01

74 15 14
                                    

     – Przeszczep szpiku kostnego Lary przebiegł poprawnie, co oznacza, że Twoja siostra już za kilka dni w pełni wróci do zdrowia. – mówi na jednym wdechu, po czym z uśmiechem na twarzy podchodzi do mojego łóżka. – Lara w końcu będzie mogła być szczęśliwa.

     – Co?! – unoszę głos i starając się uspokoić, wachluję twarz dłońmi, co kompletnie mi nie pomaga. Patrzę na Katherine ze łzami w oczach, a ona rozkłada ramiona, w które po chwili wbiegam. – Moment, czy to jest jeden, piękny sen? – odrywam się od kobiety, po czym zerkam na doktora, by uświadomić sobie, iż to wszystko dzieje się naprawdę, więc po chwili ponownie wtulam twarz w ubrania blondynki.

     – Wszystko okej, skarbie? – pyta spokojnym głosem.

     – Tak, po prostu... białaczka pozbawiła mnie wielu marzeń, odebrała radość z życia... cieszę się, że chociaż ona będzie szczęśliwa. – poczułam, jak pojedyncze łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach, co tak właściwie nie zdziwiło nikogo w tym pomieszczeniu.

     Lara, tak samo, jak ja, od najmłodszych lat zmaga się z białaczką, czego dowiedziała się rok po zdiagnozowaniu jej u mnie. Wspólnie przechodziłyśmy przez to samo, razem podjęłyśmy się leczenia. Mimo wszystko jej objawy zawsze były poważniejsze od moich. Kiedy miała dwadzieścia lat, jej białe krwinki całkowicie zmutowały się, co dawało Larze coraz mniejsze szanse na przeżycie. Z dnia na dzień była coraz słabsza, a jej stan zdrowia znacznie się pogarszał. Jednak tydzień temu udało jej się znaleźć swojego bliźniaka genetycznego, co teraz pozwoliło jej uwolnić się od tego nowotworu. Dawca szpiku to Micaela. Pochodzi z Urugwaju i jest jedynie kilka miesięcy starsza od Lary. Ich kontakt zaczął się dopiero dwa dni temu, jednak już potrafię stwierdzić, że to będzie przyjaźń na długie lata. Micaela jest naprawdę sympatyczna i jestem jej wdzięczna za wszystko, co zrobiła dla mojej siostry.

     – Jeśli Lara będzie czuła się na siłach, jeszcze dzisiaj wieczorem możesz ją odwiedzić – zwraca się do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu – a teraz przepraszam, ale czeka na mnie stos papierów do wypełnienia. Miłego dnia, dziewczyny. – uśmiecha się, po czym wychodzi z pomieszczenia.

     – A na mnie czekają inni pacjenci – teatralnie wywraca oczami – jeśli chcesz, mogę z Tobą chwilę zostać, a na dyżur wyślę Joanne.

     – Nie, Kat, spokojnie, znajdę sobie jakieś zajęcie.

     – Na pewno? – próbuje wyczytać coś z mojej twarzy, ale kiedy znajduje na niej tylko szeroki uśmiech, podchodzi do drzwi i ostatni raz obraca się w moją stronę – Zanim pójdę, potrzebujesz jeszcze czegoś?

     – Nie, nie, dziękuję.

     – Pamiętaj o lekach na południe! – przypomina mi i wychodzi z pokoju.

     W momencie, gdy drzwi zamykają się, dopiero dociera do mnie, co tak właściwie się stało i gdybym nie była teraz w szpitalu, na pewno zaczęłabym krzyczeć i piszczeć z podekscytowania. Buzuje we mnie ogrom pozytywnej energii, a poczucie szczęścia wypełnia każdą komórkę mojego ciała. Kiedy wiem, że osoba, dla której chciałam jak najlepiej, ktoś, o kogo zawsze troszczyłam się najbardziej, po kilku latach w końcu jest bezpieczna i wolna, nie ma na świecie rzeczy, która zmieniłaby moje nastawienie w tak znaczny sposób.

     Bezsilnie opadam na łóżko, po czym chwytam telefon w dłoń i wybieram numer mamy. Jest aktualnie w domu, a takie wieści na pewno ściągną ją tutaj, do szpitala.

     Po trzech sygnałach w końcu słyszę w słuchawce szum, a po chwili damski, znajomy głos.

     – Aria? Coś się stało? Właśnie miałam się zbierać, żeby Cię odwiedzić.

Finally FreeWhere stories live. Discover now