Rozdział 14

1K 85 30
                                    

Odrywam się od jej spojrzenia i prostuję. Nagle na myśl przychodzi mi Emma, jej humorki i to jak to było z nami gdy zabrałem ją z domu. Robi mi się ciepło na sercu a na ustach zaczyna gościć uśmiech. Paul mi pomagał, zatrzymał gdy chciała odejść i nie pozwolił mi zrobić głupstw. Różnimy się, ja lubię załatwiać wszystko siłą i wiem, że jeśli się dowie że tu byłem będzie wkurwiony. Ktoś jednak musi powiedzieć Grace jak się sprawy mają. Niech ma świadomość, że trafiła na lepszego, milszego i delikatniejszego brata. Być może łatwiej będzie jej się dostosować, zostać z Paulem, jeśli będzie wiedziała że tylko wtedy on zdoła ją ochronić przede mną. Nie obchodzi mnie jak sobie to wytłumaczy. Ma być z nami albo ma nie żyć. Może nawet siedzieć tutaj całe życie jeśli będzie pokazywała rogi.
- Przekonam Paula, żeby zabrał cię do klubu a ty będziesz grzeczna i posłuszna albo pożałujesz Grace. Już dość cierpienia mu sprawiłaś - zaczynam się denerwować bo to po  części moja wina - Paul nie chciał ci mówić ale to ja nalegałem.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - i znów nagły przypływ odwagi przez który mam ochotę popchnąć ją na ścianę z taką siłą żeby zapomniała jak się sprzeciwia. Ewidentnie Paul zbytnio poluzował jej smycz. To nie jest teraz jego dziewczyna tylko zakładniczka a zadanie jest proste.
- Zobaczymy - to ostatnie co mówię i wychodzę. Jestem zły i nie chcę zrobić czegoś, czego Paul mi nie wybaczy. Moje metody w stu procentach różnią się od jego metod. Gdy Emma mi się sprzeciwiała, wymuszałem posłuszeństwo siłą lub pieprzyłem ją aż zmieniła zdanie. Taki już jestem, dominant zawsze będzie nieodłączną częścią mnie. Mogę za to podziękować ojcu.

