymali sześciu klęczących na muszce.

You own me! - Baleary tom #4Where stories live. Discover now