|9|

583 33 16
                                    

Per. Ameryka, trzy tygodnie po wydarzeniach z rozdziału 8

Powoli ale nadal wystarczająco szybko aby nikt nas nie zauważył ja i Kan skradamy się do ogromnego muru który oddziela nas i naszego przeciwnika. Nareszcie znaleźliśmy jego bazę.
K: wow, to dobrze że WRESZCIE znaleźliśmy jego bazę ale nie ma tutaj nikogo, you dumb - powiedział mój "kochany" braciszek który szedł sobie wyprostowany mając w dupie zagrożenia ze strony wroga. Ja oczywiście idę w kuckach bo jestem mądrzejszy i chce jeszcze żyć.
A: YOU ARE SO DUMB, COME HERE - powiedziałem krzycząc szeptem - jak cię zestrzelą to będzie moja win-
K:  NIKOGO TU NIE MA !
A: Shut up! They will hear us!
K: Who? Foxes? Maybe birds? Ogarnij się
A: nawzajem, mówię ci, za tym czarnym murem są ludzie którzy już są gotowi zaatakować! - mówiąc to pokazałem na dość spory mur którego końca nie widać ani z lewej ani z prawej. On tylko pokręcił głową i spojrzał na mnie jak na debila - przecież ten mur wygląda jakby był przygotowany do wystrzeliwania krajów lub ludzi na skalę masową.
K: lecz się - zaczął kierować się na lewo w kierunku lasu.
A: brama jest na prawo!
K: wiem, jak chcesz to się przywitaj przez swoją kochaną bramę z tymi twoimi wyimaginowanymi żołnierzami gotowymi do ataku! - z racji tego że Kan szedł przed siebie a i od małego był uparty to postanowiłem pójść za tym debilem. Odszedł jakieś 30 metrów dalej, plecak który miał w sobie wszystkie potrzebne rzeczy typu broń itd położył pod ścianą i zaczął opukiwać oraz przyglądać się murowi.
A: co zamierzasz zrobić teraz co? - stanąłem pięć metrów od niego i założyłem ręce na klatkę piersiową.
K: patrz i się ucz - wyjął z plecaka krótko ucięte, grube pręty i młotek. Przyłożył pręt do muru i uderzył w niego z dużą siłą młotkiem. Drut wbił się w czarną ścianę. Potem na ukos od pierwszego wbił drugi.
A: no wow, podbijałeś druty w mur. Największe osiągnięcie twojego życia - przewróciłem oczami. Ten tylko jakby wkurzony wziął dwa kolejne i trzeciego (w kolejności wyjęcia z torby) wbił metr nad pierwszym a czwartego nad drugim.

Stanął na dwóch najbliżej ziemi wbijając kolejne druty które wcześniej włożył sobie do tylniej kieszeni.
A: nie gadaj że ty chcesz tak wleźć na samą górę, tu jest z sześć metrów!
K: masz jakiś inny pomysł? - przestał wbijać, złapał się jednego i spojrzał na dół na mnie - a może drabinę masz? Szukaliśmy tego miejsca zbyt długo żeby wracać się po drabinę.
A: ale w plecaku powinieneś mieć też hak i line to po co się męczysz?
K: bo lepiej się zmęczyć po tej stronie muru gdzie jesteśmy tylko my, jeżeli za nim serio jest Twoje wyimaginowane wojsko to będziemy musieli uciekać i teraz na murze, masz drogę którą będziesz spieprzać... albo poprostu cię zrzucę.
A: mhm, right... - zawiesiłem sobie jego plecak z przodu wcześniej go zapinając i zacząłem się wspinać po drutach.
K: oto i proszę pana ostatni drut - wbił go, podciągnął się, obrócił przodem do mnie i wciągnął na mur - i jesteśmy!-Odwróciliśmy się by zobaczyć co jest za murem i zbledliśmy.
K:czy naprawdę tyle szliśmy i wspinaliśmy się po sześciometrowym murze aby zobaczyć pieprzony poligon!? No co jest! Przecież to powinno być tu! To nawet nie poligon tylko odgrodzony murem las!
A: patrz! - wskazałem na zpopieloną szyszke na drutach które były tak jakby przedłużeniem muru - poczekaj.
Poszedłem kawałek dalej po patyk który po powrocie do brata rzuciłem na druty.
K: fu, ale smród
A: wydaje mi się że ktoś już tędy przechodził..
K: patrz w dół - leżały tam liście lecz w pewnym miejscu widać było jak byk pułapkę na niedźwiedzie. Liście dookoła pułapki były zwęglone- jak my tędy przejdziemy? - usiadł na murze po turecku przodem do strony na której są pułapki - wszędzie są jakieś wnyki, druty kolczaste i tam przed nami jakbyś nie zauważył jest jeszcze kilka murów. Żeby było śmieszniej samolotu wziąść nie możemy bo jest za głośny i za duży, latanie nim tutaj, pomiędzy tyloma drzewami byłoby niebezpieczne. Szybowiec też tu odpada. Nie da się tędy przejść chyba że masz jakieś skrzydła, na tyle wytrzymałe abyś bez przerwy mógł polecieć na koniec tych murów.
A: skrzydła?
K: no na przykład ale one by były chyba idealne na to miejsce, można je schować kiedy nie są potrzebne, wzbić się szybko w powietrze i nikt cię nie złapie bo jesteś za szybki. Tutaj przydał by się Polska...

Spojrzałem na wnyki i dalej do następnych murów jakbym czekał aż Polska wróci.... Wiedziałem że popełniamy błąd zostawiając go tam. On by tu dał radę polecieć tam, wrócić, powiedzieć co się tam dzieje i ile my samolotów potrzebujemy.
A: można też wysadzać te mury... - powiedziałem cicho, nie chce tego powiedzieć na głos ale Polska był by tu idealny... On zawsze jest idealny.
K:ty to głupi jesteś, zwrócisz ich uwagę że coś się tu dzieje... Dobra, nie ma co tu stać i się gapić, ja zchodze
A: ja już też - nadal patrzyłem się na tamtą stronę.
K: no to złaź kochasiu! - krzyknął z dołu
A: ehhh

Time. Skip. - Kanada i Ameryka są już w tymczasowej bazie na zebraniu które ma rozstrzygnąć co dalej.

UE: nawet nie wiemy że ta kupa murów i wnyk i drutów kolczastych to rzeczywiście jakaś baza!
ASEAN: pewnie to JEST ta baza ale ty chyba nie chcesz się o tym przekonać!
A: pamiętam jak w samochodzie powiedział "mam nadzieję że się przydałem i że jeszcze się przydam". Teraz by się przydał... - powiedziałem cicho do Kanady i oparłem głowę o blat stołu. Organizacje się tak kłócą od godziny...
K: no... Ej a może Kazachstan by nam pomógł? Ma skrzydła!
A: ciszej bo się tym zainteresują i będzie problem, kolejna opcja o którą się mogą kłócić...
K:racja
A:ale Kazachstan odpada
K: za daleko?
A: już nie po naszej stronie... Ej pamiętasz jak mówiłem że ktoś musiał już tamtędy przejść?






















K: Polska...


/-|Anioł wolności|-\  -<zakończona>-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz