Tyler POV
Sam nie wiem, ile między naszą trójką trwa już ta cisza, ale chyba nadal nikt nie zdecydował się jej przerwać. Love po prostu wpatruje się w nas tak, jakby chciała zaraz wziąć nóż i wbić go w nasze oczy. Nie jestem do końca świadomy, czego się dowiedziała oraz o co robi nam awanturę, ale domyślam się, że chodzi o tę akcję z Sofyą. Fakt, nie powiedzieliśmy jej, że trochę się bawimy, żeby wplątać Sofyę w jakąś intrygę i przyłapać ją na gorącym uczynku. Wiem, że Love nienawidzi, gdy coś się przed nią ukrywa, a w dużej mierze dotyczy ta sprawa jej. Rozumiem, dlaczego jest na nas wściekła, jednak musi też w niektórych sprawach odpuścić i zgodzić się, żebyśmy ją ochronili, bo tego nigdy nam nie zabroni.
- Love, nie możesz być na nas zła, dlatego że chcieliśmy ci pomóc i cię chronić – reflektuje, w końcu przerywając tę grobową ciszę, a pozostała dwójka od razu na mnie spogląda.
- Tak? Chcieliście mi pomóc, sami pakując się w kłopoty, z których prędzej czy później musiałabym was wyciągać? Do czego by nas to zaprowadziło? – pyta, rozkładając swoje ręce, podczas gdy ja biorę głęboki wdech, czując, że ta rozmowa może być nieprzyjemna.
- Po prostu ustawilibyśmy Sofyę do pionu – wypowiadam spokojniej, mając cichą nadzieję, że załatwimy tę sytuację bez krzyku.
- Mam ją pod kontrolą. Jest nieznośna, to fakt, ale nie potrzebujemy tu cholernego FBI, żeby ją złapać – mówi wkurzona, jakby była pewna, że panuje nad wszystkim i nie potrzebuje nikogo.
- Okej, nie powinniśmy ukrywać tego przed tobą, ale widziałem, jak szeptała o czymś z Albertem. Pomyślałaś o tym, że mogą spiskować, żeby ci zaszkodzić? – uświadamia Alec, co powoduje, że brunetka dokładnie analizuje te słowa, po czym jej ręka styka się ze swoim czołem.
- Bo kazałam jej się do niego zbliżyć, idioci – informuje przez zaciśnięte zęby, a nas na moment zatyka. – Sofyi zależy na udziałach w naszej firmie w Nowym Jorku. Na szczęście przekłada to nad to, że mnie nie cierpi, więc jest na każde moje skinienie. Dobrze wie, że jeśli mi podskoczy, może się z tym pożegnać, bo mam moich rodziców owiniętych wokół palca i zrobią to, co im powiem – oznajmia, patrząc na nas, jak na największych debili świata, a my chyba modlimy się w myślach, żeby ktoś nas stąd zabrał.
- Czemu nic o tym nie wiemy? – pyta brunet, co chyba nie było dobrym posunięciem, bo Love zaciska usta w wąską linię.
- Hmm, no nie wiem, może gdybyście nie knuli za moimi plecami, wszystko bym wam wyjaśniła i nie byłoby nieporozumień – ironizuję, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a ja przymykam powieki, doskonale wiedząc, że wcale nie będzie tak łatwo ją uspokoić. – Ale zamiast tego lepiej, żebym się dowiedziała o rzekomym konflikcie i dawaniu sobie w mordę. Niesamowite aktorstwo – prycha, kręcąc zrezygnowana głową w boki.
- Chcieliśmy cię po prostu chronić. Przepraszamy, że poczułaś się tak, jakbyśmy spiskowali bez twojej wiedzy – odzywam się, w ogóle nie podnosząc głosu, aby doprowadzić tę kłótnię do końca, jednak ona pozostaje nieugięta.
- Żeby tego było mało, dzisiaj dostaję wiadomość od mojego ojca, że w miasteczkowych slumsach pojawiła się dwójka bogatych chłopaków, która narobiła bałaganu. Dziwnym trafem podobno mieli jakiś związek z rodziną Carven – opowiada, przez co przełykam nerwowo ślinę, bo jest gorzej, niż myślałem.
- Nic wielkiego się nie stało. Tylko... – zaczynam, lecz nie jest dane mi tego wyjaśnić, bo w słowo wchodzi mi osoba trzecia.
- Czekaj, chwila – rzuca nagle Alec, dając mi znać, że na razie mam się nie odzywać. – Love, może opowiesz nam o swoim nowym znajomym... Jak on miał? Stabini? – Z kieszeni kurtki wyjmuje karteczkę, którą niedawno za nią odebraliśmy, a ona cała się spina, więc wiem, że to coś naprawdę poważnego.
BẠN ĐANG ĐỌC
WE ARE LOST IN OUR DESTINY
Lãng mạn~Pewnego razu anioł zakochał się w demonie... I wtedy rozpoczął się chaos.~ Od kiedy Love i Tyler rozpoczęli układ 'friends with benefits' łączyło ich pożądanie, uwielbienie i ognista namiętność. Oboje nie wiedzieli, dokąd to wszystko zmierza, ale...