11.

552 59 30
                                    

Tytan z otwartą paszczą rzucił się na zwiadowcę, do którego biegłam. Jednak obok niego znajdował się także ktoś inny. Ethan, który uratował moje życie spojrzał na mnie po raz ostatni troskliwym wzrokiem. Następnie obydwoje zostali zjedzeni przez tą kreaturę. Głośno wrzasnęłam, a oczy zaczęły napełniać się łzami. Nie jestem w stanie opisać strachu jaki czuję. Nagle tytan upadł. Na jego karku stał Levi przecinając jego słaby punkt.

Stoję nie wiedząc co zrobić. Strach mnie sparaliżował. Przez łzy w moich oczach obraz jest niewyraźny. Niespodziewanie Levi podbiegł do mnie.

- Nie stój jak widły w gnoju, tylko sie rusz, albo zaraz cię coś zje! -

Wziął mnie na ręce, a następnie uciekliśmy konno z miejsca zdarzenia.

Nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości co się właśnie stało. Chciałam pomóc temu mężyczyźnie. Byłam strasznie nieuważna... Ethan odepchnął mnie, przez co sam został zjedzony. On... On nie żyje... Uratował mnie, dzięki niemu nadal tu jestem. Zmarł przeze mnie. To ja go zabiłam.

Moje usta opuścił wrzask rozpaczy, a z oczu pociekły łzy. Siedząc za brunetem, mocniej wtuliłam się w jego plecy, mocząc je łzami. Siedzi cicho, nic nie powiedział. Podobno też stracił bliskie mu osoby. Czy tak się wtedy czuł? Nie mogę powstrzymać łez, rozpłakałam się na dobre.

Moim marzeniem było zobaczenie świata za murami. Erwin, mój ojciec opisywał go jak najpiękniej mógł. Jednak ten świat nie jest taki kolorowy. Boję się, tak strasznie się boję. Niebezpieczeństwo czai się z każdej strony. Nie chcę tu być... Chyba jednak jestem żandarmem z krwi i kości. Przez ten cały czas próbowałam temu zaprzeczyć, ale nie nadaję się do zwiadowców. Niespodziewanie w kilka minut straciłam przyjaciela. Co jeszcze mnie czeka? Ale czy Mitras jest moim miejscem na ziemi? U boku człowieka, który oszukiwał mnie przez całe życie. Nigdzie się nie wpasowuję. Jestem puzzlem niepasującym do obrazka, puzzlem z innego zestawu.

- Zrobiło się późno, zaplanowany jest nocny postój. Rozbijemy obozowisko. - powiedział Ackermann

Cicho przytaknęłam na jego słowa. Nie wyraził dezaprobaty na moje zachowanie, więc nadal siedzę wtulona w jego plecy.

Po pewnym czasie, w końcu się zatrzymaliśmy. Zwiadowcy zaczęli rozstawiać namioty. Lekarze zaczęli opatrywać poszkodowanych, jednak poinformowali że narazie nie potrzebują mojej pomocy. Usiadłam na trawie i podkuliłam kolana do twarzy.

- Jak się trzymasz mała? Dowiedziałem się co się stało. -

Przysiadł się do mnie Miche. Wydarzenia sprzed paru godzin znowu do mnie wróciły. Moje oczy ponownie wypełniły się łzami. Mężczyzna delikatnie mnie objął i przyciągnął do siebie.

- Ja... Chce do domu Miche. Boję się. -

- Jutro wracamy, Erwin zmienił twoje miejsce w formacji. Będziesz wracać obok Levia, przy nim ci nic nie grozi. -

Miche zaczął mnie zapewniać. Delikatnie głaszcze mnie po plecach. Dlaczego to Erwin nie mógł przyjść mi o tym powiedzieć? Przecież jest moim ojcem... Ale chyba nigdy się na niego nie nadawał. Funkcja dowódcy pochłonęła go całkowicie. Nie ma czasu na "sprawy rodzinne", okazanie uczuć to nie ten sam Erwin co kiedyś. To już nie jest przynoszący czekoladę wujek Erwin, który bawił się ze mną całymi dniami, kiedy tylko miał wolny czas. Przestał być tak bardzo zafascynowany światem za murami. Czyżby przejrzał na oczy jaka ta rzeczywistość jest okrutna? Jednak w obrębie murów wcale nie jest lepiej. Ludzie są paskudni, tak samo jak tytani.

