Po porozumiewawczym spojrzeniu Five teleportował się do ich pokoju. Zero siedziała skulona na parapecie i wpatrywała się w niebo szukając jakby odpowiedzi.
- Zero, nic się nie wydarzyło.. - zaczął.
- Delores jest taka kochana.. Delores moja dziewczyna. - przerwała mu białowłosa.
- O czym ty mówisz. - zdumiał się zielonooki
- Kocham ją, kocham ją,kocham ją! - otarła łzy, a brunetowi zrobiło się przykro.
- Ja.. ja kocham ciebie.. - powiedział bardzo cicho.
- Ale na prawdę.. - uchyliła okno. - kochasz Delores. Wiem co się stało w windzie. - wyskoczyła przez nie, a następnie szlochają uciekła w nie znane jej miejsce.
Five nie umiał sobie odpuścić. Zanim zastanowił się, teleportował się przed ukochaną.
- Zero.. prosze cie wysłuchaj mnie. - poprosił chłopak.
- Wiesz czemu nigdy nie miałam złamanego serca? Nie dlatego, że nikt mnie nie chciał. To ja wiedziałam jak to sie skończy i odmawiałam. Nie czułam też żadnych uczuć. Ale musiałeś zjawić się ty i wszystko jakby się uruchomiło! - krzyknęła przez łzy. - To uczucie motylków w brzuchu za każdym razem kiedy cie widzę! Tak Five to nigdy nie mija! Ale co ciebie to obchodzi skoro ciebie każdy chce, jakie znaczenie ma kolejna zwykła dziewczyna która zakochała się w słynnym Five Hargreev'sie! - złamał się jej głos.
- Kocham cię ponad wszystko. W życiu bym cię nie zdradził. - zbliżył się do niej.
- A w windzie to pocałunek się sam odwzajemnił? Ja.. naprawde myślałam, że coś nas łączy. Wybacz, że byłam taka głupia - oddaliła się od niego, przez co padł na nią blask księżyca. Włosy lśniły jej niczym łzy które spływały jej z twarzy. Trzęsła się z zimna, a jej oczy były opuchnięte.
- Byłem kopletnie pijany. Kiedy ja i Delores byliśmy razem w schowku.. Nic sie nie wydarzyło. Nie wiem czemu odwzajemniłem ten pocałunek! - wymachiwał rękami.
- Ja wiem Five. Musisz sam odkryć co czujesz, albo bardziej do kogo. Bo jak się kogoś kocha to nie jest się w stanie zrobić takiej rzeczy. Przez ciebie to odkryłam. - zniknęła w czarnej smudze.
- Zero! - krzyknął ostatni raz i padł na kolana.
Ona miała racje. Był dupkiem wiedział o tym i mu się to podobało. Ona była inna. Nie była miła ale nie była też wredna, ona była mądra ale dla niego idealna.
Jednak, skoro odwzajemnił pocałunek to czy faktycznie ją kochał. Nie rozumiał co czuł, nigdy jeszcze nikogo nie kochał. Zero tak samo, wiedział, że źle postąpił. Chciał znowu się za nią teleportować, ale stwierdził, iż nie ma to sensu, po tym jak się zachował. Wrócił szybko do ich aktualnego mieszkania i postanowił wszystko sobie przemyśleć.
Zero w tym czasie siedziała w ruinach biblioteki cicho szlochając. Nigdy w życiu nie czuła czegoś takiego, jakby w jej brzuchu była przepaść, a w gardle była kolczasta kula. Zdradziła ją osoba jedyna której ufała. Wiedziała, że był kompletnie pijany, lecz nie myślała ona teraz tylko kierowała się uczuciami i sercem, a jej serce było złamane. Otarła łzy, po czym powolnym krokiem udała się do wieżowca od którego dość mocno się oddaliła. W apokalipsie ciężko było wyczuć czas ponieważ czasami dni były ciemne jak noc, a czasami na odwrót, a teraz było ciemno.
Obie strony nie rozumiały co się dzieje, lecz wiedzieli, że sie kochają. Jednak czy Delores wszystkiego nie skomplikowała? Brunet nie mógł się otrząsnąć był kompletnie załamany, a w tym momencie przez okno weszła zniszczona psychicznie Zero. Jej pokój nie był jeszcze gotowy, powiątpiewali czy w ogóle jeszcze do niego wróci, a łóżko było tylko jedno.
Ona nie dostrzegła zielonookiego, lecz on ją zobaczył. Miała splontane włosy, a twarz jej lśniła od zaschniętych łez. Poszła się umyć, a następnie stanęła i spojrzała na łożko.
- Zero. - powiedział chłopak.
- Five.. - odparła.
Nastała cisza, obydwoje chcieli ją bardzo przerwać długim uściskiem i magicznym słowem "kocham cię" obydwoje chcieli, żeby sytuacja z windy się nie wydarzyła, a wszystko byłoby jak dawniej. Lecz co się stało to się nie odstanie.
- Ja.. potrzebuje przerwy. - powiedziała w końcu. On i ona rozpadli się na milion kawałków po tych słowach.
- Tak, ja też.. - odpowiedział.
Musiał sobie dużo przemyśleć.
Ale białowłosa także.Hejj przykro mi to mówić, ale powoli dobiega końca książka. Chyba 10 rozdziałów jeszcze i zaczynamy już 4 książke i znowu o Five! Przykre takze to co dzieje sie miedzy nasza para, z bolem serca pisze te rozdzialy😕 kocham was jejkuu cudne macie konu wszystie zawsze czytam hah jaka kawa najlepsza?! pytanie mnie to dreczy od zawsze hah papap do next.

YOU ARE READING
𝙿𝚛𝚘𝚓𝚎𝚌𝚝 𝚉𝚎𝚛𝚘
Fanfiction1 października 1989 roku o godzinie 12:00 43 kobiety na całym świecie zaczynają rodzić, mimo iż żadna z nich nie była wcześniej w ciąży. Siedmioro dzieci zostaje adoptowane przez ekscentrycznego miliardera - sir Reginalda Hargreevesa, który wykorzys...