GRACE
Rozszalałe serce nie chce się uspokoić. Biorę kilka wdechów ale najpierw muszę się upewnić, że na pewno wyszedł. Strach którego starałam się nie pokazać, zawładnął każdą komórką mojego ciała. Przerażających potwór w niewyobrażalnie pięknym opakowaniu jawił się przede mną jeszcze kilka minut temu. Nadal czuję obolały kark po jego mocnym uścisku. Paul miał rację, to Derek jest tym gorszym. Czy Emmę traktuje tak samo? Być może ona wcale nie chce z nim być, tutaj być.. W tym całym gównie zwanym pięknie mafią..
W co ja się do cholery wpakowałam?
Siedzę tutaj nieprzyzwyczajona do jakiejkolwiek bezbronności. Nie mogę nic zrobić. Nie ucieknę ponieważ musiałabym to robić przez całe życie a i tak w końcu by mnie dopadli.
Paul mnie nie wypuści a nawet jeśli to Derek przyjdzie po mnie. Nigdy się stąd nie wydostanę.
I nagle mnie olśniewa. Paul mnie kocha, był zły że pociągnęłam za spust chociaż nie myślałam wtedy trzeźwo. Byłam tak spanikowana że podświadomość krzyczała jedynie "Uciekaj, to twoja jedyna szansa, nie daj się nabrać na piękne słowa. Oni cię zabiją"
On chce żebym została, żebym go kochała. To moja jedyna szansa. Albo to albo nic. Nigdy nie będę mogła odejść jeśli będę przeciwko nim. Ani za rok ani za dwa ani nawet za dziesięć lat.
Moje uczucie do Paula ożywało z każdym dniem, ja go chyba kochałam. Lecz gdy powiedział kim jest uczucie miłości zastąpiła nienawiść za to, że to robi oraz złość że mnie okłamywał. Później byłam tak wściekła i rozjuszona, że mnie tutaj zamknął, że miałam ochotę tylko walczyć. Nadal mam.. lecz dostrzegam teraz to, czego wcześniej nie widziałam.
Albo zmienię nastawienie i pozwoli mi odejść albo zgniję tutaj. Podchodzę do lustra i przyglądam się fioletowym śladom, które zaczynają zdobić szyję. Nagle drzwi się otwierają i do środka wchodzi dwóch mężczyzn z ogromnym kartonem. Bez słowa zostawiają go i wychodzą, zamykając drzwi. Nawet nie podchodzę sprawdzić czy są zakluczone, wiem że tak. Idę w kierunku kartonu i zastanawiam się chwilę czy zaglądnąć do środka. Może to coś, co należy do Paula i będzie zły?
Ciekawość bierze jednak górę, klękam przed pudłem i otwieram je.
W środku są moje rzeczy, z mojego mieszkania. Bielizna, spodnie, bluzki i sukienki. To tylko połowa rzeczy jednak cieszę się z tego. W oczach pojawiają się łzy, którym pozwalam płynąć. Płaczę nad tym co się stało, nad tym co straciłam i nad życiem które zostawiłam. Byłam niezależna i szczęśliwa a teraz siedzę tutaj zdana na łaskę człowieka, którego uważałam za sprzymierzeńca.
Płaczę siedząc przed kartonowym pudełkiem i nie mogę przestać. Użalam się nad sobą zamiast wziąć się w garść i coś zmienić. Czuję się bezsilna w starciu z Paulem, Derekiem i wszystkim co mnie w chwili obecnej otacza. To dla mnie za dużo. W końcu jednak ocieram łzy i wstaję. Z pudełka wybieram czarne obcisłe spodnie i top na ramiączkach po czym idę się przebrać. Gdy mam na sobie swoje rzeczy, czuję się o niebo lepiej. Od ponad tygodnia chodziłam nago więc to miła odmiana. Spryskuję się ulubionymi perfumami i rozczesuję włosy.
To nie jestem dawna ja, ale zawsze to coś. Pierwszy raz od wielu dni włączam telewizję i przerzucam kanały. Zatrzymuję się na tych z wiadomościami zupełnie jakbym oczekiwała, że zobaczę tam swoje zdjęcie z nagłówkiem "Porwana"
Przecież nikt nigdy nie domyśli się, że ktoś mnie przetrzymuje. Moja rodzina i przyjaciele poznali Paula, polubili go i nigdy w życiu nie pomyślą że robię coś innego niż wylegiwanie się na jakiejś rajskiej wyspie. A przecież prawda jest zupełnie inna.
Godzinę później wyłączam telewizję i nalewam sobie szklankę wody, którą wypijam jednym duszkiem. Mam jednak ochotę na coś mocniejszego a mój wzrok pada na barek z alkoholami, stojący przy przeszklonej ścianie. Podchodzę do niego i wodzę wzrokiem po przeróżnych alkoholach aż w końcu biorę do ręki czterdziestoletniego Macallana. To ulubione whisky Paula, wiem to ponieważ spędziłam z tym człowiekiem tyle czasu przez ostatnie pół roku, że mam wrażenie jakbyśmy się znali o wiele dłużej.
Nalewam sobie do szklanki, zwalczając pokusę wypicia prosto z butelki i siadam na dywanie, opierając się plecami o kanapę.
Pół butelki później do mieszkania wchodzi Paul. Przypuszczam że jest już późno ponieważ zaczęło się ściemniać. Podchodzi do mnie i spogląda na butelkę.
- Co ci się stało?! - jednym ruchem podnosi mnie i uważnie mierzy wzrokiem. Przytrzymuje mnie ponieważ kręci mi się w głowie.
- Nic. Piję twoje ulubione whisky - wywracam oczami na jego ostry ton.

PAUL
- Pytam o Twoją szyję - mój głos przecina powietrze. Żołądek mi się zaciska na widok sinych śladów. Dusiłem Grace niemal tydzień temu ale nie zrobiłem jej siniaków więc kto to zrobił i jakiej siły musiał użyć? - Odpowiadaj Grace - wybucha śmiechem i chwieje się na nogach.
Obejmuję ją i podnoszę po czym kładę na kanapie. Tak będzie prościej.
- Twój brat mnie odwiedził - przerywa po czym poważnieje - Miałeś rację, jest straszny - nie mogę uwierzyć w to, że Derek to zrobił. Wstrzymuję oddech i zagryzam zęby. Jeśli to prawda, zabiję drania.

Blood Hunter - Seria The Blood Chronicles Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz