11

198 20 2
                                    

Każdy miewa takie dni, w których nagle wszystko jest dobrze, przez co zapomina się o wszystkim co złe i nie zawsze minione. Takim dniem był dla Elliotta trzydziesty pierwszy sierpnia.

W teatrze mieli próbę do Romeo i Julii – chyba najczęściej wystawianej w szkołach sztuki, do gry w której zmusiła go pani West. Wciąć uważał, że zachowanie bohaterów było głupie, ale rola Romea widocznie mu służyła i nie chodziło tylko o to, że gdyby zrezygnował, mógłby zapomnieć o Broadwayu, a wpis w papierach szkolnych, że brał udział w sztukach teatralnych może mu kiedyś pomóc, ale też o to, że pozostali członkowie szkolnej grupy teatralnej widocznie byli zdezorientowani tym, jak mają Elliotta traktować i nie wydawali się już tacy pewni co do tego, że ich szkolny kolega był, w ich definicji, chory. Wszystko przez pocałunek z Patricią, która grała Julię. Ten pocałunek niczego nie oznaczał – był w scenariuszu, więc Elliott pocałował dziewczynę na próbie, za jej zgodą, ale mimo to, wywołało to spore zamieszanie w opinii zgromadzonych wówczas na sali nastolatków.

— Czemu ją pocałowałeś? — spytał zaskoczony David.

Elliott wzruszył ramionami.

— Tak jest w scenariuszu — odparł, jakby to było oczywiste.

— Ale całujesz mężczyzn i...

— Naprawdę myślisz, że byłbym w szkole, a nie więzieniu, gdyby to była prawda? — spytał Elliott, przerywając Davidowi, bo wyłapał w tym swoją szansę na normalność. Rozmowie przyglądało się sporo osób, które lubiły roznosić różne wieści po szkole. — Grałem, bo wiedziałem, że to jedyny sposób, aby mój ociec trafił do więzienia, gdzie jego miejsce. Przed tym chciałem być aktorem, ale to — wskazał na bliznę na swojej szyi — a jest tego więcej, odebrało mi te marzenia. Ale wiesz, co? Gdybym mógł cofnąć czas, nie zmieniłbym tego, bo postąpiłem słusznie, poświęciłem się w słusznym celu. Szkoda tylko, że w tym mieście rozumie to tylko policja.

Był w szoku jak łatwo przyszło mu kłamstwo. Wiedział jednak doskonale, że te słowa nigdy by nie padły, gdyby James był wtedy obok – nie byłby w stanie kłamać tak przy nim. Jeśli jednak już dostał szansę na to, aby ostatnie miesiące w tym mieście wyglądały lepiej, zamierzał to zrobić. Biorąc pod uwagę to jak pożegnali się z nim koledzy i koleżanki z grupy teatralnej i że Elliott dostrzegł na ich twarzach coś w rodzaju pokory, miał dobre przeczucia, które polepszył fakt, że został zaproszony na piątkową imprezę. 

Kiedyś chętnie by tam poszedł, ale teraz nie był pewien czy nie miałoby to złego zakończenia. Co jeśli by się upił i zapomniał? Co jeśli by go sprawdzali? Na szczęście nie musiał szukać kiepskiej wymówki, bo miał całkiem dobre wytłumaczenie – praca. Mimo tego, że odmówił, wydawało się, że koledzy i koleżanki zmienili podejście do niego, a to mogło zwiastować to, że w szkole będzie lepiej i w końcu będzie miał spokój.

Między nim i Jamesem też było coraz lepiej. James cały dzień był widocznie wdzięczny za wspólną noc (nawet mimo wpadki przed matką), co radowało Elliotta. W szkole James nie mógł tego robić, ale w pracy okazywał tę wdzięczność drobnymi pocałunkami w policzki czy czoło i dotykami, za każdym razem wzbudzając tym uśmiech na twarzy Elliotta. Elliott zaczął się zastanawiać czy byłby w stanie wrócić do tego co było. Mógłby spróbować – myśl o leżeniu nago i współżyciu z Jamesem nie wzbudzała już w nim paniki, ale po pierwsze nie chciał się pospieszyć i zablokować jeszcze bardziej, a po drugie nie mieli gdzie tego zrobić. Uznał, że najlepiej będzie nie myśleć o tym przed wyjazdem do Nowego Jorku.

I mimo że musiał czekać na zbliżenie z Jamesem, był szczęśliwy, bo wszystko wydawało się wracać do normy. James znowu był przy nim szczęśliwy, a to sprawiało, że Elliott czuł się lepiej sam ze sobą. Wciąż nie rozumiał tak szybkich zmian w sobie, ale cieszyło go, że w jego głowie wreszcie coś się odblokowało.

Być sobąTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon