VI

226 7 1
                                    

               

Ściągnął garnek z pieca a po chwili jego zawartość wyłożył w odpowiedniej ilości na trzy talerze. Nadal nie mógł uwierzyć w to, że wszystko skończyło się szczęśliwe. Że po wojnie w końcu nie zostało prawie żadnego śladu, świat znów wrócił do normalnego funkcjonowania.

Każdy jakoś odnalazł się w nim na nowo. Nawet klony znalazły nową pracę. Większość z nich wstąpiła do służb porządkowych, zwanych inaczej policją. Inni postanowili żyć jak zwykli cywile, rozproszyć się po całej galaktyce, założyć normalną rodzinę.

To już były trzy lata, odkąd Palpatine został zdemaskowany, oraz od momentu jego ostatecznego upadku. Choć Anakin nadal nie zgadzał się z wyrokiem jaki na niego został wydany, nie mógł nic zrobić. Przynajmniej miał pewność że jest on dobrze pilnowany i nikomu już nie zagraża.

W końcu nawet im ledwo udało się uciec z cydateli. A oni mieli wtedy plan i efekt zaskoczenia. Lord Shitów raczej takiego nie miał. Wszycy jego wspólnicy zostali także złapani. Nie został nikt, kto mógłby mu pomóc. A sam stamtąd się nie wydostanie.

Skywalker'a pocieszał tylko ten fakt, że musi jeszcze żyć ze świadomością że on gdzieś tam jest jeszcze przez dwa lata. Późnej były kanclerz zostanie zgładzony na zawsze.

Talerze z jajecznicą, bo to ją właśnie robił nadal młody ojciec, położył na stole w kuchni, przy okazji kładąc przy nich sztuce oraz po dwie kromki chleba.

Przecież nie da dzieciom jeść samych jajek, prawda?

— Luke, Leia! Śniadanie! — zawołał swoje prawie trzyletnie dzieci. Tak, prawie. Trzecie urodziny obchodzili dopiero za dwa dni, ale Anakin i tak traktował ich już jak trzylatki.

No, może jednak traktował je jak już o wiele starsze dzieci, ale hej! Nie był za bardzo przygotowany na zostanie ojciecem, i pomimo że jest w tym już od tych prawie trzech lat, to nadal niewiele się nauczył.

Łatwiej szło w zajmowaniu się dziećmi Padme, która teraz jednak na nieszczęście byłego Jedi nie była obecna w domu. Musiała lecieć do senatu, na co? Anakin nie wnikał. Nigdy nie interesował się polityką.

Po kilku minutach na górnym piętrze dało się usłyszeć stukot bosych stup o podłogę, a po chwili jak coś zaskoczyło z schodów na podłogę na dole. Anakin nie musiał się nawet zastanawiać co to było. Wiedział doskonale że to były jego dzieci, odkąd tylko nauczyły się chodzić, wszędzie tylko biegają i ewentualnie skaczą.

Szczególnie ze schodów. Szczególnie gdy mamy nie było w domu.

— Nie biegać po domu — zwrócił im uwagę, ale cała trójka domowników wiedziała, że i tak nijak ich nie ukarze nawet jeśli znowu będą to robić. Nie był ich matką, która w takich sprawach bywała bezwzględna.

— Ej! Siadać do stołu — Został zmuszony do ponownego upomnienia bliźniaków, gdy ci nic nie robili sobie z jego słów i dalej bez żadnych oporów biegali po kuchni.

W końcu jednak musieli się zatrzymać, usiąść na swoich krzesłach, za dużych rzecz jasna, Anakin nie wpadł na pomysł, że może im to podać na specjalnie dla nich zakupionym niższym stoliku, i zacząć jeść niezbyt smaczną jajecznicę ojca.

Może i kilka dań wychodziło mu naprawdę dobrze, to jednak do tego grona nielicznych potraw nie należała nieszczęsna jajecznica-

— Szybko, szybko — Zaczął poganiać dzieci, przy okazji samemu na kilka razy zjadając zawartość talerza — mamy plany na dziś, ale musimy już iść — Dokończył swoje zdanie, które miało spowodować żeby dzieci jadły szybciej, ale jak można się już domyśleć – nic z tego nie wyszło. Jak zwykle.

The Skywalker family ˢᵗᵃʳ ʷᵃʳˢDonde viven las historias. Descúbrelo ahora