Rozdział 6

1K 79 26
                                    

Budzi mnie dźwięk telefonu, który od razu odbieram.
- Słucham - nie spoglądam na wyświetlacz lecz warczę do słuchawki ostrzej niż bym chciał. Nie wyspałem się a to, że ktoś postanowił mnie obudzić wcale nie poprawia mi humoru. Zamykam nadal zaspane oczy i wsłuchuję się w głos mojego brata.
- Miałeś rację, właśnie oglądamy wiadomości - gwałtownie się podnoszę i biorę głęboki wdech. Ja pierdolę.
- A konkretnie w czym miałem rację? - pytam chcąc się upewnić lecz odpowiedź już dźwięczy w mojej głowie z siłą kilkudziesięciu decybeli.
- Chcą to powiązać z mafią, już sprawdzają jego ostatnie sprawy i to czym się zajmował - Kurwa, kurwa kurwa. Podnoszę się z łóżka i idę do salonu żeby włączyć telewizję. Wszystkie kanały nadają tę samą relację która brzmi : Mafia co raz śmielsza, zabójstwo szanowanego policjanta wierzchołkiem góry lodowej.
Szanowanego? Dobry żart.
- Grace
- Co z nią? - Derek wzdycha i mógłbym przysiąc że słyszę brzęk szklanki.
- Pijesz o tej porze?
-  A co mamusiu, nie mogę? - protekcjonalny ton rozbrzmiewa w jego głosie, drażniąc moje i tak niespokojne nerwy - Co z tą Grace?!
- Zamierza o tym pisać. Chce zrobić z tego sensację i doprowadzić do złapania sprawców - śmiech wypełnia ciszę panującą w słuchawce a ja opadam na kanapę - Ona nie może dowiedzieć się prawdy - wtrącam gdy cichnie.
- I tak już ledwo trzymasz to w tajemnicy, domyśla się że kłamiesz, nie jest głupia. Jeśli jakimś cudem dokopie się tam gdzie nie powinna - Robi pauzę głośno wzdychając. Chcę to usłyszeć dlatego milczę zmuszając go do tego żeby to on się odezwał - Musisz zdecydować, albo jej powiedz i spraw choćby siłą żeby była po naszej stronie albo czekaj aż sama dowie się prawdy i będzie przeciw nam a wtedy trzeba będzie się jej pozbyć - mam ochotę rzucić telefonem mimo, że spodziewałem się to usłyszeć. Derek nie przebiera w środkach, widzi jedynie czarne i białe ja natomiast dostrzegam wszystkie kolory pomiędzy.
- Jesteś pieprzonym dupkiem Derek
- Zrób to w końcu, rozkochaj ją, użyj kutasa, cokolwiek. Ale nie mów że nie możesz, bo to co się później stanie będzie twoją winą.
- Powinniśmy zabić Aleka - znów mnie ponosi. Wstaję i podchodzę do przeszklonej ściany patrząc na panoramę miasta. Z tej wysokości, ludzie chodzący po ulicach są wielkości mrówek, które możnaby bez problemu zdeptać. Jestem wściekły a kilka głębokich wdechów wcale nie pomaga.
- Zabij go, spierdolił sprawę - słyszę w słuchawce po dłuższej przerwie - Ale z drugiej strony to jeden z najlepszych, jest z nami od lat - jestem zdziwiony, że Derek okazuje jakąkolwiek litość, może to przez Emmę, może ona nie może znieść śladów krwi na jego rękach. Rękach którymi później ją dotyka. Mam kryzys, jestem zabójcą i krzywdzę innych. Jestem wypaczony, skrzywiony, nikt nie dał mi prawa do decydowania o życiu i śmierci - Decyzja należy do Ciebie
- Dostał już karę - rzucam przelotnie i się rozłączam. Nalewam sobie wody i duszkiem wypijam całą szklankę. Godzinę później postanawiam wziąć się w garść więc idę po prysznic, ubieram się i jadę do Grace. Jest w pracy ale mam to gdzieś, muszę ją zobaczyć, nie wiem ile jeszcze razy będę mógł się na nią na patrzeć. Wyjątkowo długo zajmuje mi wyjście z mieszkania lecz w końcu podjeżdżam pod redakcję i wysiadam z samochodu.
- Proszę Pana, tutaj nie wolno parkować - słyszę głos młodego mężczyzny ale go nie widzę. Nie zamierzam się odwracać ani zatrzymywać.
- Aresztuj mnie - rzucam pogardliwie przez ramię i staję przed drzwiami, chcąc wejść do środka.
- Odholują Pana samochód - znów zatrzymuje mnie jego głos. Przystaję i odwracam się, mierząc go wzrokiem. Niemal cofa się do tyłu gdy idę w jego kierunku stając tak blisko, że nie wcisnąłby pomiędzy nas nawet szpilki. Patrzę na niego z góry, ponieważ jest niższy o głowę i napawam się jego dezorientacją.
- Jeśli mnie odholują, będę wiedział że to Twoja wina a wtedy oddasz mi swój samochód i wszystko co masz żeby pokryło wartość pieprzonego Maserati, którym tutaj przyjechałem! - nie panuję nad sobą ale mam to gdzieś, irytuje mnie wszystko i wszyscy przez sprawę związaną z Grace.
- Ja.. - zaczyna się jąkać ale mu przerywam.
- Ty - dźgam go palcem w tors - Jesteś kapusiem a wiesz co się dzieje z kapusiami? - warczę na niego aż się wzdryga.
- Przepraszam, to moja praca
- Gówno mnie to obchodzi. Jeśli mój samochód zniknie to będziesz miał przesrane! - odwracam się i szybkim krokiem wchodzę do budynku. Zanim jednak wyjadę na dziesiąte piętro, kieruję się do toalety. Potrzebuję kilku minut na uspokojenie się, Grace nie może zobaczyć mnie w takim stanie, nie potrzebuję znów się tłumaczyć.
Jestem już oazą pierdolonego spokoju gdy wysiadam z windy i idę w stronę gabinetu mojej dziewczyny. W redakcji pracuje mnóstwo kobiet, czuję ich wzrok na sobie gdy podążam szerokim korytarzem. Obłapiają mnie za każdym razem gdy tu przyjeżdżam, co nie jest dla mnie niczym nowym. Wchodzę do gabinetu Grace, stoi przy biurku odwrócona do mnie plecami. Zanim zdąży zaglądnąć przez ramię kto przyszedł, podchodzę do niej i jednym ruchem obracam przodem do siebie a następnie zaczynam całować. Z ogromną siłą wpycham jej język do ust, z siłą którą potrzebuję wyładować. Albo to albo zamordowanie ochroniarza z przed budynku a trupów mamy na razie ponad stan. Oddaje pocałunek, stara się mi dorównać ale nie ma szans, po chwili słabnie a ja dominuję, nadając siłę, rytm i tępo. Palce wsuwam w jej rozpuszczone włosy i ciągnę delikatnie za nie a gdy ciche westchnienie uchodzi jej z ust, mam ochotę zrzucić wszystko z tego biurka i wziąć ją na nim. Nie mogę jednak tego zrobić, jesteśmy w miejscu publicznym, rolety nie są zasunięte, gabinet przeszklony a wszystkie kobiety patrzą na nas z zazdrością. Dlatego niechętnie odsuwam się od niej, spoglądając na nabrzmiałe od pocałunku usta, po których przejeżdżam kciukiem.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Where stories live. Discover now