Nie przydzielono mi nocnej warty, więc będę mógła się wyspać. Chyba to jedyny plus tego wszystkiego. Idąc do namiotu napotkałam Levia.

- Jak się czujesz? - zapytał

- Beznadziejnie. - powiedziałam opuszczając głowę

Usiedliśmy się obok siebie w kącie namiotu, zdala od wszystkich.

- Na początku nie wiesz co się stało. Jesteś w szoku. Potem czujesz się okropnie. Myślisz co by się stało, gdybyś postąpił inaczej. Może inni by jeszcze żyli, wszystko potoczyłoby się w innym kierunku. Byłbyś szczęśliwy. Ale co jest szczęściem w tym paskudnym świecie? -

Nigdy nie słyszałam, aby Levi powiedział aż tyle na raz. Miał rację, dokładnie tak właśnie jest ze mną.

- Ty też kogoś straciłeś? -

Pokiwał twierdząco głowo.

- Też na pierwszej wyprawie. Byłem taki głupi. Gdybym postąpił inaczej, pewnie by żyli. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. - powiedział

Rozpłakałam się. Mam dość. To wszystko przeze mnie.

- Odwodnisz się. Cały czas płaczesz. - westchnął

- On przeze mnie nie żyje! Najgorsze jest to, że miał jakiś cel w życiu, wiedział czego chce, a ja nie! Jestem niewarta poświęcenia życia! - nie mogę złapać oddechu - Masz rację... Jestem paskudnym żandarmem. Nie nadaję się na polę bitwy...

Mężczyzna chwycił moją dłoń i delikatnie ją ścisnął.

- Nie... Nie miałem racji. Jesteś naprawdę silna. -

Rano po raz pierwszy od rozpoczęcia wyprawy zobaczyłam Erwina. Pytał się czy dobrze się czuję. Jak mogę się dobrze czuć w takiej sytuacji? Może za bardzo przeżywam, ale to naprawdę mną wstrząsnęło. Dla zwiadowców to codzienność. Wiedziałam, że na wyprawie będzie niebezpiecznie. Jednak nie byłam przygotowana na stratę osoby, która ostatnio stała się dla mnie naprawdę bliska. Ethan opiekował się mną, martwił się. Oddał za mnie życie. Jak bardzo byłam dla niego ważna? Nigdy już się tego nie dowiem.

Nie zjadłam śniadania. Nie mam ochoty, nie mam siły na nic. Dążyłam do tego, aby Levi się przede mną otworzył. Osiągnęłam to, ale nie odczuwam satysfakcji. Nic nie ma sensu.

Przydzielono mi konia, na którym miałam odbyć trasę powrotną. W nocy zwiadowcy wykonali kilka badań na nieaktywnych tytanach, było to celem tej ekspedycji. Wyniki doświadczeń są tajne, więc nie mam do nich dostępu. Miche podniósł mnie i pomógł wsiąść na konia, co było dla mnie samodzielnie prawie awykonalne. Podziękowałam mu za to i skierowałam się na swoje miejsce w formacji.

- Wolę, gdy się uśmiechasz. - westchnął smutno Levi obok mnie

***
Dziękuję, że jesteście tu i czytacie mojego ff.
Dajecie mi dużo motywacji,      a kiedy patrzę na ilość gwiazdek i wyświetleń pod moimi książkami na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Przepraszam za wszystkie błędy w rozdziale.
Wesołych świąt i do następnego❤

Green UnicornOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz