20

179 18 9
                                    

Cisza była czymś, czego Elliott nienawidził. Chyba dlatego zdecydował się zostać z Jamesem w pracy, mimo że nikt nie miałby do niego pretensji, gdyby wciąż odpoczywał po tym, co się stało. Uznał, że chce mieć go blisko, bo liczył, że w ten sposób James w końcu się do niego odezwie. Na próżno.

Nie rozmawiali od pierwszego dzwonka odkąd Elliott poprosił go, aby odpuścił. Obaj wiedzieli, że muszą poważnie porozmawiać i chyba robili wszystko, aby do tej rozmowy jednak nie doszło.

James odwlekał to tak bardzo, że nie odezwał się do Elliotta słowem nie tylko w trakcie pracy, ale też w drodze do jego domu.

Gdy zatrzymali się pod domem i Elliott zrozumiał, że James nie przełamie milczenia, postanowił przejąć inicjatywę.

— Jimmy, zostań na noc — poprosił, na co James pokręcił głową.

— Nie — powiedział stanowczo. Elliott przełknął ciężko ślinę. Zabolał go ton głosu Jamesa.

— Czemu?

— Żeby Tyler nas zabił?! — James prawie krzyknął, bo odkąd Elliott obudził się w szpitalu, nie była to jego pierwsza prośba o coś takiego, a minęło ledwie kilka dni. — Ty nie pamiętasz co tam się stało, ale ja tak! Mógł cię zabić, Elliott! Tacy ludzie się nie zmieniają.

Elliott przygryzł wargę. Nie lubił wracać do tamtych wydarzeń z przeszłości, ale miał wrażenie, że James nie pozostawił mu wyboru.

— Pobiłem jednego homoseksualistę prawie że na śmierć, zanim pomogłeś mi zrozumieć, kim jestem i jakoś nie miałeś z tym problemów — przypomniał mu.

James parsknął i pokręcił głową. Nie wierzył, że Elliott naprawdę ma zamiar to porównywać. Według niego to porównanie miałoby sens tylko, gdyby Tyler też okazał się być homoseksualny, a był bardziej niż pewien, że Tyler taki nie był.

— To zupełnie inna sytuacja.

— Nie ufam mu bezgranicznie, ale myślę, że mógł się zmienić. Dziś rano dostrzegłem troskę w jego oczach. Nikt nie grałby tak dobrze, Jimmy.

James westchną, starając się nie podnosić już na niego głosu.

— To za mało, Elliott.

— Nic nam nie zrobi. Proszę, nie kłóćmy się o to, tylko wejdźmy do środka.

— Jadę do siebie — powiedział stanowczo. — Nie możemy ryzykować.

— Nie dbasz o to, że cię potrzebuję, bo mój ojczym być może ma niecne zamiary? Jimmy, błagam cię...

— Poradzisz sobie beze mnie do rana. Przecież nie stało się nic złego...

— Tego nie wiesz, bo cały dzień milczysz!

— A stało się coś złego? Gdy zapytałem co się stało kazałeś mi odpuścić, więc skoro milczałeś cały dzień to wytrzymasz też noc.

— Proszę, Jimmy, chodźmy do mnie i porozmawiajmy.

James pokręcił głową.

— Elliott... Nie mogę. Jeśli coś ci się przez to stanie, nie wybaczę sobie tego do końca życia.

Elliott przygryzł wargę i pokręcił głową. Przez krótką chwilę rozważał dalszą dyskusję, ale szybko się poddał. Uznał, że nie ma siły na dalszą kłótnię. Wiedział też, że nie przekona Jamesa do zmiany zdania, dlatego postanowił zrobić jedyną rozsądną według niego opcję – bez słowa wziął swój tornister i wysiadł z auta, trzaskając z całej siły drzwiami. Tak mocno, że James prawie podskoczył.

Być sobąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz