27.

2K 169 210
                                    

Następnego dnia w całej szkole słychać było tylko jedno - mecz Quidditcha. Na każdym korytarzu, w każdym pokoju wspólnym uczniowie nie rozmawiali o niczym innym. Na śniadanie połowa osób przyszła ubrana w barwy drużyny, której kibicuje (przeważały kolory czerwono-złote), co motywowało zawodników bardziej niż cokolwiek innego.

Połowa dnia minęła w zaskakująco szybkim tempie i nim huncwoci zdążyli się obejrzeć, siedzieli na trybunach, czekając na wyjście czwartego z nich. Black zajął miejsce w loży nauczycielskiej, bowiem McGonagall chciała mieć na niego oko, gdy będzie komentował rozgrywkę. Remus i Peter siedzieli na jednych z lepszych miejsc razem z Lily i dwoma jej koleżankami. Szatyn co chwilę spoglądał w kierunku swojego chłopaka i z zadowoleniem stwierdzał, że on też na niego patrzy.

Kilka minut później, na boisko wyfrunęły obydwie drużyny. Zatoczyli kółko wokół boiska w akompaniamencie okrzyków, gwizdów i pisków, po czym wylądowali idealnie przed madame Hooch. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie, co nie obyło się bez skrzyżowania morderczych spojrzeń, i drużyny z powrotem wzbiły się w powietrze. 

Gra zaczęła się spokojnie. Ślizgoni szli łeb w łeb z gryfonami, a nowy obrońca nie był tak dobry, jak Syriusz, więc w ciągu paru minut przepuścił już cztery gole. Brunet dobrze sprawdzał się w roli komentatora, bynajmniej do czasu.

- Rogaś, debilu! - wykrzyknął. - Kafel masz na lewo! NA LEWO! - dało się słyszeć dźwięk uderzenia, jakby chłopak dostał gazetą w głowę. - Au, dobra, przepraszam.

Lunatyk domyślał się, że oczami nauczycielki, Łapa nie sprawdza się w roli komentatora. Mógł wyobrazić sobie zdenerwowanie na twarzy kobiety, kiedy brunet zaczął krzyczeć do jednego z zawodników.

- Roger w posiadaniu kafla! Podaje do Barny'ego! Barny strzela i... GOOOL! - po trybunach poniosły się oklaski i gwizdy. - Prewett odbija tłuczka w stronę szukającego Slytherinu! Tłuczek trafia i zwala go z miotły! Black leży, aj, nie wygląda najlepiej - Łapa komentował dalej, tak, jakby wcale nie chodziło o jego brata, który leżał nieprzytomny na trawie.

Ale Remus widział, że ten pobladł, gdy tłuczek uderzył w młodszego, widział przerażenie na jego twarzy, kiedy ten się nie podnosił, widział, jak co chwilę zerka w stronę brata, aby sprawdzić, co się z nim dzieje. 

Reszta meczu przebiegła bez większych wypadków. Ślizgoni próbowali odegrać się na gryfonach za strącenie szukającego, lecz im się nie udało i  już po godzinie znicz został złapany. Oczywiście Slytherin bez szukającego miał minimalne szanse na wygranie, więc nikogo nie zdziwiło, kiedy czerwono-złoci zaczęli świętować kolejną wygraną. 

Regulus w pewnym momencie został wyniesiony z boiska i przetransportowany do Skrzydła Szpitalnego przez panią Pomfrey. Syriusz, od razu po zakończeniu rozgrywki, poleciał do Skrzydła. Szatyn nie wiedział, czy ma iść z nim, czy może zostać razem z resztą Gryffindoru, lecz w końcu zdecydował się iść za brunetem i poczekać przed drzwiami.

Łapa wpadł do Skrzydła, jak burza. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a jego wzrok zatrzymał się na ciemnowłosym ślizgonie, leżącym na jednym z łóżek. Podszedł do niego i przysiadł na krzesełku obok.

Regulus, słysząc ruch po swojej prawej, otworzył oczy i spojrzał na brata. Ten uśmiechnął się, kiedy zauważył, że młodszy jest przytomny.

- Jak się czujesz?

- Nie jest to najlepszy moment mojego życia - burknął. - Dostałem tłuczkiem w głowę i zleciałem z trzydziestu metrów. Straciłem na chwilę przytomność, ale pani Pomfrey mnie wybudziła. Mimo, że nie mam jakichś wielkich obrażeń, to powiedziała, że nie wie, kiedy mnie wypuści - zakończył lekkim westchnięciem. 

Looking for the moon <Wolfstar>Where stories live. Discover now